Talk to my backend, czyli Miłosz Kusiciel o platformie chmurowej GCP
11 lipca 2021Jak wyglądają chmury z perspektywy Head of Technology? Żeby uzyskać odpowiedź na to pytanie, zwracamy się do… właśnie do Head of Technology. W czwartym odcinku FlyTalks Miłosz Kusiciel dzieli się doświadczeniami z 12-letniej współpracy z software house’m Merixstudio, a co za tym idzie, z tysiącami ambitnych specjalistów, setkami globalnych firm i dziesiątkami zagranicznych startupów technologicznych. Z gracją podcastera prowadzącego “Piątki po deployu” opowiada o realizowanych projektach czy o tym, jak przetrwać rozmowę kwalifikacyjną do software house’u. Dzieli się spostrzeżeniami o pułapkach czyhających na nowe startupy oraz wskazuje, jak Merixstudio oraz technologie chmurowe pomagają obejść te przeszkody.
“Nie wyobrażam sobie startupu, który miałby nie korzystać z rozwiązań chmurowych. To jest coś, co daje taką elastyczność, jakbyśmy mogli bez problemu przestawiać ściany w domu, bez większego remontu i kurzu” – tę i inne złote myśli Miłosza usłyszysz w odcinku FlyTalks!
W odcinku wystąpili:
Przeczytaj odcinek:
I znowu w chmurach. Startujemy z kolejnym odcinkiem FlyTalks, który może pokazać technologię od nieco innej strony. Gaście sygnalizację, zapiąć pasy, witamy na pokładzie. Dzisiaj w fotelu obok Miłosz. Od razu przedstawiam dzisiejszego gościa. To spec od technologii, doświadczony deweloper, Phyton Expert, i co najważniejsze - Head Of Technology w MerixStudio, ale także podcaster Miłosz Kusiciel. Cześć.
Cześć. Teraz ruszamy jeszcze z vlogami, bo nam się spodoba forma wideo, bo ja mam za sobą background aktorski ogólnie. Na filmwebie jestem na przykład.
Naprawdę?
Nie wiem czy sprawdziłeś. Konrad, nie sprawdziłeś tego?
Nie, w sensie dotarłem do innych filmów o innej tematyce związanych z Twoją historią. To niskobudżetowe kino. Ty mówisz pewnie o hollywoodzkich produkcjach. W czym zagrałeś?
Dokładnie ,,Koniec świata u Nowaków" reżyser Andrzej Maleszka.
Czemu to rzuciłeś?
Właśnie to był taki epizod. Byliśmy w takiej klasie aktorskiej, ale problem był taki, że nie potrafiłem wymówić niektórych słów. W scenariuszu było napisane, że mam powiedzieć ZX Spectrum. Ja nie mogłem za cholerę tego wymówić w ogóle. Ale już nie ma co wracać.
Show must go on. W sumie niedaleko obok ZX Spectrum wylądowałeś, bo przecież jesteś związany z branżą IT, komputerami, od 11 lat z MerixStudio - to po pierwsze, gratulacje.
Dziękuję bardzo. W kwietniu. W ogóle pierwszego kwietnia. Zatrudniono mnie w Prima Aprilis.
Możemy zbić sobie piątkę. Ma tak samo. Taki wewnętrzny firmowy żart. Tak to traktuję.
I też tak mówisz, że ten żart utrzymuje się aż do dzisiaj.
Tak, a dzisiaj jesteś też Head of Technology w MerixStudio. Co wiąże się z tym stanowiskiem? Za co odpowiadasz?
To kierunkiem technologicznym po prostu, który nadaje jakby firmie i to nie tylko chodzi o technologię, w których my programuje, ale też jeśli chodzi o jakiś sprzęt na przykład, jakiś software, którego będziemy używać. Nie wiem, mogę ostatnio przytoczyć 1Password'a, którego wprowadziliśmy jako managera haseł na przykład dla wszystkich w firmie.
Chcielibyśmy się dowiedzieć pewnie jak stać się Head of Technology w firmie MerixStudio, albo analogicznych, bo zarówno firm, jak i tych stanowisk na rynku pracy przybywa. Tutaj pewnie trzeba prześledzić Twoją karierę. Ale czym się różni się stanowisko Head of Technology od CTO, Chief Technology Officer, bo to chyba jest częściej spotykane jednak mimo wszystko stanowisko.
Ja bym powiedział, że dla niektórych mogą to być tożsame pozycje. U nas ona nie jest rozdzielona, ponieważ firma nie jest też spółką, więc może dlatego też nikt nie nazywa jakieś osoby CTO. Wiem, że przyleciał kiedyś do nas klient za Australii i mu tłumaczyłem, że Head of Technology. A on mówi: ,,Aha, czyli CTO?" Ja mówię: ,,Tak, tak." I teraz sobie zawsze wmawiam, że gdzieś tam na drugiej półkuli jest klient, który wie, że ja jestem CTO, a nie Head of Technology.
Tam wszystko jest na odwrót.
Dokładnie, tam nawet woda w inną stronę się kręci. Jeżeli chodzi o różnice, to wszystko zależy tak naprawdę od firmy. W niektórych firmach będzie to dokładnie to samo, co ja robię, trochę na wyższym poziomie takim managementu. Ja gdzieś tam cały czas sercem jestem przy programowaniu, bo gdzieś tam - jak mówię - po godzinach sobie coś programuje, czy nieraz w pracy mi się coś uda, żeby zrobić, jeżeli coś trzeba poprawić. Także lubię być z tym na bieżąco. Jeżeli chodzi o Head of Technology, to nie tylko mówię, tak jak technologie i kierunek technologiczny, że język programowania wybieramy: dobra, teraz idziemy w taką stronę, w taką. Oczywiście mamy od tego osoby, które powiedzmy mają tą wiedzę bardziej szczegółową, taką domenową, czyli od back-end'u, front-end'u i tak dalej. Także to oni jakby mi sugerują jakieś konkretne rzeczy, rozwiązania, które powinny być, a ja gdzieś tam ewentualnie podejmuje jakieś decyzje.
Pewnie był też czas, kiedy nie śniłeś pewnie o takiej przyszłości i możemy cofnąć się do tego okresu, by lepiej zrozumieć ścieżkę Twojej kariery. Powiedzmy 2008, 2007 rok - co wtedy robiłeś i jak zaczynałeś?
To mogę powiedzieć. Dużo grałem w gry i te gry to nie są jednak złe. A jako, że grałem w gry - America's Army akurat był symulator, taka konkurencja do Counter-Strike. Tam fajnie było, żeby zrobić jakąś stronkę i tam wiem, że i z bratem i tam z jeszcze jedną osobą robiliśmy później stronę. Tam była z newsami jakimiś. Zrobiłem obstawienie meczu. W ogóle tam na tym, to całe w PHP było zrobione. Jedna osoba mi pokazała gdzieś tam kiedyś, jak robi się stronę i to mnie mega zainteresowało po prostu, że mogę zrobić i się cieszyłem jak głupi, jak zrobiłem jeden link, i klikałem w niego, więc to było mega fajne. Później doszło do tego, że będąc w gimnazjum, chodziłem już na studia, ale na studiach chodziłem na jakieś koła naukowe. Mówiłem: ,,A, okej, to jest coś, co mnie w ogóle interesuje i fajna tematyka." Później było tak, że przyszedł czas na zdanie matury. Oczywiście ją zdałem. Może nie wzorowo, ale było spoko, że przyjęli mnie tam na UAM na Wydział Informatyki. Tam problem jest taki, że byłem tylko 3 miesiące, bo ja nie za bardzo lubię teorię, a wolę raczej praktykę. Wtedy Alior Bank wchodził do Polski i zrobiłem aplikację do Alior Banku przy Sharpie, którego w ogóle nie znałem, więc go trochę wyklikałem, trochę popróbowałem, także trochę mi to zajęło.
