Google Cloud od środka – wpływ lockdownu i trendy na najbliższe lata
11 lipca 2021Co lockdown zmienił w codziennej pracy Googlersów? Jak kształtowała się świadomość chmurowych technologii w Polsce i czego możemy spodziewać się w przyszłości? Co wziąć pod uwagę, oceniając opłacalność biznesowej inwestycji w chmurę? Na te i inne pytania odpowiada Ula z Google Cloud w rozmowie z Konradem. W pierwszym odcinku FlyTalks nie zabrakło też czasu na omówienie kultury pracy u technologicznego giganta, wielu spostrzeżeń związanych z polskim rynkiem SMB, a nawet przewidywań dotyczących sieci 5G, autonomicznych samochodów i wpływu danych, które Google o nas zbiera, na przebieg ewentualnych pandemii w przyszłości.
W odcinku wystąpili:
Przeczytaj odcinek:
Dzień dobry. W imieniu załogi witamy na pokładzie podcastu FlyTalks. FlyTalks to podcast, w którym łączymy świat biznesu i technologii. W dzisiejszym przelocie krążymy wokół technologii chmurowych, a na pokład odcinka zaprosiliśmy prawdziwą panią kapitan, Ulę Leciejewską z firmy Google. Dzień dobry, czy mogę Cię prosić o formalne przedstawienie się i krótkie info, czym się zajmujesz?
Naturalnie. Urszula Leciejewska. Pracuję dla Google od ośmiu lat, niezmiennie w dziale tzw. szeroko pojętym Channel i jestem Head of Channel Google Cloud na Central Eastern Europe, a za chwilę pewnie na Polskę. Mój czas został absolutnie skoncentrowany na tym, żeby rozwijać Polskę, na tyle, na ile mogę.
Właśnie, w temacie czasu. Przyznam, niełatwo było wbić się w Twój kalendarz. Ekstra, że rozmawiamy, dziękuję. Nie jest łatwo wyszukać informacje o Tobie w sieci, ale generalnie to się udaje. Natomiast wiesz, co mówi się poza internetem o Tobie?
[śmiech] To jest dość niebezpieczne pytanie.
To ja Ci powiem. Każdy chce z Tobą pracować, bo potrafisz udowodnić, że nie ma rzeczy niemożliwych w tym, czym się zajmujesz. To jest naprawdę super. Do tego Google ponoć dba o swoich partnerów, ale to może uda się potwierdzić w toku naszej dzisiejszej przygody i podróży, a obstawiam, że sporo latasz.
W tej chwili niestety nie. Od marca, jak dobrze wiesz, mamy lockdown i w zasadzie od marca mamy pozamykane biura wszędzie, nie tylko w Polsce, ale i na świecie, w związku z czym strasznie mi tego brakuje. Natomiast tak, ostatnie osiem lat to był nie lada wyczyn i pamiętam otrzymywane raz na pół roku specjalne laurki od PLL Lot, który gratulował mi ilości wylatanych mil, łącznie z tym, że w którymś momencie doszarpałam się statusu senatora w naszej zaszczytnej Lotowej linii.
Wow, 100 tysięcy mil rocznie!
Latałam w okolicach trzy, cztery razy miesięcznie. Rzadziej latałam wbrew pozorom do krajów, którymi się zajmowałam. Taka jest specyfika tej pracy.
Wiem, że trudno to zawrzeć w dwóch zdaniach, ale gdybyś spróbowała. Jak zmienia się formuła pracy, gdy nagle dochodzi do zakazu lotów i życie, także zawodowe, staje do góry nogami? Co obserwujesz?
Należałoby podzielić cały ten proces na fazy. Pierwszą fazą był oczywiście szok. Wszyscy nagle zostaliśmy zamknięci w domu. Kiedy masz podróż służbową, załóżmy do Stanów, to poświęcasz przynajmniej dwa dni na dolecenie tam, potem pracujesz pięć dni, kolejne dwa dni wracasz. Więc masz cztery dni wyjęte z życiorysu, nadganiasz te wszystkie maile, ale jakoś nadludzkim wysiłkiem jesteś w stanie to wszystko ogarnąć i nie masz zasadniczych spóźnień. I nagle ktoś zamyka Cię w domu, i okazuje się po miesiącu, że wszystko można zrobić, wcale nie latając tam, gdzie do tej pory latałeś. No i nagle zostają te dodatkowe cztery dni, które normalnie spędzałeś w podróży. Wydaje Ci się, że masz tego czasu dużo więcej. Ale uwaga, z drugiej strony ci ludzie, którzy też latali, teraz też mają wolne cztery dni, w związku z czym zaczynają generować ilość maili ogromną, przerażającą. W drugim miesiącu lockdownu, working from home, okazało się, że tych maili przychodzi naprawdę zasadniczo więcej niż do tej pory. Był problem z obrobieniem tego. Nie byliśmy w stanie. I to nie tylko ja, bo pytałam wszystkich przyjaciół, pytałam kolegów z działu, czy u nich też się tak dzieje, że ilość spraw, które się pojawiły nagle do wyjaśnienia, problemów, które się spiętrzyły, czy u nich to tak samo wygląda. I okazuje się, że tak. Ludzie, mając więcej czasu, zaczęli poświęcać uwagę