Z SaaSem w chmurze, a nie w lesie – rozmowa z założycielem Brand24
11 lipca 2021Brand24 jest obecnie jednym z najpopularniejszych narzędzi do monitorowania mediów – zarówno w Polsce, jak i za granicą. Założony 10 lat temu, od kilku lat notowany na giełdzie, używany przez małych, średnich i największych. Podczas lotu klasą biznes Konrad Bogusz rozmawia z Michałem Sadowskim – founderem i CEO Brand24.
Jakie trendy prywatnie śledzi Michał? Czy platforma monitoruje wzmianki o markach w podcastach czy wideo na TikToku? Jak pracownicy i partnerzy Brand24 korzystają z aplikacji Google Workspace i co dzięki nim zyskują? A dla tych, którzy są bardzo zajęci uruchomieniem własnego biznesu mamy mały spoiler: Michał podzielił się radami, jak tworzyć startup technologiczny, by nie wylądować w lesie.
W odcinku wystąpili:
Przeczytaj odcinek:
I wystartowaliśmy. Dobrze być znowu w chmurach. Podróżujemy klasą biznes. Szukamy nowych połączeń biznesu i technologii. Dzisiejszym gościem FlyTalks jest ktoś, kto od lat monitoruje marki social media, jest w tym ekspertem, sięga po coraz to nowsze platformy, a od 10 lat jest przedsiębiorcą, stojącym za naprawdę silnym brandem notowanym na giełdzie. Co się może uda ustalić w drodze rozmowy, jego marzeniem jest by także na pokładach samolotów kiedyś serwowany był kebab. To tutaj wszystko już jest jasne, że dzisiaj lecimy z Michałem Sadowskim. Cześć!
Cześć, siema. Witam, dzięki za zaproszenie.
Do tego wszystkiego muszę dodać, że jesteś oczywiście influencerem, znanym start- up'owcem, mentorem, mówcą. Naprawdę sporo tego jest.
Dzisiaj to brzmi jak obelga trochę w dzisiejszych czasach.
Trochę się pozmieniało. Będziemy oczywiście to wszystko aktualizować. Bardzo dziękuję, że zaakceptowałeś nasze dzisiejsze zaproszenie.
Ja dziękuję.
Będziemy rozmawiać o lataniu, podróżach wszystkich co dookoła internetowego marketingu. Będziemy skupiać się wokół technologii chmurowych. Jeśli ktoś pokusi się o własny research, przeprowadzi własny monitoring sieci...
Wszystko mogę wyjaśnić. Byłem młody i potrzebowałem kasy. Te zdjęcia nic nie znaczą. To nie są moje pośladki na tym zdjęciu.
Jasne, jasne. Słuchaj, jeśli zrobimy własny monitoring sieci na twój temat, to na pewno nie da się przeoczyć informacji, że od 11 lat stoisz za Brand24 - narzędziem do monitoringu sieci mediów społecznościowych. Jaki tytuł pasowałby do Ciebie najbardziej, do Twojego charakteru działalności? Jesteś takim doradcą, szeryfem internetu, nadzorcą, spin doktorem?
(śmiech) Parówą. To jest najbardziej pasujący termin, dobrze opisujący poziom i moją jakąś tam retorykę.
Dobrze, ale wpisałbyś sobie to w swoją wizytówkę albo wygrawerowałbyś sobie to na drzwiach swojego office?
Nie sposób opisać wszystkich miejsc, w których jestem nazwany top parówą, albo naczelną parówą Brand24. Także to jest oficjalny termin. Zdecydowanie.
Słuchaj, jeszcze tak kontynuuje wątek monitoringu sieci. Zabawię się trochę w detektywa. Jest taki dział, zapomniany chyba dział na każdym profilu Facebook'owym, czyli taki dział: ulubionych. Wiesz co masz w ulubionych na swoim Fejsie?
Ula la.
W dziale sport. To ja Ci powiem.
I znowu, wszystko mogę wyjaśnić.
To ja Ci powiem. Masz Tomasza Adamka i to jest jeszcze spoko. Kiedyś tam się tego Adamka oglądało. Natomiast w kategorii drużyny...
Naprawdę mam Tomasza Adamka?
Naprawdę.
O żesz kurde!
Na fejsie Michał Sadowski lubi też MMA, dziewczyny na lajcie bez spiny, najlepsze dziewczyny, najtwardsze walki.
To prawda. Mieliśmy kiedyś taki projekt w klubie MMA, w którym się szkoliłem. Nagrywaliśmy tutoriale MMA, czyli najpopularniejsze typy dźwigni, obaleń i tak dalej, pokazywane przez dziewczyny. Taki projekt powiedzmy po godzinach. Taka powiedzmy edukacja na wesoło trochę, choć niektórych z tych dziewczyn nie chciałbym spotkać w ciemnej uliczce. Jak to się mówi, chyba spokojnie połamałyby na kolanie. Ja już chyba od jakichś 6 czy 7 lat nie zalajkowałem żadnej strony na Facebooku, więc to jest po prostu spadek z pięknych czasów Internetu, który był taki bardziej powiedzmy eldorado.
Pozmieniało się. Chcę Cię zapytać czy taki poziom informacji, o którym rozmawiamy tutaj, o dziewczynach z MMA, który polubiłeś w 2010, czy może w 2012 - taki detal może być przydatny dla działalności Brand24. Gdybyśmy badali Twój osobisty trend?
Nie. My nie używamy tego typu danych. Nie zbieramy takich danych o zainteresowaniach ludzi, tego, co polubili na Facebooku, czy na jakichkolwiek innych treściach społecznościowych. Nie mamy tej całej struktury zależności z premedytacją. Zapisywanie tego typu informacji mogłoby być postrzegane jako pewnego rodzaju profilowanie ludzi, a to jest śliski temat i nie chcemy tego robić. Naszym zadaniem jest wychwytywać wzmianki, informować o nich, analizować mniej lub bardziej połowę. Natomiast jakiś czas odeszliśmy od tego segmentu profili użytkowników czy jakiejś demografii mimo, że jest na to mega zainteresowanie, mega potrzeby po stronie klientów, to musielibyśmy wtedy wejść w taką ciemną stronę internetu, czyli mocniej wejść w tematy prywatności. Sytuacja, w której Brand24 miałby jakąś taką powiedzmy metryczkę polskich internautów czy coś takiego, to jest to też gigantyczna odpowiedzialność, której po prostu nie chcemy na siebie brać, więc z premedytacją odpuszczamy te tematy od już lat.