Byłeś zatrudniony w jakiejś firmie? Jak dostałeś takie zlecenie?
Nie. To znajomości, jak w Polsce. Wszystko jest po znajomości. Ale to był taki program pomocniczy. To nie był oczywiście taki główny program, z którego mieli korzystać wszyscy pracownicy i tak dalej, tylko jakiś tam pomocniczy kalkulator dla jakichś kredytów. Zanim zostanie zrobiony, bo oczywiście tam mieli obsuwę z wdrożeniem tych wszystkich rozwiązań i zanim tamte inne rzeczy były gotowe, to mieli mieć tutaj jakąś taką pomoc. Wiem, że ktoś nawet tego używał. Fajny papier dostałem, referencje powiedzmy i myślę, że to mi pomogło, żeby do Merixa się dostać wtedy. Moja rekrutacja wyglądała zupełnie inaczej, niż teraz wyglądają rekrutacje. Teraz patrzy się raczej i szanuje się ten czas tych osób, które przychodzą na rekrutację i chcemy zrobić je jak najkrócej, powiedzmy, że w 2-3 godziny i to jest max. Raczej unika dawania jakichś zadań. Oczywiście zależy to od stanowiska, ale raczej się tego unika, żeby te osoby można było jak najszybciej zweryfikować, jak najlepiej zweryfikować w krótkim czasie i nie zabierać im czasu, bo wiadomo, że każde 15 minut, to może być czas dla innej firmy tak naprawdę. Moja rekrutacja wygląda tak, że siedziałem 10 godzin w pierwszy dzień, w drugi dzień siedziałem 10 godzin i to była po prostu praktyka. Czyli było: ,,Siadaj tutaj, potnij stronę", a w drugi dzień to było robienie panelu administracyjnego.
Czyli szybko zostałeś stażystą.
Tak, dokładnie. Można tak powiedzieć. Pamiętam 1500 złotych wtedy zarabiałem. To naprawdę była niezła kwota, bo wszystko wydawałem na różne rzeczy. Potem jakieś podwyżki oczywiście się pojawiały. Takie delikatne, ale były. Więc tam zaczynałem jako w sumie web master, czyli taka osoba, która robi i front-end i back-end, także od wszystkiego. Mega fajna sprawa, bo wielu rzeczy się nauczyłem. Pamiętam, że myślałem, że jak przyjdę do tej firmy, to ja im pokażę, jak się w ogóle robi strony, jak się tnie i tak dalej, bo przecież ja już to robiłem. Ja to robiłem na freelance, a okazało się, że po dwóch dniach, to ja miałem tak wielką głowę od tych wszystkich informacji, które się pojawiły, że naprawdę. Mega mi się to podobało i do dzisiaj się uczę wielu rzeczy tak naprawdę. Szczególnie jak zatrudniamy jakieś fajne osoby, typu jakiegoś regulara, seniora, a nawet i junior, jak przyjdzie, to pewne rzeczy nam pokaże, których niekoniecznie gdzieś tam mieliśmy okazję zaobserwować na przykład.
A wracając do kinematografii i niskobudżetowych produkcji. Wspominałeś na jednym ze swoich wystąpień o kliencie, który - nie mogę przytoczyć jego brand'u tak wprost, ale chyba wiesz, o który mi chodzi. To też jest ciekawa historia, że tak naprawdę branża filmów dla dorosłych jest według Ciebie prekursorem wielu rozwiązań też technologicznych.
Dokładnie. Dokładnie tak, bo jakby nie patrzeć tam są bardzo duże budżety. I tam, gdzie są pieniądze, tam jest rozwój.
To strasznie brzmi, powiem Ci.
Wiem, ja wiem, że to brzmi strasznie, ale coś nam pomaga, żeby się jakby rozwijać. Na YouTube chociażby poklatkowe pokazywanie, kolega mi mówił, że tak na tych innych stronach jest, że tak najedziesz na filmik i masz poklatkowe sceny. Na YouTube też to mamy, tak? Kiedyś tego nie było, a w pierwszej kolejności pojawiło się właśnie to, na tych zupełnie innych portalach. Także jest jeszcze wiele innych rozwiązań, ale to też trzeba patrzeć na to, że tam jest bardzo dużo na przykład odwiedzin i tak dalej. Cieszy się dużą ogólnie popularnością taka branża i te wszystkie strony, więc wyzwania technologiczne też są. Ja akurat miałem dużo mniejsze, bo moim największym wyzwaniem wtedy było zrobienie retuszu zdjęć z JavaScript, żeby tam pani, która dodaje anonse mogła sobie nałożyć chmurkę na twarz na przykład, żeby nie było widać jej twarzy, a było widać resztę. Ale tam pojawiały się potem już, jak była wersja produkcyjna, to widziałem te wszystkie zdjęcia i pojawiały się też i męskie części, więc musiałem to sobie zakryć i zrobiłem sobie taką wtyczkę, która ukrywa mi wszystkie zdjęcia po prostu i działałem jak na normalnym portalu.
Ale widzę, że się uśmiechasz, mówiąc o tym. To dobrze, bo wiele osób pewnie poszłoby na terapię po takim projekcie. Duże obciążenie.
Nie, ja bardziej patrzę na to z punktu widzenia takiego technicznego. Czego mogłem się tam nauczyć, co zrobić, a jaka jest treść, to już tam... Nie ze wszystkim musimy się tam zgadzać powiedzmy, czy coś, że będziemy robić tylko rzeczy, z którymi się zgadzamy, bo tak też się nie da. Zawsze patrzę na to, że jeżeli są jakieś projekty, nie wiem, ktoś powie, że jest z branży hazardowej, a jest wielkim przeciwnikiem hazardu, że to jakieś problemu dla innych osób. Oczywiście pewnie są, ale ja patrzę na to z technicznego punktu widzenia, jakie tam są wyzwania, co trzeba zrobić, co trzeba tam ogarnąć w tym, jak rzeczy dzieją się live prostu, jakieś websocket’y się pojawiają i tak dalej, i jak to wszystko obsługiwać. Mamy kilku klientów, dla których robimy, z takich różnych branż i tak na przykład trzeba dostosować reklamy, które są w trakcie gry na przykład i one się komunikują z tą grą, co się aktualnie dzieje i wiemy, czy dany klient aktualnie wygrywa, przegrywa i tak dalej. Na podstawie tego są wyciągane jakieś wnioski.
I w ten sposób docieramy do pierwszego kwietnia 2010 roku. Zaczynasz pracę w MerixStudio. To jest typowy software house? Czym jest ta firma?
Wcześniej była agencją interaktywną. Teraz MerixStudio to jest software house, który zatrudnia już 200 osób. Jak przychodziłem, byłem ósmą osobą. Pamiętam różnicę między ośmioma osobami a teraz ile jest. To, że wtedy mieliśmy integrację co tydzień. Work-life balance to tam był na pełnej, że tak powiem i naprawdę się dobrze zintegrowałem. Nauczyłem się wielu rzeczy wtedy. Nie będę mówił jakich, ale naprawdę wielu ciekawych. Trochę zmężniałem wtedy, bo miałem 19 lat i przechodziłem mutację. Wiem, że wtedy dostałem taką ksywkę Czesio, bo miałem taki dziwny głos.
Czesio. Taki wyższy. Nie jestem w stanie.
Dokładnie takie.
To Ty jesteś aktorem, więc...
Tak, ale ja tylko mimiką twarzy.