Gdyby ktoś jednak chciał analizować swój mały startujący brand...
Są takie firmy, które tego typu dane rzeczywiście zbierają, analizują i sprzedają. To całkiem dobry biznes, tylko trudny z perspektywy prawno - wizerunkowej. Brand24 jest taką firmą, która ma wizję dostarczania monitoringu mediów długiemu ogonowi biznesów z całego świata, czyli historycznie monitoring mediów to było coś, co było zarezerwowane dla topowych marek jak Coca Cola, IKEA, Panasonic. Głównie dlatego, że było to bardzo drogie. My, w oparciu o technologię, automatyzację, staramy się tak trochę demokratyzować ten dostęp do monitoringu. Chcemy, żeby nie tylko duże marki, tak jak, te które wspomniałem, słuchały swoich klientów, starały się lepiej zrozumieć swoich klientów w oparciu o te dane w internecie, ale też, żeby mniejsze, bardziej średniej wielkości marki również czerpały z tego styku pomiędzy marką a klientem. W tej chwili jednym z najważniejszych styków jest Internet.
Nakreślam ciągle czym jest Brand24 może dla osób, które jeszcze się nie zetknęły o dziwo. Wiążemy się z waszą usługą, wykupując abonament, czyli tutaj mamy do czynienia z modelem typu SaaS, Software Service, oprogramowaniem jako usługą. Kiedy dowiedziałeś się po raz pierwszy o takim rozwiązaniu? Czy to były studia, czy to było wcześniej?
To był jakoś 2009, 2010 rok, kiedy w poprzedniej firmie, byliśmy trochę takim wydawcą internetowym. Mieliśmy grupę portali, na których zarabialiśmy na reklamach, sprzedaży kampanii reklamowych. Po pierwsze to był trudny kawałek chleba, ale po drugie bardzo zawsze zależało nam na tym, co mówią o nas użytkownicy internetu, więc bardzo szybko zaczęliśmy wykupywać dostęp w narzędziach monitoringu mediów dostępnych na polskim rynku. Bardzo dużo tam brakowało. To znaczy brakowało tam danych. Często byliśmy w stanie sami znaleźć wyniki, których te narzędzia nie znalazły. Brakowało nam tam analityki, czyli te narzędzia w żaden sposób nie analizowały czy wynik jest ważny, czy nieważny, pozytywny, czy negatywny i tak dalej. Brakowało nam tam wygodnego interfejsu. Do tego były strasznie drogie, więc po prostu uznaliśmy, że jest to dobry moment, żeby samemu takie narzędzie stworzyć. Mieliśmy, przynajmniej tak nam się wtedy wydawało, know how, żeby coś takiego zbudować. Byliśmy zauroczeniu ideą Saas, gdzie w modelu subskrypcyjnym to po prostu jest taki trochę, w teorii przynajmniej, samograj. Tak uruchomiliśmy Brand24, które było kilkunastym narzędziem monitoringu w Polsce i 382 narzędziem monitoringu na świecie. Wydało nam się, że jesteśmy w stanie to zrobić trochę lepiej niż te rozwiązania, które były dostępne na rynku - i w aspekcie ceny i w aspekcie jakości interfejsu. Byliśmy w stanie poprawić to, co istniało wtedy. Tak ruszył Brand24. Na początku jako wersja polska, potem jako produkt globalny.
Czy od początku mieliście wizję wykorzystania chmury, by dotrzeć do klientów na całym świecie? Takie było wasze marzenie od początku czy ono się narodziło gdzieś po drodze?
Tak, to jest coś, czymś zauroczyliśmy w zasadzie jeszcze w czasach, w którym takim benchmarkiem dla wszystkich firm subskrypcyjnych był BaseCamp. Tam autorzy BaseCamp napisali kilka książek na temat różnych modeli biznesowych, na temat prowadzenia firmy. Dzisiaj może już trochę mniej, ale w tamtych czasach byli takimi celebrytami branży, powiedziałbym, interaktywnej, czy branży narzędziowej. Ta wizja nas zauroczyła. Wizja dotarcia do klientów z Meksyku, Korei Południowej, Japonii, Emiratów Arabskich bez wychodzenia z Wrocławskiego biura, choć przyznam, że w 2010, 2011 roku była totalnie abstrakcyjna dla nas. Ciężko było uwierzyć, że coś takiego mogłoby się wydarzyć. Czuliśmy duży pociąg do idei. Mieliśmy biznesy działające w chmurze. Bardzo rozbudzały naszą wyobraźnie. To, że Ty śpisz, a tam gdzieś klienci kupują twój produkt.
To teraz zostaniemy na polskim podwórku. Jest takie powiedzonko od Sasa do lasa. Czy masz rady dla przedsiębiorców, którzy planują wykorzystanie modelu Saas, by jednak w lesie nie wylądowali?