Słuchaj, nawet wchodząc na Waszą stronę, można się tam po prostu pobawić. I myślę, że to trochę pokazuje, jakim zespołem jesteście. Trudno osiągnąć taki efekt bez wrażenia, że to jest jakoś przaśne, że to jest staroświeckie. U Was naprawdę to jest super. Te wszystkie interaktywne elementy, które mogłyby być zastąpione statycznymi grafikami, dają fun, więc obstawiam, że jesteście całkiem fajnym zespołem, ale to jest tylko moja teoria, że tak powiem, z zewnątrz. Powiedz mi, jakim cudem macie takie doskonałe referencje i oceny portali branżowych?
Klientów w sumie traktujemy jak partnerów. Nie, że tylko my jesteśmy firmą, która ma zrealizować jakieś zlecenie i wziąć za to pieniądze, tylko żeby pomóc danej osobie rozwinąć jej biznes. Mamy klientów, którzy przyjeżdżali do nas w ogóle na integrację na przykład z Holandii.
Co to jest QwikLab? To są jakieś ćwiczenia, które testują?
Rafał: Tak, tak. To jest taka platforma, na którą się wchodzi i dostaje się listę zadań do zrobienia. Odpala się środowisko, które powiedzmy w ramach tego QwikLab'a sobie działa. Potem automatycznie jest sprawdzane co zrobiliśmy, co zrobiliśmy dobrze, a co zrobiliśmy źle. Na tej podstawie, jeśli powiedzmy wszystko zrobimy dobrze i na przykład w jakimś określonym czasie, bo tak też się zdarza, to możemy dostać voucher na egzamin. Jest to fajny bajer. Tysiąc złotych zostaje w kieszeni, ale jeśli nie, to raczej firma niestety wykłada pieniądze i właściwie tyle.
Co przywozili?
To był świetny weekend. Tak, to był świetny weekend.
Nie zapomnę go nigdy.
Dokładnie. Spóźnili się na samolot z tego, co pamiętam. Nie zdążyli na ten w niedzielę. Było fajnie. Także myślę, że taka koleżeńska atmosfera, ale to też bym powiedział, że z jakimś tam dystansem oczywiście. Z czego wynikają takie dobre oceny? Chyba z tego, że ten cały zespół się stara zawsze, żeby zrobić to dobrze po prostu i zawsze sobie ludzie tam stawiają jakieś wyzwania i ,,okej, zrobimy to teraz w taki sposób, teraz w taki, o, fajny projekt, jak do tego podejdziemy." W ogóle plus jest taki, że my projekty zaczynamy od warsztatów. Przyjeżdża do nas klient na 2-3 dni, teraz oczywiście dzieje się to zdalnie, ale przyjeżdżali klienci do nas do biura. Mamy fajną salkę, która nazywa się ,,bułgarska". Mamy tam trawę i oglądam mecze, ale oprócz tego mamy właśnie miejsce na to, żeby przeprowadzić warsztaty z klientem i rozkładamy na czynniki pierwsze wszystko. Mamy scoping session, mamy część techniczną, gdzie osoby mogą zadawać pytania czy klientom, czy klienci, bo też zależy od tego czy klient jest techniczny, czy nie jest techniczny. I myślę, że to dużo pomaga też jakby klientom zrozumieć ich biznes, bo przyjeżdża ktoś, kto chce zrobić jakiś startup. Są różne startup-y. Są osoby, które mają pieniądze, a nie wiedzą, co chcą z nimi zrobić i mamy osoby, które wiedzą, co chcą zrobić, a gdzieś tam jakieś ograniczenia budżetowe mają, bo chcą zrobić MVP na przykład na początku, więc wtedy podchodzimy do tego, żeby zobaczyć, jak ten biznes będzie działał, pomóc im tam to walidować już w jakiś sposób w ogóle. Mamy dość dużo osób u nas w firmie, które na co dzień zajmują się startup-ami. Czy to w sprzedaży, czy to osoby techniczne, bo osoby techniczne też gdzieś tam sobie klikają po godzinach w ogóle i robią jakieś swoje projekty. Oczywiście 90% z tych projektów nigdy nie ujrzy światła dziennego, albo w ogóle upadną po pierwszym roku, jak tylko skończy się porządne finansowanie. Pomijam już te startup-y, gdzie pierwszą rzecz, którą się kupuje, to wizytówki i samochód w leasing, ale mówimy o takim, gdzie ktoś podchodzi z głową powiedzmy do tego. Mieliśmy na przykład klienta, który chciał zrobić mapę militarną i to było trochę takie wyzwanie, bo normalnie na Google Maps, mógłbyś wykorzystać mapę Google Maps, ale tam nie ma tej siatki militarnej, a klient chciał zrobić na przykład coś takiego jak FlightRadar, tylko że dla statków wojskowych, które gdzieś tam pływają po Bałtyku. I wyzwanie dla front-end'owca, jak teraz taką siatkę zrobić. Nie ma takich rozwiązań normalnie w internecie dostępnych i trzeba tutaj samemu coś wykminić. Tak samo, jak na naszej stronie w sumie ten, czy ten magnes, czy te opiłki, które gadają, czy steroidy, które uderzają w przyciski w ogóle. Ktoś sobie pomyśli: ,,Jak to tak możliwe?", ale da się. Gdzieś tam jakaś fantazja jest. Po prostu fantazja tych osób, bo co najlepsze to nie jest tak, że przychodzi jakiś project manager i mówi: ,,Zróbmy tutaj, że steroidy uderzają." To jest trochę inwencja twórcza bardziej na przykład dewelopera i on sobie stawia jakiś tam cel i mówi: ,,Aha dobra, ja chcę zrobić to w taki i taki sposób."
Mówiąc o klientach, chciałbym trochę ich poznać. To znaczy kto może być Waszym klientem? Trochę nakreślić osobą, które nie miały styczności z MerixStudio, a dzisiaj rozmawiamy z Miłoszem Kusicielem w naszym odcinku FlyTalk. Kim są Wasi klienci?
Dobra, to może nie będę mówił o budżecie stricte, ale powiem o typie klientów i wtedy już ktoś sobie przylepi do tego jakiś budżet. Więc powiem, że naszymi klientami są w 99% klienci zagraniczni. I to chyba już mówi trochę budżecie, ale też o jakiejś tam mentalności bym powiedział. To nie jest tak, że nie robiliśmy żadnych startup-ów Polskich na przykład, czy dla klientów polskich, bo też robiliśmy, ale głównie są to klienci zagraniczni. Klienci, którzy powiedzmy nie chcą zrobić jakiejś prostej stronki i tak dalej, tylko chcą zrobić jakąś aplikację, która ma jakieś konkretne wymagania. Czy ma to być aplikacja od razu na Androida, na iOS-a. Mamy tu rozwiązania cross platformowe. Ogólnie myślę, że w ogóle software house, nie tylko MerixStudio, ale w ogóle, software house jest dobrym miejscem dla startup-u, żeby w ogóle zacząć z nimi współpracę, dlatego że oni mają duży wachlarz jakby możliwości i umiejętności. Wyobraź sobie, że masz taką firmę, która specjalizuje się w zrobieniu aplikacji mobilnej, a kto Ci zrobi stronę? Inna firma? I teraz te firmy pomiędzy sobą będą się kontaktować, dodatkowy czas i tak dalej. Tu jest ten plus, że ten wachlarz jest dość szeroki. Szczególnie, że startup-y, które przychodzą, to po roku mogą być już zupełnie innymi startup-ami i mogą coś innego zrobić, bo jakiś pivot się pojawi i wpadają na jakieś inne pomysły, żeby to trochę przekręcić w inną stronę. Także jacy klienci jeszcze się w ogóle pojawiają? Dużo z branży fintechowej. Ktoś powie, że pandemia trochę nam popsuła plany. Gdzieś tam powiedzmy, że popsuła w jakimś tam może rozwoju, ale to tylko na chwilę. Zrobiliśmy coś zupełnie innego, niż innego firmy, czyli nie pozwalnialiśmy nagle wszystkich juniorów, chociaż dużo ich nie było, tylko zrobiliśmy inną rzecz. Szef powiedział: ,,Dobra, to ja dorzucam do pieca tutaj i niech się pali." I nie paliło się jak w OVH cała serwerownia ostatnio, tylko raczej tak, że to wyszły nam efekty. I teraz mamy problem, bo mamy tylu klientów, że musimy z nich wybierać. Mamy za mało ludzi, gdzieś tam rekrutujemy, bo 10-15 osób miesięcznie dla nas to jest i tak dużo. I tak nadal nie możemy obsłużyć wszystkich, których byśmy chcieli. Mamy ten komfort, czy dla deweloperów, czy dla naszych osób, które w ogóle pracują w firmie pod tylko nie deweloperzy, żeby wybierać tych klientów w jakiś sposób. Czy na podstawie tego stacku technologicznego, czy coś jest ciekawe, czy jest mniej ciekawe na przykład dla nas. Wiem, że to może być okrutne, że firma sobie gdzieś tam wybiera, z kim chciałaby pracować, ale to też chodzi o to, że wyobraź sobie, że przychodzi klient, który chce prostą stronkę i jest fajnym klientem - okej, ale czy dla dewelopera będzie to jakieś wyzwanie? Raczej nie.