Powiem tak, tych porad jest naprawdę sporo i one się bardzo mocno różnią w zależności od tego, na którym etapie tego przedsiębiorcę spotykam. Natomiast większość ludzi, których spotykam, spotykam na początkowej drodze i najważniejszą informacją jest otwarcie się jak najszybsze na feedback ze strony klienta, jak najszybsze zderzenie naszego wyobrażenia produktu w faktyczną potrzebą klienta. Często widzę zespoły, które hermetycznie, bez kontaktu z klientem rozwijają jakiś produkt od wielu miesięcy czy nawet lat i często po tych latach, jak w końcu zderzają go z faktycznym klientem, okazuje się, że to zupełnie jest nie tego, czego ten klient potrzebował, oczekiwał. Więc ja jestem fanem tego, żeby w bardzo nawet prowizorycznej formie, nawet jak mamy tylko prezentacje w Power Poincie tego produktu, jakieś wstępy proof of concept, nic zautomatyzowanego już działać, już pokazywać. Myśmy kilkukrotnie, powiedziałbym, w Brand24 nowe funkcje czy sprzedawali nowymi funkcjami, które jeszcze nie istniały. To znaczy, przychodziliśmy do klientów, mówiliśmy: zobaczcie, tutaj jest taka nowa funkcja, która będzie robiła to i tamto, da wam taką i taką wartość. Dopiero w momencie, w którym widzieliśmy, że ci klienci mówią to przysłowiowe: shut up and take my money, faktycznie wdrażaliśmy ją technologicznie. Duży problem, który widzę wśród początkujących przedsiębiorców to jest właśnie jakby wdrażanie, a dopiero potem weryfikowanie tych potrzeb, co często prowadzi do kontrastu pomiędzy faktyczną potrzebą klienta, a tym co nam się wydaje, że będzie jego potrzebą.
A co podoba Ci się w SaaS'ie najbardziej, to znaczy oprócz wspomnianych momentów, kiedy Ty śnisz, a ktoś kupuje Twój produkt za granicami? Czy w ramach tych nowych trendów może już wykorzystujecie sztuczną inteligencję, albo uczenie maszynowe? Jak to wygląda u Was? Możesz coś zdradzić?
Tak, wykorzystujemy jedno i drugie i w analizie sentymentu i coraz częściej i coraz mocniej stawiamy swoje kroki w rozumieniu tekstu. Celem jest takim, żeby Brand rozumiał to, co w internecie piszą o markach i podpowiadał tej marce nie tylko to, że gdzieś tam ktoś ważny lub pozytywnie, lub negatywnie pisze na twój temat, ale też podpowiadał, że pisze na twój temat w kontekście czegoś, w kontekście malowania twoich samochodów, albo w kontekście jakości obsługi klienta w twojej firmie. To rozumienie tekstu jest celem. Natomiast ja najbardziej cieszę się tym modelem dlatego, że jest to model stworzony do takiej właśnie kuli śniegowej. Historycznie kilka razy porównywałem sobie Brand24 z biznesami, które sprzedają różnego typu produkty, które nie są w modelu abonamentowym, tylko raczej w modelu jednorazowego zakupu. Jak sobie zdawałem sprawę, że jakby co miesiąc zaczynasz tak naprawdę od zera, żeby wygenerować przychód, bo to, że wygenerowałem super przychody w zeszłym miesiącu, super wpływy dla firmy to nie gwarantuje mi przychodów w tym miesiącu. Muszę znowu od zera tą sprzedaż wygenerować, a to w jakimś sensie by pewnie mi ryło strasznie beret. To się wiąże pewnie z gigantyczną presją. Presja w SaaS'ach również istnieje, ale presja w SaaS'ach jest bardziej na wzrost i na procent tego wzrostu, na jego gradient. Jakby z miesiąca na miesiąc w domyśle, oczywiście nie liczą pewnego churnu, tych klientów się utrzymuje. Nawet jeśli mamy 5, 6% churnu, to 95% naszego portfolio, które zgromadziliśmy w styczniu, ono w lutym nadal będzie. Ja nie zaczynam od zera, tylko mogę się w pewnym sensie skupić na tym, żeby nabudować kolejną górkę na tym już istniejącym portfolio. W tych tradycyjnych nie abonamentowych biznesach co miesiąc w pewnym sensie zaczynasz od zera i to byłoby dla mnie bardzo ciężkie do udźwignięcia. Psychicznie myślę też, że w pewnym sensie dla sprzedawców.
Przyglądasz się jeszcze jakimś trendom, które pojawiają się na horyzoncie, które mogą być obecne na rynku w 2021 - 2022?
Cały czas. Przede wszystkim cały czas poszukujemy nowych źródeł danych. Musimy trzymać mocno rękę na pulsie, żeby być świadomym powstania nowych, dużych źródeł treści, które z perspektywy naszych klientów mogą być ważne. W ostatnich miesiącach tudzież latach takimi czołowymi serwisami, które wbijały się szturmem do wyników były z jednej strony treści z TikToka, z drugiej strony treści typu podcast. Zauważyliśmy bardzo dynamiczny wzrost znaczenia tych dwóch typów treści. TikTok, wiadomo, bardzo szybko wbił się na firmament najpopularniejszych sieci społecznościowych na świecie. Bardzo szybko obserwujemy też wyrasta z tego takiego stereotypu lipsync'ów i tak dalej.
Jesteś tego przykładem. Gratki tych 100 tysięcy obserwujących Twojego kanału.
Dziękuję. Tak zażyłem jakbym nazywał lipsync czy tańczenie głupimi. TikTok też w dużej mierze wypłynął na jakichś takich filmikach gdzie ktoś się przewracał, coś ktoś gdzieś głupiego robił i tak dalej. To jest normalne, bo jak sobie prześledzimy historię Instagrama czy nawet Facebooka to w wielu przypadkach... Ja pamiętam jak na Instagrama się mówiło, że to jest tylko w zasadzie foodporn, czyli zdjęcia żarcia i tam trochę fitnessu, a w tej chwili stał się platformą skupiającą wszelkie możliwe gałęzie naszego życia. Podobnie dzieje się z TikTokiem. Widać tam już profile kolejarzy, chirurgów, naprawdę najróżniejszych grup, które gdzieś tam zaistniały. Myślę, że to jest ciekawy trend, który my musimy w Brand24 uwzględnić, bo naszym celem jest wyłapywaniem wszelkich istotnych wzmianek na temat produktów czy marek i coraz częściej te istotne wzmianki właśnie pojawiają się na TikToku. Ja w zasadzie w zeszłym tygodniu pisałem na swoich mediach społecznościowych, że coraz częściej przeglądając projekty klientów czy moje własne projekty, które tam gdzieś w ramach zainteresowań śledzę, coraz częściej widzę w rankingu topowych treści właśnie treści TikToka, które przebijają się bardzo wysoką interaktywnością, bardzo wysoką ilością odsłon, szerokim zasięgiem. Grupa docelowa tego serwisu cały czas rośnie, dosłownie i w przenośni. Powiększa się zasięg tego serwisu, ale też jego odbiorcy dorastają, stają się coraz starsi. Bardzo ciekawy trend. Druga, o której wspomniałam, to podcasty. Nie muszę chyba nikogo przekonywać. Wszyscy, którzy słuchają tej audycji, pewnie sami są w pewnym sensie zafascynowani podcastami czy są użytkownikami podcastów. Z naszej perspektywy treści czy wzmianki na temat marek, które pojawiają się w podcastach, są absolutnie w top kluczowych treści. One często mają bardzo duży wpływ na to, co ludzie potem widzą w Google Analytics'ie, jak widzą skoki na ruchu bezpośrednim. Często są to skoki wynikające z jakiejś wzmianki w podcaście, albo w tego typu treściach. Także tutaj też bardzo wcześnie musieliśmy wdrożyć system monitoringu podcastów. Na najbliższe lata właśnie wypatrujemy takich kolejnych trendów, kolejnych platform, kolejnych typów treści, na których warto byłoby się skupić.