Lubicie startup-y. Czy pracuje się z nimi, jak z takimi innymi rozchulanymi biznesami, klientami, którzy po prostu są obecni na rynku od lat. Jakie tutaj problemy we współpracy widzisz, bo powiedziałeś, że niektóre startup-y jednak zaczynają się od leasingu i kredytów. Ale mówimy tutaj o takim przypadku startup-u, który ma jakieś szanse powodzenia.
To w sumie my mamy dwa rodzaje klientów. Mamy klientów startup-ówych i mamy klientów typu enterprise, czyli takich klientów, których biznes już jest, już jest wyskalowany na przykład i czy przejmujemy po jakiejś innej firmie, czy w ogóle mamy po prostu im pomóc dalej to zeskalować, czy na podstawie, infrastrukturę na przykład wymienić, typu Cloud-ową i to jest digital transformation jakieś i dalej, czy cloud migration, to wtedy pomagamy trochę przeanalizować ten projekt i przenieść ich do chmury, przenieść do konkretnych rozwiązań, które są, bo oni widzą, że mają trochę z tym problem. Było kilka startup-ów, które na przykład pojawiły się w taki sposób, że mówią: ,,Hej, nam się udało, ale nie potrafimy się w ogóle teraz zeskalować, mamy tu jakieś ograniczenia.", a gdzieś tam mają serwer na Hetzner’ze kupiony za 500 euro i teraz jest problem, bo nie można obsłużyć wszystkich klientów, których by chcieli, a faktycznie pomysł wypalił. I wtedy wchodzimy my tutaj cali na biało i mówimy: ,,Słuchaj, zróbmy to i to." i niekoniecznie to są mikroserwisy, bo wszyscy mówią, że mikroserwisy, ale nie robimy Netflixa i nie startujemy w kosmos, więc tu trzeba wstrzymać konie i popatrzeć na to trochę takim okiem realisty na to wszystko.
Mówiąc o startup-ach chyba trzeba powiedzieć o wersjach MVP, czyli Minimum Viable Product. Finalnie po takim krótkim procesie dostać działający produkt z minimum funkcjonalności. Pytanie, czy taki stan rzeczy, gdy zgłasza się do Was startup i chce stworzyć coś, co już działa, coś, co będzie można przyklikać, coś, co będzie można pokazać już klientowi i prawdopodobnie zebrać kolejne środki na rozwój tego projektu. Czy takie podejście jest najczęstszym? Czy takie podejście polecasz nowym startup-om? Ewentualnie dla kogo w ogóle się nie sprawdzi?
Dla startup-ów chyba jednym z większych wyzwań jest określenie MVP i od tego w sumie też jesteśmy my, żeby jako osoba, taka firma z zewnątrz, popatrzyła na to i zweryfikowała trochę, co faktycznie w tym MVP powinno być. Trochę wyciągamy z tego klienta ,,Słuchaj, czy to na pewno musi tam być? Może zrobimy jakieś inne rozwiązanie?"
Możesz podać jakieś przykłady? Co zauważasz, jako taki grzech MVP startup-ów?
Okej. Raczej jest tak, że klienci w wielu przypadkach chcą zautomatyzować rzeczy, które niekoniecznie potrzebują być automatyzowane. Wytworzenie na przykład jakiegoś oprogramowania może być dużo droższe, niż zatrudnienie jednej osoby, która miałaby to robić po prostu ręcznie.
A to ciekawe.
Zarządzanie jakimiś... O! Mieliśmy klienta, który chciał wyceniać dachy solarne, bo to takie bardzo popularne, szczególnie w Niemczech, i żeby to pojawiało się na tych wszystkich dachach i żeby można było od razu obliczać wszystkie rzeczy, które mają się pojawiać, czyli my musielibyśmy, mamy tam, powiedzmy były rzeczy dostępne, jak kąt nachylenia, nasłonecznienie, w jakich dniach i w ogóle. Nie jesteśmy w stanie określić wszystkich rzeczy takich, które by umożliwiły wycenienie tego, ale osoba, która jest specjalistą, może usiąść i na podstawie niektórych danych wycenić te rzeczy, w jakich firmach ile będzie na przykład to kosztowało, bo powiedzmy dostawców jest 50 na terenie Niemiec - strzelam, ale nie jest to jeden, ani dwóch, tylko dużo więcej - i teraz, jak pozbierać od nich te wszystkie rzeczy. Oni nie są w ogóle zdigitalizowani. Oni mają te wszystkie rzeczy gdzieś tam może w jakimś Excelu, w jakimś notatniku. Ktoś siedzi, pan Jan jakiś i tyle i wysyła.
Hans.
No, dokładnie. Hans będzie siedział i będzie wysyłał jakimś mailem na przykład. I teraz wyobraźmy sobie, żeby połączyć ten świat cyfrowy z tym niecyfrowym, to będzie to bardzo duży koszt, bo musimy jeszcze i tam trochę zmodernizować na przykład czy da się, to możemy parsować jakieś maile, możemy jakieś rzeczy wymyślać i tak dalej, ale po co? To jest obarczone dużym ryzykiem i dużym błędem, który może się pojawić. A teraz czy klient zastanowił się, czy faktycznie dużo czasu nad tym ktoś spędzi? To jest coś, co Michał Sadowski w jednym z Waszych odcinków mówił, że trzeba trochę zwalidować to, co się dzieje po prostu, że oni wszyscy robią, bo mają pomysł i mówią, że tak będzie super. A niekoniecznie, najpierw trzeba to sprawdzić w boju po prostu, więc dużo osób się boi, że jak zrobią MVP, to to jest za mało. Wiemy, że to jest za mało, bo to nie jest to, co oni chcą w 100%, ale na czymś trzeba to sprawdzić. Tak to wygląda. W Polsce jest bardzo popularne kupowanie mieszkań, domów i tak dalej. Czy ktoś od razu kupuje sobie mieszkanie, które ma 150 metrów? Okej, może jak go stać, to tak, ale na początku raczej kupujesz jakieś mniejsze, patrzysz czy ono będzie pasowało, co w ogóle wymagasz od takiego mieszkania, jaki układ powinien być i tak dalej. Tu jest dokładnie tak samo. Jak samochód kupujesz, to też najpierw bierzesz jakiś taki, w którym skrzynię biegów 50 tysięcy razy rozwalisz na przykład, a potem dopiero kupujesz sobie tam Panamerę czy coś innego.