Wideo, podcasty. Wideo jest dosyć oczywiste. Jesteśmy wzrokowcami i mamy coraz większe telefony. Natomiast podcasty są o tyle zastanawiające, przynajmniej dla mnie, i to jest moje pytanie do Ciebie, czy uważasz, że ten wzrost popularności wynika po prostu ze zmiany modelu życia, więcej czasu spędzamy w korkach, jesteśmy bardziej zajęci, chcemy mieć coś w tle. To jest bardzo fajny sposób pozyskiwania wiedzy. Czy sam korzystasz z podcastów? Lubisz słuchać czy raczej wolisz je nagrywać?
Zdecydowanie, a większość w tej chwili treści, jakie konsumuję, konsumuję w postaci audio. Czasami są to podcasty, czasami są to audiobooki, ale bardzo, bardzo rzadko czytam. Większość słucham, bo jestem w stanie to połączyć z innymi czynnościami jak właśnie powrót autem do domu, albo spacer czy bieganie, czy cokolwiek innego. Popularyzacja podcastów to jest tak trochę demokratyzacja wyboru treści, których chcemy słuchać. Wcześniej słuchaliśmy radio, gdzie audycje czasami były nam po drodze, a czasami nie. W tej chwili widać tą demokratyzację wyboru. Obserwujemy to od lat, gdzie telewizja traci na rzecz, powiedzmy, treści dostępnych na żądanie.
Nie sposób pominąć pandemii. Mieliśmy odrobinę więcej czasu, tak globalnie ostatnio. Jaki ruch zaobserwowaliśmy w Brandzie?
Firmowo nie był to dla nas trudny okres na szczęście. Pandemia, przynajmniej na razie, nie wpłynęła jakoś drastycznie. Przynajmniej nie na wyniki marki. Jeśli miałbym coś spekulować, to pewnie powiedziałbym, że nawet może to wpłynąć pozytywnie na Brand24, ponieważ więcej niż kiedykolwiek interakcji pomiędzy marką a klientem ma miejsce w internecie, niż w offline, bo powiedzmy, sklepy są zamknięte. To jest w pewnym sensie woda na nasz młyn, bo mamy co monitorować w pewnym sensie, więc tu widzimy bardzo duże wzrosty ilości dyskusji, duże wzrosty też zapytań średnich na temat marek w internecie. Już przed pandemią 90 parę procent ludzi przed zakupem czegokolwiek w zasadzie robili internetowy research na temat marki czy produktu w internecie. W tej chwili pewnie ten procent, w szczególności w przypadku produktów droższych niż 100 złotych, zaczyna dobijać do 100%, więc w zasadzie w tej chwili każdy przed zakupem czegoś bardziej istotnego faktycznie sprawdza te opinie w internecie. Siłą rzeczy te opinie w internecie mają coraz większy wpływ na sprzedaż lub jej brak, a jeśli się tak się dzieje, to monitoring tego, co się w tych opiniach pojawia, staje się coraz bardziej kluczowy dla wielu firm. Na pewno widzimy podczas pandemii trendy. Internet staje się głównym punktem styku. Marki bardzo dynamicznie przenoszą albo rozbudowują budżety online, których nie zawsze jesteśmy w stanie prześledzić efekty kampanii reklamowych w postaci takich namacalnych rzeczy jak kliki czy sprzedaże. Wiadomo, że kampanie reklamowe w ogromnym wymiarze wpływają na rozpoznawalność marki, czyli ja nie kliknę w baner, ale zapamiętam markę i później wpiszę w Google. To jest bardzo ciężko mierzyć, wpływ takiej reklamy, a potem wpisania w Google, wiec Brand24 daje zestaw pomocniczych metryk, które pozwalają to sobie sprawdzić czy zmierzyć. Na pewno widać, że cywilizacja przenosi się do internetu i ta pandemia w wielu branżach jest bardziej akceleratorem pewnych procesów niż wywróciła do góry nogami. Czyli rzeczy, które obserwowaliśmy już od lat. Rzeczy, które zakładaliśmy, że wydarzą się dopiero w przeciągu najbliższych 10 lat, wydarzyły się w ci kilkunastu miesięcy.
Zwłaszcza zmiana modelu pracy. Widzę za Twoimi plecami biuro.
Tak, pusta firma. Chwilę przed ogłoszeniem narodowej pandemii wprowadziliśmy remote first i w tej chwili cały czas go utrzymujemy. W biurze rzadko kiedy jest więcej niż 7 osób i chyba już tak zostanie. Chyba po prostu będziemy przebudowywać całe biuro bardziej w model takiej przestrzeni co-workingowej, gdzie w dowolnym momencie można sobie przyjść. Bardziej w modelu home-desk niż naszych własnych biurek, które są nasze. Więc też firma się przemodeluje na tą formułę. Ma to też swoje plusy. Największym minusem jest oczywiście ograniczona integracja. W tej chwili strasznie tęsknimy za sobą wzajemnie. Przynajmniej ja tęsknię za ludźmi. Mam nadzieję, że do pewnego stopnia, przynajmniej kilka razy w miesiącu będziemy się tu spotykać w większym gronie na żarciki i na okazjonalną wojnę na nerf guny, będziemy mogli się spiknąć.