Zwłaszcza jak kodzisz w Pythonie, prawda? To chyba jest jasne.
Python - jeden z popularniejszych języków. Czy ktoś od razu może kupować Panamerę? W leasing pewnie tak.
Kwestia rocznika.
Rocznika, dokładnie. Zapomniałem, pomyślałem tylko o salonowych.
Początkujące startup-y. Co radziłbyś im od strony technikaliów, jako Head of Technology, którzy chcą korzystać na przykład z własnego SaaS'a - Software as a Service. Z perspektywy własnego doświadczenia, tutaj akurat lepiej kupić własny serwer czy już tutaj przechodzimy do tematów chmurowych?
Ja bym powiedział tak, czy ktoś chciałby zbudować dom za pierwszym razem, na przykład zbudować dom na pustym polu, na którym nie ma nic i strzelać, jak będzie miał ten dom wyglądać. Przychodzisz sobie do firmy, takiej jak MerixStudio i my mu zaproponujemy jakieś konkretne rozwiązania. Gdzie on pójdzie do powiedzmy takiego szkieletu domu i będziemy mogli sobie resztę dobudować. Czyli jakby wykończyć go w środku. Przykład: korzystanie z jakichś framework'ów. Mamy jakieś w Pythonie powiedzmy Django. Wszyscy mówią, że Django jest bardzo fajne do prototypowania i się z tym zgadzam, bo przychodzi taki startup i chce zrobić tak, żeby ta część dla klientów była na przykład bardzo dobrze rozbudowana, a część administracyjna już mniej. To teraz pytanie - czy mamy tworzyć custom'owy panel administracyjny? Trochę szkoda czasu na to, bo to nam nie zweryfikuje tego. Przyjdzie jakiś tam pan anioł biznesu i powie: ,,Ale super, panel administracyjny, a ta strona dla klientów to w sumie może być taka słaba, jaka jest." Raczej nie powie. Raczej będzie odwrotnie. Będzie patrzył na to od strony klienta, a panel administracyjny będzie tą drugorzędną sprawą. I mamy takie framework'i, które umożliwiają na przykład zbudowanie w dość szybki sposób aplikacji, żeby ona po stronie front-end'owej czy back-end’owej jakby też dobrze działała, a ten panel administracyjny zostaje wygenerowany po prostu. Jeżeli ktoś nie potrzebuje czegoś takiego, że będzie to super igła w ogóle w panelu administracyjnym, to poszedłbym na przykład w taką stronę. Więc jeżeli startup miałby wybierać jakieś konkretne rozwiązania, poszedłbym w stronę takich, gdzie są popularne framework-i. Tak, żeby oni później mogli znaleźć jak najłatwiej deweloperów, którzy by to robili, a nie, że oni nagle sobie wybiorą Vue, bo teraz jest hype, ale na rynku pracowników na przykład nie ma dużo chętnych, którzy chcieliby w tym pracować. Więc ja bym poszedł w popularne rozwiązania, bo niekoniecznie na samym początku oni muszą mieć rozwiązania takie, które będą w 100% pokrywały jakby techniczne problemy, które się pojawiają. Później jest kwestia tego, czy w ogóle rozwiązanie, które dobieramy, rozwiązuje nasz problem. Ale to jest mówię, kolejny jakby etap. Zazwyczaj ja bym w ogóle patrzył na to, żeby ktoś podchodził do startup-u na przykład w taki sposób, że pierwszą aplikację będzie trzeba zaorać po prostu i zrobić od nowa, zrobić w inny sposób.
Klient tak naprawdę obecnie na rynku może inwestować we własną infrastrukturę on-premise, może korzystać z użyteczności chmury publicznej. Może też działać w jakimś wariancie hybrydowym, czyli część procesów, które powiedzmy bardzo trudno będzie przenieść tak stricte do chmury, do czego pewnie zachęcacie, ale czasem jest to niemożliwe, bo wymaga ogromnych nakładów pracy, bo firma X prowadzi swój biznes w jakiś tam określony sposób i to zagmatwanie, ta komplikacja wszystkich rzeczy, które narosły przez może 5 czy 30 lat funkcjonowania powoduje, że tak jak powiedziałeś wcześniej, trzeba by zatrudnić po prostu 20 ludzi, którzy pracowaliby nad tym projektem, a na to, w obliczu powiedzmy roku czy dwóch lat pracy, nie ma najzwyczajniej pieniędzy i to się po prostu nie opłaca. Więc rozumiem, że taki model hybrydowy może być też rozwiązaniem. Czy proponowaliście coś takiego?
Powiem tak, że nie wyobrażam sobie startup-u, który miałby nie korzystać z rozwiązań chmurowych. To jest coś, co daje taką elastyczność. Tak, jakbyśmy mogli bez problemu w domu przestawiać ściany po prostu, bez większego remontu i kurzu. Mamy dużo też gotowych rozwiązań. Okej, za nie trzeba płacić oczywiście, bo jakbyśmy postawili sobie, mówię, jakiś serwer na Hetzner'ze i też by działało pewnie, ale jak przyjdzie za chwilę jakaś tam skala większa, to będzie problem. Chcemy rozpoznawanie obrazu czy jakieś inne rzeczy, rozwiązania chmurowe dają taką możliwość. One dają możliwość wyszukiwania bazy danych big data i tak dalej, więc ja bym poszedł w taką stronę, żeby od razu na chmurę i tyle. To nie jest tak, że to musi się wiązać z ogromnymi kosztami. Właśnie to jest tak, że to jest dzięki temu, że to jest rozwiązanie chmurowe i takie skalowalne, to możemy dostosować. Jeżeli teraz mamy mało klientów, to okej, mamy te na przykład nasze serwery, które tam są, o niższych parametrach na przykład. Jeżeli będzie więcej, będzie włączone skalowanie i tak dalej. To można sobie dalej rozszerzać. Plus jaki jest kolejny - większość firm, bym powiedział, że 99%, które są na rynku polskim i zagranicznym, są zaznajomione z rozwiązaniami chmurowymi, więc jak pojawia się coś takiego, jak infrastructure as a code, czyli zapisujemy sobie całą infrastrukturę jako kod, na przykład w Terraform’ie, to możemy, to możemy to przekazać do innej firmy. Powiedzmy są startup-y, które robią u nas, a potem chcą to robić in house, u siebie po prostu. To wtedy my im przekazujemy ten kod i: ,,Słuchajcie, Wy teraz możecie sobie dalej to jakby robić."
Ten kod musi być ładny i czytelny. To w ogóle jest możliwe, by zbudować kod, który będzie tak w pełni, czy musicie poświęcić jeszcze mnóstwo czasu na to, by wdrożyć kogoś?
Powiem tak, nasz kod to jakby Adam Mickiewicz na to spojrzał, to by się nie wstydził.
Wiedziałem, że odpowiesz w tym stylu.
Jeżeli chodzi o jakość kodu, to wiadomo - plus jest taki, czym się przyciąga też pracownika jakby do firmy? Tym, że my mamy jakieś standardy. Wiele osób, które są bardziej doświadczone na przykład i przychodzą na rekrutację, to mówią: ,,Dobrze, a jakie Wy macie standardy."
Uuu, wow. Rynek pracownika.
Dokładnie. Jest rynek pracownika. Wszyscy myśleli, że przez pandemię będzie odwrotnie, a tak nie jest, więc nadal. Ale to też dla nas jakby dobre i dla klientów naszych, że nas mogą ocenić, bo też są robione audyty na przykład z zewnątrz naszych projektów i klienci tam oceniają na przykład, że: ,,Aha, jest dobra jakość kodu." I tak dalej. Też są firmy, które po nas otrzymują jakiś kod na przykład, czy my po innych firmach. Warto mieć jakiś taki standard firmowy, bo patrząc na to, że możemy sobie jednego dewelopera przenieść do innego projektu, to on, żeby nagle nie czuł się, że pracuje w zupełnie innej firmie, że jest inny standard, inne podejście, tylko żeby było raczej zbliżone. Wykorzystanie rozwiązań chmurowych, czyli jakieś CI/CD na przykład i wrzucamy sobie jakieś rzeczy, to u nas wewnętrznie akurat mamy Google Cloud, jako rozwiązanie wewnętrzne chmurowe do środowiska testowego, to wszystko jest sprawdzane od razu, czyli litery, czyli ta jakość kodu, w sensie czy on jest czytelny, zgodny z zasadami na przykład Pythona, PEP 8. Dzięki temu my nie musimy tego gdzieś tam klikać, czy jacyś testerzy manualnie, tylko automatyczne testy, które są już gdzieś napisane na przykład - one się odpalą i zweryfikuje nam czy na przykład dana poprawka nie psuje innych rzeczy. To jest mega wygodne i duże uproszczenie. Oczywiście też trochę czasu zajmowało, żeby to wszystko sobie wypracować, żeby to tak działało, ale teraz jak mamy jakieś powiedzmy bolierplate, czyli mamy przygotowany zestaw w ogóle paczek takich, które są dla danego projektu i mamy już kilka rzeczy w ogóle skonfigurowanych, lub kilkanaście rzeczy skonfigurowanych, to dla nas to jest duże ułatwienie, a dla tego startup-u przychodzi na gotowe po prostu, nie? I my szybciej w ogóle zaczniemy ten projekt. Przykład jak mówiłem o tym kliencie, który chciał zrobić sobie panele, wycenianie paneli solarnych na dachach, to mieliśmy dwa dni warsztatów i pomiędzy jednym a drugim dniem zrobiliśmy na szybko, pokazaliśmy mu, jak może wyglądać dane rozwiązanie - takie po prostu proof of concept, ale to było takie powiedzmy godzinne, dwugodzinne. On był zaskoczony, że my mogliśmy coś takiego zrobić, że nam się chciało po prostu, nie? My to zrobiliśmy dodatkowo po prostu tak, żeby samemu sprawdzić, czy to o czym my mówimy, faktycznie się może udać. I akurat tam wyszło.
Tym chyba przekonuje się klientów, co?
Myślę, że tak, bo takim ludzkim podejściem też, nie? Sami chcielibyśmy tak być traktowani przecież, więc to dziwne jakbyśmy mieli tylko robić w taki sposób, żeby klient, który kończy z nami współpracę, to żeby nas nie polecił dalej. To jest w ogóle bardzo rzadkie, nie? Klienci raczej polecają sobie innych, my też zbieramy jakieś referencje od innych klientów i wysyłamy do innych, to było na przykład to jest klient z Nowego Jorku robimy dla na przykład szkoły tańca w Nowym Jorku na przykład i mamy klienta, który jest w Nowym Jorku, to go skontaktujemy jednego z drugim i oni mówią: ,,Aha, to jak ty tutaj przyszedłeś z Nowego Jorku, to jesteś mój ziomek przecież. Też mieszkasz na Brooklynie. To oni robili dla Ciebie, to dla mnie pewnie też będą robić dobrze i się dowiem.” Wiadomo, najlepsze jest takie, takie podejście gdzie ktoś Ci poleci jako kolega po prostu. I to samo jest w sumie z pracą. Jeżeli chodzi o deweloperów, czy testerów, czy wszystkie inne osoby, które u nas są w innych działach, bo co w sumie istotne, my realizujemy projekty całościowo, czyli mamy i WIX i WHY i po swojej stronie mamy testerów i mamy deweloperów i tak dalej. Nie zajmujemy się tylko marketingiem jakby. Chociaż przy startupach wiem, że tam pomagamy przy jakimś pitch’owaniu na przykład i tak dalej, to tak. I to jest też myślę duży w ogóle też plus. Możemy z każdej strony temu klientowi w ogóle pomóc.
Wracając do tematu migracji z resztą ja już chciałem zapytać o jedną ważną rzecz: Najczęściej mówimy o jednym kierunku, a czy zdarzają się migracje z chmury do własnej infrastruktury? Czy spotykacie się z takim zapytaniem, albo czy sami dochodzicie do wniosku: kurcze, no faktycznie trzeba zrobić to w tę stronę?
Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Może dlatego, że niekoniecznie gdzieś tam się tym chwalimy, że takie coś robimy, to może dlatego tacy klienci do nas nie trafiają, więc raczej bardziej idziemy w tą stronę, że rozwiązania chmurowe, czy to aws, czy google cloud, więc nie, w drugą stronę raczej to nie było. To by musiało być ciekawe w ogóle zagadnienie, że klient by przychodził... W ogóle klienci przychodzą z różnymi pomysłami. Klienci przychodzą z pomysłem, że mówi tutaj: ,,Aha, ja chce Wam zrobić mikro serwisy”, bo usłyszał gdzieś, że są mikroserwisy. A okazuje się, że po dłuższej rozmowie z klientem on w ogóle nie miał na myśli mikroserwisów, bo to się wiąże z dużą liczbą godzin, które trzeba spędzić nad tym, żeby najpierw sobie rozkminić to wszystko, jak to zrobić i czy to w ogóle ma sens, nie? Nie robimy mówię drugiego Ubera, Netflixa i czegokolwiek tam innego, żeby od razu wpuszczać się w jakieś takie buzzword’y powiedzmy, które się pojawiają. Oczywiście mamy też tak dużych klientów, gdzie robimy dla nich konkretnie na przykład mikroserwis. To tak, to się zgadza. Ale to już jest coś, co jest już wytworzone jakby. Na początku pierwsze, co trzeba zrobić, to zrobić monolit, a potem mamy monolit rozproszony, a potem mamy dopiero jakieś mikroserwisy.
Mówiąc o buzzword’ach to muszę wspomnieć o artificial intelligence albo machine learning. Słowa, które są już znane w branży IT od wielu wielu lat, natomiast może przeciętny zjadacz chleba nie do końca wie, co już zostało stworzone i że może po dziesiątkach lat od pojawienia się pierwszych konceptów wykorzystanie pewnie tych projektów na cele militarne, albo bardziej naukowe, że i także on może z tego korzystać.
To jest trochę tak, ja do tego podchodzę dość sceptycznie, bo niektórzy nazywają AI jako coś, co dzieje się, że niby się uczy, czy jakimś machine learningiem właśnie, a prawda jest taka, że to w programowaniu od dawna jest coś takiego, zrobimy pięć if-ów na krzyż i już ktoś powie, że to jest sztuczna inteligencja z kodu, która bazuje na jakichś rzeczach, które zostały wcześniej zaprogramowane, więc to też trzeba rozdzielić jakby, czy faktycznie wykorzystujemy jakieś modele machine learning’owe, które gdzieś tam faktycznie są trenowane na jakimś Cloud’zie, czy czymkolwiek innym i tak dalej. Czy realizowaliśmy projekty? Tak, realizowaliśmy takie projekty, gdzie miało się generować logo na przykład na podstawie jakiegoś tekstu, który jest tam wstawiony i żeby można było ładnie wyglądało to logo w taki sposób, jakby zrobił je grafik. Oczywiście idealne nigdy nie będzie, ale to wszystko zależy od tego, ile mamy danych wejściowych i pamiętam, że tam wtedy żeby powiedzmy to wytrenować jak to ma wyglądać, to daliśmy naszym grafikom na przykład, żeby wybierali te dane, czyli mieli punkt wejścia w ogóle, a potem widzieliśmy jaki jest tego jakby efekt, żeby ktoś najpierw wytrenował, pokazał co jest dobre, a później co nie jest jakby. Mówię z tym machine learning’iem i tak dalej czy to wszystko można tak nazwać, wszyscy wrzucają to do jednego worka, bo tak jest najłatwiej po prostu. Ale nie wiem, kiedyś robiliśmy serwis z ofertami zakupów grupowych Godzilla, potem go chyba tam sprzedaliśmy, zamknęliśmy, taki wewnętrzny, przy którym pracowałem w sumie 8 lat w Merix’sie i tam na przykład było automatyczne przypisywanie ofert do kategorii na podstawie nazwy, nie?