I to wszystko chyba byłoby niemożliwe bez chmury, bez pakietu nawet prostych dokumentów, na których się pracuje.
Zdecydowanie. My od lat bardzo mocno korzystamy z najróżniejszych narzędzi. Cała firma jest w tej chwili zdigitalizowana. Ze względu na pandemię też wprowadziliśmy elektroniczne podpisy, więc w zasadzie w tej chwili firma naprawdę może pracować z dowolnego miejsca na świecie.
Korzystacie z pakietu biurowego Google. W codziennej pracy, co lubisz szczególnie, a co być w ogóle zmienił, a do czego nie zaglądasz? Masz jakieś ulubione narzędzia?
Tak, ta święta trójca, Google Sheets, Google Doc i powiedzmy Google Slides jest naprawdę jednym z podstawowym narzędzi w naszym życiu. W zasadzie w tej chwili jak zdzwaniałem się z Tobą, to miałem otwartego Google Slides i wspólnie z kilkoma osobami pracujemy nad draftem nowego takiego, powiedziałabym, bardzo zaawansowanego raportu czy przykładu takiego zaawansowanego raportu na temat marki, który chcemy sprzedawać, upsell'ować topowym klientom. To jest dla mnie naprawdę ogromna wartość, że tutaj jakby stosujemy kolaborację między wieloma osobami z Brand24, ale także spoza Brand24, bo przyznam, że tak zaraziliśmy tym uzależnieniem od chmury kilka firm, z którymi pracujemy czy na przykład naszych doradców giełdowych. Wcześniej to wyglądało tak, że na przykład prasówki giełdowe to oni przygotowywali w Wordzie. Posyłali nam, myśmy nanosili poprawki, bo to było śledzenie komentarzy. To była droga przez mękę, żeby trzymać wersjonowanie, potem łączyć te pliki, żeby nic nie zniknęło. W tej chwili od wielu lat przeszliśmy w model, w którym po prostu współdzielimy te pliki. Pracujemy nad nimi wspólnie w chmurze i to z mojej perspektywy nie ma słabych stron. Ja bym sobie życzył, żeby te wszystkie narzędzia były, kiedy zaczynaliśmy z Brand24, bo rzeczywiście myśmy pierwszą ewidencję sprzedaży robiliśmy w Excelu. Nie mieliśmy wtedy CRM. Pierwsze jakieś analizy robiliśmy czy w Power Poincie, czy w tego typu narzędziach. I to rzeczywiście była droga przez mękę. Moment, w którym przeszliśmy na chmurę, to był moment, w którym po prostu zaczęliśmy oszczędzać dużo więcej czasu, ale też popełniać mniej błędów, które wynikały gdzieś tam z różnego wersjonowania, z tego, że gdzieś tam, czegoś zapomnieliśmy, gdzieś tam, czegoś ktoś nie zauważył, bo na koniec tylko w zasadzie jedna osoba była takim proxy pomiędzy gotową pracą, a wypuszczeniem jej na świat. W tej chwili współdzielenie dokumentów sprawia, że jest wiele osób, które są w stanie wychwycić jakiś błąd. Wiele osób, które też w stanie są zaobserwować różnego typu trendy czy zjawiska, a wykorzystujemy te integrację, tych narzędzi chmurowych z naszą hurtownią danych, więc my sobie te dane eksportujemy, czy do Google Sheet albo zaciągamy z Google Sheet, lub innych narzędzi. W pewnym sensie ułatwiamy dostępność do tych danych wewnątrz firmy. Dzięki czemu często mam tak, że rzeczy, od których się odbijam przez kilka tygodni, szukam jakiejś prawidłowości, jakiegoś wzorca, jakiegoś trendu w danych i nie widzę go, a ktoś, kto tym się nie zajmuje na co dzień, zajrzy do tych danych i od razu to zauważy, dlatego że ma po prostu świeże spojrzenie. Nie jest, w pewnym sensie, umoczone latami analiz tego typu treści, a ta szeroka dostępność tych danych też jest w stanie naprawdę rozwiązywać problemy. To bardzo pasuje do kultury otwartości, którą ja mocno w firmach promuję, czyli jakby właśnie dzielenia się problemami, dzielenia się danymi, otwierania się na to, żeby ktoś gdzieś czasami z nieoczekiwanej strony był w stanie nam w tym problemie pomóc.
Była jakaś eksplozja kreatywności, to znaczy, rozumiem, że czas można przeznaczyć, jakby oddelegować pracę w inne miejsca. Realnie zauważyłeś to w firmie?
Zdecydowanie, powiem tak, jakość poprawiła się ze względu na brak tych fuckup’ów, o których wspomniałem, które często wynikały z głuchego telefonu albo właśnie z wersjonowania. Jeśli podawaliśmy sobie pliki w załącznikach mailowych, to tak jak mówię, często się pojawiały jakieś fuckup’y. W przypadku pracowania w chmurze, problem został bardzo szybko rozwiązany. Oczywiście współdzielimy czy współtworzymy te treści, to uwolniliśmy sporo czasu, dzięki któremu mogliśmy po prostu zrobić więcej.
Wracam do wywołanych na początku kebabów. Umówmy się, że jak jakieś pytanie już się pojawiło w tym rok, jak się powtórzyło. Wiem, że ty udzielasz tony wywiadów, to umówmy się, tak jak kiedyś mówiło się pomidor, hasło: „kebab”. Jak nie chce ci się o czymś gadać, to mów: „kebab” i przechodzimy do następnego. Dlaczego tak długo zwlekałeś z pierwszą kawą, czy to już się wydarzyło i czy to było w 2016? Bo zawsze byłeś fanem Pepsi.