Mhm.
I co, i czy to jest machine learning? Czy to jest jakieś AI? No, nie sądzę.
Ktoś poświęcił ogrom pracy.
To jest coś takiego, że ktoś wcześniej wybierał jakie słowa na przykład są przypisane do jakiejś kategorii i potem na podstawie tego jaki jest procent większy, mniejszy i tak dalej przypisywaliśmy do tej kategorii. I tyle. Ktoś powie: ,,O Jezus Maria, machine learning.”
To jak chciałbyś, żeby to wyglądało albo gdzie widzisz takie zastosowania, gdzie można wykorzystać stuprocentowo potencjał?
Gdzie można stuprocentowo tak, to są rzeczy, których nie da się jakby wytrenować w taki łatwy sposób, albo tych danych wejściowych przygotować, nie? Czy nie mamy na przykład prowadzenie pojazdu autonomiczne, gdzie jednak ten świat jest mocno rozbudowany i tam ma brać pod uwagę na przykład to, nie wiem, znaki i tak dalej w ogóle coś, co można oczywiście zaprogramować tutaj, ale to, co się dzieje na drodze już nie zaprogramujemy w tak łatwy jakby sposób i to są elementy, które mogą się pojawiać w takim machine learningu. Nie mówię, że tylko Tesla takie rzeczy robi i tak dalej, ale przy jakichś innych rzeczach też się mogą pojawiać do jakichś predykcji na przykład, to myślę że tak, znowu też, kolejne rzeczy, czyli ogólnie jest taka różnica, że deweloperzy mniej tego robią, a bardziej to robią data scientist na przykład, więc to są osoby bardziej trochę z matematycznym podejściem i gdzieś tam nauczyły się po drodze Phyton’a i paru bibliotek jakieś Pandas'y i PyThorh’a i TensorFlow’a i tyle, więc oczywiście nie spłycam tego, bo ja bardzo szanuje, że oni to znają i rozumieją, bo ja do dzisiaj tego nie rozumiem wszystkiego, jak to konkretnie działa, ale coś tam mniej więcej widziałem. Ale mówię, to tak z przymrużeniem oka zawsze.To tak samo jak teraz bardzo popularne robi się flow code, no code. Nie wiem, czy słyszałeś o czymś takim?
Nie, co to?
Chcieliby zamienić tych wszystkich programistów, żeby oni już nie programowali, a klient po prostu to może nawet i w sprzedaży, żeby ludzie klikali, wyklikali mu aplikacje. Ok, są takie rozwiązania, gdzie wyklikujesz sobie, wiele rzeczy - nie oszukujmy się - jest powtarzalne. Nie wiem, ma być, użytkownik ma kupować coś po prostu i tyle. Przecież to jest oklepane jak... Wszędzie to jest po prostu. Ice Talk i wszystkie inne aplikacje, to wszystko tak samo działa po prostu, nie? Jak taki e-commerce'owy sklep po prostu. Więc to są rzeczy, które można uprościć i nie potrzeba do tego jakby programisty, żeby on to wyklikał. Wszystko jest fajne, tylko do pewnego momentu, tak jak z resztą startupy i jakieś rozwiązania z framework’ami. One się sprawdzą, ale do pewnego etapu. I jeżeli chcemy sobie komuś zaprezentować na przykład nasze rozwiązanie, ok, można to wyklikać, pokazać, o to jest mój pomysł na przykład, ja go sobie waliduje, daje go na rynek, zobaczymy co się stanie. Ale tu bym powiedział, że ja, jako że jestem osobą techniczną, to trochę patrzę na to, jak na taką zabawkę dla osób nietechnicznych po prostu, dla tych co nie potrafią, albo nie chcieli się nauczyć programować, a chcieliby coś stworzyć. To niech sobie tam klikają. Będzie się zawsze coś dzieliło na dwie grupy. Tych, którzy są techniczni i będą mówili, że że to jest trochę wymysł jakiś i osoby nietechniczne, które powiedzą że: ,,O, jakie super rozwiązanie, bo możemy sobie teraz stworzyć aplikację.” No pewnie, że tak. Rób, Wy bawcie się w swojej piaskownicy, my w swojej. Nie mieszałbym tego piasku.
Dobrze zamknąłeś. Mój drogi, chciałem Cię zapytać jeszcze o rady dla potencjalnych kandydatów do wejścia na rynek pracy. Mówiłeś, że Twoja firma rekrutuje i to intensywnie i pewnie ten problem dotyczy też wielu miejsc pracy, więc jesteś w stanie poradzić coś przyszłym kandydatom, albo osobom, które zbierają się na rozmowę rekrutacyjną?
Mogę poradzić.. dość długo rekrutowałem w ogóle w Merix-ie, potem mnie odsunięto od tego, ale to znaczy sam się odsunąłem i tylko jakby zajmuje się rekrutacją software architect’a, czyli już takiej osoby, która jest przy tych enterprise’owych klientach, tam za dobrze mi szło po prostu w tej rekrutacji i mówię dobra, to teraz inni niech się popiszą.
Ale zatrudniałeś wszystkich, czy nikogo?
Znaczy dużo osób zatrudniłem, to prawda.. Ale plus jest też taki, że na przykład pojawiają się osoby na rekrutacji, które mówią: ,,O, Miłosz, przecież ja Cię znam z ,,Piątków po deployu". Szkoda, że nie z filmu, że tam mówi: ,,O, na Filmwebie Cię widziałem i masz super ocenę 8,0."
Może zmieniłeś się od wieku 10 lat.