Wow, rzeczywiście, tak. Wcześniej jedyny mój dostęp do kofeiny to był w postaci napojów gazowanych różnego typu, natomiast w pewnym momencie żona mnie przekabaciła, żebym spróbował kawy i od tamtej pory, miałem wtedy chyba trzydzieści dwa czy trzydzieści trzy lata. To było gdzieś z pięć lat temu i…
To by się zgadzało.
Od tamtej pory stałem się kawoszem.
Dobrze. Jeszcze ten podatek cukrowy. Dobrze, że przeszedłeś na tę stronę mocy.
Kawa jest pewnie trochę zdrowsza.
Wracając do prehistorii, okresu przed pandemią tak w ogóle, sądzisz, że to tak ważne wydarzenie także dla IT, że można teraz wyróżnić dwa okresy – przed i po pandemii w świecie IT?
Tak. Myślę, że z wielu aspektów można tak powiedzieć. Nawet jeśli to nie wpływa na biznes, w sensie sprzedaży churnu w naszym przypadku i tak dalej, to wpływa to na całą otoczkę, czyli rekrutację, sprawy HR-owe, utrzymanie załogi zmotywowanej. To jest trudniejsze pewnie niż kiedykolwiek, z tego względu, że nie spotykamy się w biurze, nie mamy tych wspólnych żartów, wspólnie spędzonego czasu, staramy się robić integrację na Meet'sie, na różne inne sposoby, ale to jest bardzo trudne. Więc nawet jeśli firmy nie dotknęło sprzedażowo COVID, to dotknął ją na pewno przez pryzmat tych praw ludzkich, spraw zarządzania kapitałem ludzkim. To dla wielu jest wyzwanie. Wyzwanie w postaci, jak sprawić, żeby ludzie z czasem nie stali tylko się takimi trochę kontraktorami, którzy nie za bardzo czują cokolwiek do firmy, a po prostu robią stąd do wieczora swoją robotę i tyle. Nie traktują jej jak rodziny, a tak lubię myśleć. Gdzieś tam załoga Brand24 podchodzi do pracy albo część załogi Brand24 podchodzi do pracy w naszej firmie.
A jak wpłynęło to na wygląd Twojego dnia? To znaczy, jak wygląda obecnie Twój dzień, Michała Sadowskiego? Od czego zaczynasz? Od sprawdzenia maili, kursu giełdowego, odśnieżasz podjazd, co robisz?
Wiesz co, to wygląda podobnie. Budzę się i sprawdzam sobie notyfikacje z nocki. Sprawdzam czy były jakieś wzmianki na temat naszej własnej firmy. Sprawdzam czy ktoś, coś nie pisał na Slacku, sprawdzam sobie sprzedaż z godzin nocnych jak wyglądała. Kurs sprawdzam raz na tydzień, dwa. Zaglądam do tego. Chyba że coś się dzieje, to wtedy częściej. Jakby wychodzimy z założenia, że lepiej skupić się na biznesie niż na kursie. Kurs to doceni, powiedzmy, długoterminowo pewnie. Potem zawożę moje córki czy jedną z moich córek zawożę do szkoły, żona zawozi do przedszkola drugą. Spotykamy się w biurze, a czasami nie, czasami wracamy do domu i pracujemy z domu. Wtedy, kiedy są warunki do tego, staram się jechać do biura z tego względu, że po pierwsze lubię od czasu do czasu spotkać ludzi, którzy też się przez to biuro przewijają, po drugie to tworzy pewnego rodzaju nawyki, dzięki którym my jesteśmy w stanie, myślę, też trochę pracować efektywniej. Ja też nie mam największego mieszkania, więc warunki do pracy w domu są dużo słabsze niż warunki do pracy z biura. Jestem w biurze od 8:00 zazwyczaj i tak gdzieś między 16:00, a 17:00 spadam. Potem jestem oczywiście cały czas gdzieś tam dostępny. Zaglądam dużo na Slacka. Sprawdzam czy coś się nie dzieje, odpowiadam na pytania i tak dalej. Natomiast wieczory zazwyczaj poświęcam jakimś tam hobby lub rodzinie.
A czy korzystasz z rodziny, mówię tutaj o córkach, jak wygląda kwestia regulacji do TikToka i dostępu do mediów społecznościowych? Masz jakieś rady dla rodziców jako ekspert?
Nie, córki nie mają jeszcze. Za młode są na to. Nawet ze względu chyba na regulaminy są za młode, żeby mieć dostęp do tego.
Czaję, ale dopuszczasz taką sytuację, gdy osiągną już pewien wiek, a jeśli tak, to kiedy to nastąpi - jak widziałbyś coś takiego? Oczywiście mówimy tutaj o zmianie modelu pracy, zmianie modelu życia, a dzieciaki też na pewno cierpią i też trzeba o nie zadbać w tej wyjątkowej sytuacji.
Jasne. Moja córka często mówi, że chciałaby, żeby jej drugim zawodem było bycie youtuberem – biologiem i youtuberem, czyli jeździć po świecie i badać rekiny i opowiadać o tym na swoim kanale YouTube.
A to fajne!
Więc absolutnie, jak tylko będą w wieku, który na to pozwala, będą miały taką możliwość. Choć oczywiście pod pewnymi obostrzeniami. Wszystko jest jakby spoko, jeśli jest robione z głową, jest robione w umiarze. Tutaj pewnie z dostępem do mediów społecznościowych jest podobnie. Może być to duża wartość, może to być duży problem. Szczęśliwie mają ojca, który żyje z monitoringu Internetu, więc będzie mi pewnie ich bardzo łatwo, akurat w ich przypadku, śledzić to, co się tam dzieje i w pewnym sensie być do pewnego wieku jakimś tam gwarantem tego, że to jest robione raczej z korzyścią dla nich niż tymi ryzykami.
Chyba o to chodzi, prawda, żeby w monitorować aktywność swoich dzieciaków w sieci, po prostu.
Tak, w pewnym momencie, stanie się to duża, o ile już nie stało się, pewną dużą niszą do zagospodarowania, powiedzmy, biznesowego, usługa monitorowania aktywności dzieci w Internecie.
Co cię trzyma w Polsce, prócz pandemii obecnie może i lokalizacji firmy i może rodziny, ale wiem że sporo podróżujesz karmisz sieć fotami. Dlaczego na przykład nie prowadzisz firmy, zwłaszcza teraz, jest to taki sprzyjający okres, z ciepłego i słonecznego miejsca, nie zasypanego śniegiem?
Powiedzmy, że sam zadaję sobie to samo pytanie, ale przede wszystkim ze względu na szkołę. Moja starsza córka jest już w trzeciej klasie, więc nie chcemy, żeby tam miała jakieś różnice programowe do wyrobienia czy coś takiego. Także powiem, że dobrze się żyje z Polski. Oczywiście to trochę brzmi kontrowersyjnie, bo nie wchodząc za mocno w politykę, wiemy, że dużo tematów niestety ocierających się o politykę, czy mocno z tą polityką związanych, jest kontrowersyjnych, problematycznych i tak dalej, ale jakby miałem tę przyjemność mieszkać już w różnych miejscach na świecie i uważam, że Polska jest naprawdę zajebistym krajem do życia. Wiem oczywiście, że jest dużo takiego gadania: „O Jezu, mój kraj taki straszny, ja wyjeżdżam”. Zresztą w pewnym momencie może się okazać, że to będzie bardzo prawdziwe, natomiast uważam, że w Polsce jest bezpiecznie. Mamy dostęp do wszystkich dobrodziejstw cywilizacji, które można byłoby sobie pewnie gdzieś tam wymarzyć, które są ludziom potrzebne. Mamy dobre połączenie z całym światem. Bardzo łatwo i samolotem czy nawet czasami samochodem dotrzeć w bardzo fajne miejsca. Zresztą tych bardzo fajnych miejsc jest też sporo w Polsce. Poza tym, jakby umówmy się, miejsca są fajne na tyle, na ile są fajni ludzie, z którymi tam jesteśmy, więc wolałbym bym spędzić wakacje nad zalewem w Mietkowie niż w Dubaju, biorąc pod uwagę, że nad zalewem w Mietkowie są z nami przyjaciele, rodzina i ludzie, z którymi po prostu uwielbiam spędzić czas wolny. Wolę być nad zalewem w Mietkowie z nimi niż w Dubaju sam, więc naprawdę nie narzekam.
Jasne. Widziałeś „Breaking Bad”?
Jasne.
Samoloty są trudniej dostępne teraz. Mam taki pomysł, że może po prostu wystarczy, że kupisz kampera. Masz tam w środku laboratorium, zamiast dragów, masz po prostu odczynniki i masz testy na COVID. To może być plan na podróże, zwłaszcza po kontynencie. Trochę sobie je przeorganizowałeś, czy latasz w miejsca, które można?
Ja Ci powiem, że my mamy zaplanowane taki road trip po Europie kamperem. Zobaczymy jeszcze, na ile to wypali, ale chcemy skoczyć do kampera i przez dwa tygodnie zrobić objazdówkę. Dolomity, wybrzeże Liguryjskie i tak dalej. I może nawet aż do Hiszpanii dojechać, więc jak najbardziej. Dobrze trafiłeś w tę potrzebę. Z połączeniami samolotowymi to teraz się trzeba mocno nagimnastykować, ale nadal jest to możliwe. Ja w tej chwili jestem fanem wyjazdów z biurami turystycznymi, bo one są pewnego rodzaju gwarantem tego, że wrócisz, że ktoś po ciebie przyleci. Mamy tam jakieś kolejne wyjazdy zaplanowane. Nawet w tym miesiącu chcemy gdzieś tam sobie polecieć. Mieliśmy już lecieć, ale złapaliśmy COVID-a wszyscy, ale teraz w tej chwili może jako ozdrowieńcy będziemy mieli troszkę większy komfort tego, żeby gdzieś tam polecieć.
Fajnie już być po, mimo że nie jest to stu procentowy gwarant bezpieczeństwa.
Fajnie, nie fajnie. Nie polecałbym tego komukolwiek, bo nie jest to najłatwiejsza choroba do przejścia. Nawet w takim oględnie, bez hospitalizacji, to nie jest coś przyjemnego. Myślę, że relatywnie mało się mówi o powikłaniach związanych z COVID-em, że mogą być bardziej dotkliwe niż sam COVID.
Wiem, że podróżujesz z rodziną. Pewnie znowu, jak powiedziałeś, będziesz nas karmić fajnymi fotkami z pięknych miejsc i wideo na TikToku.
Staram się.
Jak Ci się udaje połączyć to życie zawodowe z byciem w domu? Czym jest w ogóle dla Ciebie work life balance? Są opinie, że w ogóle jest to nierealne, że to jest mrzonka.
Wiesz co, ja często jestem o to pytany i ja tak nie do końca widzę to rozdzielenie. To znaczy u mnie praca i jakby życie się tak mocno przenikają. Jeśli praca jest twoim hobby, to znaczy ja, gdybym nawet miał na koncie miliony złotych, których niestety nie mam, robiłbym pewnie dokładnie to samo, co robię w tej chwili, bo lubię to po prostu robić. Tak naprawdę trudno to rozdzielić. Rozumiem to, jak to się dzieje w przypadku, w których ludzie nie kochają swojej pracy. Jest to forma po prostu zarobienia na chleb i tyle. Wtedy rozumiem to rozdzielenie. Natomiast w przypadku, w którym ma się to szczęście, że udało się pozyskać pracę, która jakby nawiązuje do hobby, pozwala się rozwijać, pozwala robić to, co się w życiu lubi, to ten work life balance jest naprawdę łatwy. Nie mam jakiś specjalnych technik, żeby te dwie rzeczy rozdzielić. Nie ma jakiś specjalnych problemów, że po prostu potrzebuję raz na pół roku tydzień wyłączyć komórkę i się odciąć, bo mi się już głowa lasuje. Raczej nie mam takich problemów.