Trochę tak. Nie mam zdjęcia tam, ale to już inna sprawa. Wracając do tego, co bym polecił, to poleciłbym, żeby mogli pochwalić się praktyką, czyli kodem, który gdzieś umieszczą sobie na GitHub'ie, GitLab'ie czy gdziekolwiek na jakimś repozytorium, gdzie mogliby pokazać efekt swojej pracy. Wyobraźmy sobie, jak jesteśmy takim kandydatem. Postawmy się po stronie rekrutujących osób. Czy te osoby mogą tak naprawdę przez dwie godziny ocenić i czy ja mogę się pochwalić tym wszystkim, co bym chciał? Jak zrobiłem aplikację, to pokaż tą aplikację. Oczywiście nie wchodź tam we wszystkie. Oni mają jakiś swój plan na tą rekrutację przecież, więc na końcu zawsze jakieś są pytania czy coś możesz dodać i tak dalej, to wtedy pokażesz taką aplikację, jaką zrobiłeś, czy stronę, czy coś i powiesz, jakie miałeś wyzwania i tak dalej. To będzie zupełnie inaczej wyglądało, niż jak Ty jesteś - szczególnie po przebranżowieniu jakiś, że byłeś lekarzem i teraz chcesz być programistą, bo wolisz jak błędy, które popełniasz nie narażają jakoś ludzkiego życia - to możesz zrobić to w taki sposób, że mógłbyś opowiadać o jakichś rzeczach: ,,Robiłem tamto, tamto" i tak dalej, i co byś chciał robić. Dużo osób, które przychodzą na rekrutację mówią, co by chciały robić, a nie mówią o tym, co zrobiły, co im się już udało. Okej, każdy kto przychodzi na rekrutację mówi, czego on oczekuje - rozwoju. Każdy oczekuje rozwoju. Dobrze. Dobrze, że w firmach nikt nie pyta czy ktoś chce oddychać w ogóle. To jest takie normalne. Każdy szuka rozwoju, w każdej firmie i w jakiś tam branżach wszystkich też jest przecież rozwój. Gdzieś może nie jest tak oczywisty jak w IT, bo to trochę pędzi jednak, galopuje, ale zawsze się to pojawia. Więc ja bym powiedział, że praktyka, praktyka i praktyka. Ja na przykład, znowu mówię, jak ja przychodziłem - to jest oczywiście 12 lat temu, gdzie przychodziłem do firmy - pokazywałem się ze strony praktycznej po prostu. Co ja robiłem, jakich rzeczy jakby dokonałem, co mi się udało zrobić i tak dalej. Oczywiście odpowiedziałem na jakieś pytania, które się pojawiły. I dokładnie to samo jest teraz. Czasy się dużo jakby nie zmieniły, tylko skrócono nam czas, w którym możemy się zaprezentować w ogóle po prostu. Więc warto by było to mocno wykorzystać i trochę się do tego przygotować. Są osoby, które na rekrutację przychodzą i co będzie, to będzie. I to też jest fajne podejście, żeby chodzić na rekrutacje, ale może nie z podejściem co będzie to będzie, tylko żeby faktycznie się dobrze zaprezentować. Czy potem ktoś nas przyjmie, czy nie. Też oczywiście fajnie rekrutować się do firmy, w której wiemy, że dostają fajny feedback - czy to negatywny, czy pozytywny, bo ten negatywny myślę, że o ten negatywny dużo trudniej w niektórych firmach. Ja nie miałem dużo przypadków jako osoba, która się rekrutowała, bo ja byłem, w sumie w dwóch miejscach się rekrutowałem, czyli w MerixStudio, a wcześniej tylko w takiej ogromnej korporacji jaką jest McDonald's i to jeszcze w taki sposób, że mój brat bliźniak poszedł za mnie i ja nie musiałem iść, więc tak dostałem pracę. I popracowałem sobie parę miesięcy tam i nauczyłem się wielu ciekawych rzeczy, na przykład co to jest 3K, że 3K to jest komunikacja, kooperacja, koordynacja. Jak może wyglądać komunikacja przy mopowaniu. To jest coś takiego, bo mopujesz w dwie osoby - jedna na mokro, druga na sucho. Takie triki. Trochę się pewnie zmieniło. Mają już coś może dwa w jednym teraz, jakieś roboty czy coś.
No zabiłeś mnie tym. Powiem Ci, że wiele się pozmieniało. Wiele pozmieniało się także w temacie codziennej pracy, zmaganie z mailami, arkuszami i dokumentami. Które takie chmurowe narzędzia lubisz najbardziej?
Pakiet Google wykorzystujemy. Gmail - w sumie nie wyobrażam sobie, żeby była jakaś inna poczta. Chyba to jest dla mnie numer jeden w ogóle, jeżeli chodzi o aplikacje. Drive też lubię i Docs i tak dalej, ale ja nie lubię pisać, więc szanuję, że ktoś pisze te różne teksty. Ja niekoniecznie lubię, ale bardzo sobie cenię Gmaila.
Lubisz gadać, możesz przechwytywać mowę.
Czy to już jest sztuczna inteligencja, czy machine learning?
Zaryzykowałbym chyba, że tak.
Może tak. Dla mnie Gmail to jest w ogóle numer jeden. Ja spamu tam nie widzę po prostu i to jest mega fajne, bo nie muszę się nad tym w jakiś sposób tracić czasu, żeby odsiewać jakieś rzeczy, które są dla mnie niepotrzebne. Rozwiązania chmurowe jeszcze też jeżeli chodzi o Google Cloud, to wykorzystujemy tak jak mówiłem wcześniej do tej wewnętrznej infrastruktury, czyli jak na bieżąco deweloperzy tworzą oprogramowanie, to to wszystko pojawia się real time po prostu u nas na serwerach, więc jeżeli, sorry powiedziałem trochę real time, ale jak ktoś z-commit'uje oczywiście zmiany do repozytorium, to wtedy się to ładnie wszystko zbuduje. Mamy postawionego Kubernetesa na Google Cloud'zie i to ładne połączone z GitLabem, czyli naszym CI/CD, które się pojawia, także mega fajnie to działa. Ostatnio prywatnie też porobiłem trochę rzeczy takich chmurowych, bo miałem rozwiązanie na Hetzner'ze. Trochę się z niego śmiałem i nadal się śmieję, ale na początek dobre. I miałem to zrobione, bo robiłem dla stronę, taką Selected by M, gdzie ona wybiera jakieś tam ciuchy. Ona dużo czasu spędzała na sklepach. I mówię, że trzeba to przekuć na jakieś pieniądze. Zrobiłem wtyczkę, gdzie ona klika sobie i wybiera te ciuchy, które są spoko, z dobrym składem i tak dalej. Podobno to ma jakieś znaczenie, że to jest jakaś bawełna taka, a tu jakaś tam inna. I może sobie to wybierać i to się pojawia na stronie Selected by M. Ja to zrobiłem na Hetzner'ze i zrobiłem to w taki sposób, jak po prostu umiałem wcześniej i tyle. Mówię, bo po co będę się męczył jakoś więcej. Ale potem mówię: ,,Kurde, my w tej chwili przecież robimy te rozwiązania chmurowe i fajny by było trochę też porobić dla siebie, powykorzystywać." Szczególnie, że mi się podobają akurat Googlowe rozwiązania, typu jakieś Pub/Sub i jakieś inne rzeczy. To mówię dobra, to zmieniam. Po dwóch tygodniach zrobiłem całość, bo to po godzinach oczywiście tak robiłem, w jakieś weekendy też. Fajna sprawa, bo zrobiłem sobie i w Terraform'ie i mam na Google Cloud konto ładnie założone z różnymi usługami i mam tam ładny, piękny monitoring i teraz sobie tylko obserwuję statystyki czy wszystko się ładnie zgadza, czy dużo jest do zapłacenia, czy nie, ale aktualnie mało wychodzi, bo mam takie mikro w ogóle serwerki postawione. Śmieszne będzie teraz, jak sobie pomyślałem, że się tak mądrowałem o ten MVP i w ogóle, że klienci nie potrafią zdecydować, co ma być w tym MVP. My mieliśmy dokładnie to samo, więc my to robiliśmy chyba dwa lata i ostatnie dwa miesiące może potrwało robienie tak naprawdę całości, bo powiedziałem: ,,Dobra, robimy to, to i to ma być, a resztę odrzucamy i zrobimy później i wystartujemy, bo tak to nigdy nie wystartujemy." I co? I udało się w sumie. Wystartowaliśmy. Stronka działa na Google Cloud'zie. Ładny response time - 600 milisekund. Zaraz posłucha tu jakiś programista i powie: ,,Łee, 600 milisekund, panie, kto panie to tak, mogło być mniej" Pewnie, że mogłoby być mniej.
Ale będzie mniej.
Będzie mniej.
Data Center w Warszawie rośnie. Wszystko na pewno przyśpieszy. Miłosz Kusiciel - Head of Technology z firmy MerixStudio był dzisiaj rozmówcą kolejnego odcinka FlyTalks. Mega dziękuję Ci za tę rozmowę.
Również bardzo dziękuję i zapraszam też do posłuchania ,,Piątków po deployu". Tak samo luźno jest, jak tutaj. Tylko, że tu jest bardziej merytorycznie.
Słyszymy się w kolejnym odcinku FlyTalks.