Mam wrażenie, obserwując to co robisz, czym dzielisz się w sieci, że to wszystko się przenika i w jakiś harmonijny sposób współgra.
Tak, tak, dokładnie jest tak jak mówisz. To znaczy akurat wybrałem sobie często hobby, które są często komplementarne i na przykład to, że od wielu lat jeszcze zanim mocniej zainteresowałem się fotografią, interesowałem się montażem filmów wideo. Bardzo pomogło Brandowi, bo Brand przecież wyrósł w dużej mierze na takich śmiesznych filmikach. Internety robię czy tam jakieś filmiki z powitania znanych klientów. To były takie dla nas kamienie milowe w rozpoznawalności. Sprzedażowo były kamieniami milowymi i tak dalej, więc ta pasja wideo tutaj bardzo mocno się przydała. Podobnie pasja foto bardzo mocno się przydaje, bo ja akurat w fotografii jestem fanem minimalizmu i staram się szukać kadrów, w których paradoksalnie trudniej jest pokazać mniej niż więcej. To się bardzo mocno przelewa na tematy produktowe, na tematy projektowania produktu. Nawet tematy copywritingowe, gdzie staram się kondensować wiadomości po to, żeby wykorzystać bardzo krótką uwagę użytkownika do powiedzenia tego, co najważniejsze, a nie powiedzenia wszystkiego, co tylko mogę powiedzieć. Pasje, one pozornie są zupełnie z czapy, ale paradoksalnie bardzo łatwo jest znaleźć tam punkty wspólne. Nawet to, że bardzo lubię piłkę angielską, jestem kibicem Liverpoolu. Bardzo często gdzieś tam na jakiejś konferencji prasowej, wypowiedziach albo nawet w zachowaniach trenera, odczytuję jakieś takie sposoby budowania relacji z ludźmi w zespole, które potem pomagają mi, ułatwiają mi jakby pracę. Często jest tak, że po prostu jak jesteśmy turbo otwarci, jak mamy empatię, dzięki której jesteśmy w stanie skojarzyć czasami dwie zupełnie dziwaczne dziedziny, w sensie niezwiązane z sobą, jak na przykład budowanie SaaS'ów i kibicowanie Liverpoolowi wydaje się być abstrakcyjnie daleko od siebie. Natomiast często jest bardzo dużo części wspólnych, w których jedna pasja tak naprawdę wspiera drugą.
To fajne rady. Sporo się pozmieniało u Ciebie od tytułu „Najlepszy Startup 2012". Pamiętasz w ogóle przepowiednię o końcu świata w 2012?
Tak, Aulery 2012.
Tak. Istnieje przesłanka, że ktoś się rypnął w cyferkach i tej przepowiedni Majów o końcu świata, i że ten koniec świata z 2021 ma być jednak po zmianie cyfr na 2021. Ale tak bardziej optymistycznie, co może przynieść rok dla Twojej branży, dla w ogóle biznesu? Już tak pokrótce, już kończąc, na czym ewentualnie można rosnąć, czym się podlewać?
Myślę, że tutaj nikogo nie zaskoczę, że przyspieszą te procesy przejścia wszystkiego do Internetu, o których rozmawialiśmy. Firmy będą dramatycznie poszukiwać sposobów na to, żeby związać ludzi z firmą nawet przy pracy zdalnej. Myślę, że coraz większa będzie konkurencja, niestety, na rynku pracownika. Pierwsze, powiedzmy, takie podrygi COVID-a w szczególności w naszej branży, bo na początku wydawało się, że COVID sprawi, że ten rynek znowu będzie pracodawcy, a że skoczy bezrobocie i tak dalej. Natomiast w branży cyfrowej stało się moim zdaniem wręcz odwrotnie, bo musimy pamiętać, że bardzo dużo firm zagranicznych stało się remote first i otwarły się na pracę na przykład z Polakami. W tej chwili Brand24 na przykład, nie konkuruje już tylko marketerów, programistów, sprzedawców z innymi firmami z Wrocławia czy okolic, ale też konkuruje o nich z firmami z Doliny Krzemowej, Izraela, Emiratów Arabskich i najróżniejszych innych miejsc na świecie, gdzie często kieszenie są głębsze niż nasze, więc pewnie będziemy obserwować takie coraz mocniejsze rozproszenie. Mimo pewnie restrykcji pandemicznych, będziemy obserwować coraz więcej ludzi, którzy staną się takimi trochę nomadami, podróżującymi od miejsca do miejsca, czy żyjącymi z dala od miejsca urodzenia, w najróżniejszych miejscach na świecie. No i tyle. Z takich szybkich obserwacji mogę pewnie te rzeczy wskazać.
Brakuje Ci występów na żywo, czy wolisz tak jak my, zdalnie rozmawiać?
Nie, nadal mam od czasu do czasu konferencje. W tej chwili mam je dużo rzadziej, bo kilka razy do roku. Swego czasu miałem setkę prelekcji rocznie i to było…
Maraton.
To była ciężka praca. Dużo czasu w samochodzie. Natomiast w tej chwili jest ich mało i to jest dobre też, bo jestem w stanie pilnować ich jakości. Jestem w stanie nauczyć się czegoś nowego między nimi i dzięki temu być w stanie podzielić się jakąś nową wiedzą, a nie tylko powtarzać to samo, co już ludzie słyszeli dziewięćset tysięcy razy ode mnie. Także nie brakuje mi tego spadku konferencji, chociaż rozumiem, że to dla wielu, powiedzmy, dla branży eventowej jest bardzo duży problem.
Prowadzący: Michał Sadowski, CEO albo, jak mówi sam o sobie, „parówa” Brand24 był naszym dzisiejszym rozmówcą FlyTalks. Dzięki za wszystkie rady, cenne wskazówki, to jak może wyglądać ten rok. Wszystkiego dobrego w tym roku dla Ciebie i dla twojej firmy…
Super.
…i rodziny.
Jeszcze raz dzięki i wzajemnie.