również drobniejszym rzeczom, które kiedyś zostawiliby pewnie nietknięte. A teraz, ponieważ siedzą, mają komputer przed sobą, mogą zadać właściwe pytanie i jest z drugiej strony osoba, która prawdopodobnie odbierze tego maila, zadają po prostu te pytania. Zmieniło się dużo, natomiast jeśli chodzi o wydajność pracy, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że w tej chwili jesteśmy może nie tyle bardziej wydajni, co z większym sukcesem zamykamy kolejne zadania. Jesteśmy bardziej skuteczni. To się naprawdę da zrobić. Jeśli ma się dobrze wygenerowany network ludzi, którzy pomagają Ci w konkretnym zadaniu i skompletujesz sobie zespół, zamykasz to dużo szybciej, niż latając, spotykając się, tracąc czas na dojazd do biura. Oczywiście odchodzi cała ta otoczka networkingowa, która jest ogromnie ważna. Trzeba się nauczyć ten network budować w zupełnie inny sposób, ale to też da się zrobić. Opatentowaliśmy ogromne ilości wirtualnych spotkań, które pomagają nam tworzyć network z ludźmi. Przepraszam, że troszkę się rozwodzę nad tym punktem, ale musisz pamiętać, że mamy mnóstwo ludzi w tej chwili – nawet w naszym biurze warszawskim, ale również na całym świecie – ludzi, którzy zostali zatrudnieni w trakcie lockdownu. To są ludzie, którzy nigdy w życiu nie widzieli biura.
Właśnie, to jest ciekawe.
To są ludzie, którzy dostali kurierem do domu podstawowe wyposażenie, dostali oczywiście ten nasz słynny pakiet „Wyposaż swoje biuro” i zostali wrzuceni na głęboką wodę pod tytułem musisz sobie radzić. I to akurat nie jest problemem, ponieważ ja zawsze mówię, proces rekrutacyjny w Google jest bardzo wymagający, czasami potrafi trwać kilka miesięcy. Ale on ma sens właśnie dlatego, że zatrudniamy najlepszych. Wszyscy ci ludzie, którzy przychodzą, naprawdę w magiczny sposób w ciągu kilku tygodni zaczynają dawać sobie absolutnie radę. Zaczynają sobie tworzyć własną sieć kontaktów, tworzyć swoich własnych współpracowników, znajdować źródła informacji, które są najbardziej potrzebne. Oni po roku pracy z nami są absolutnie wydajni na tym samym poziomie, na którym my jesteśmy wydajni.
Brzmi optymistycznie. Tego chyba potrzebuje teraz świat. Ale to ciekawe, jak zmieniła się praca w Google w trakcie pandemii. Ale to chyba trochę dlatego, że w ogóle cała branża IT jest po prostu najlepiej przygotowana, wręcz stworzona do tego typu transformacji. Tutaj raczej mówi się, że nie jest tak źle, jak się obawiano, ale istnieją chyba nawet kluczowe dla naszej gospodarki obszary nieprzywykłe do nowego modelu pracy. Po prostu nie zdążyły, jak rozumiem, przygotować zawczasu odpowiednich struktur.
Absolutnie zgadzam się z Tobą. My zawsze mówimy, że firmy, które skarżą się na obecne warunki, to są prawdopodobnie firmy, albo większość z nich, które nie zdążyły z tą transformacją cyfrową na czas. Ja na to zawsze mówiłam, że nie zdążyliście wsiąść z nami do tego pociągu. My już parę lat temu nawoływaliśmy: „Proszę Państwa, to jest czas, żeby wprowadzać transformację cyfrową do Państwa przedsiębiorstw. Transformacja cyfrowa nie jest jakimś działem, nie jest jakimś dziwnym zjawiskiem, które się toczy obok zarządu firmy. Transformacja cyfrowa ma dotyczyć całego przedsiębiorstwa, ma dotyczyć przede wszystkim biznesu, a komórka IT powinna być częścią biznesu. To powinien być tak naprawdę silnik, który napędza Państwa biznes”. Ja pamiętam te czasy, kiedy jeździłyśmy do największych polskich przedsiębiorstw i próbowałyśmy sprzedawać tę wiadomość. Pamiętam to niezrozumienie zarówno prezesów firm, jak oczywiście szefów działów IT, którzy siedzieli okopani w swoich fantastycznych działach, posiadający trzydziestu informatyków, którzy robili nie wiadomo co, bo nikt ich nie rozumiał, bo oni mają swój język. Oni tam mówią tylko „da się” albo „się nie da”. Jak biznes przychodzi z jakąś prośbą, to oni mówią „Nie da się”. Albo „Da się, ale nie tak jak chcecie”. My krzyczałyśmy: „Zróbcie zintegrowaną strategię zarządzania. Zintegrowaną z działem IT. Żeby to wszystko grało. Żebyście się wspólnie napędzali i korzystali z nowych technologii”. Ciężko było, ale teraz widać, że naprawdę postęp jest. Wszystkie firmy, które się przesiadły, a szczególnie jakbyś spojrzał dzisiaj na sektor retail, przetrwały tylko te, które to zdążyły zrobić.
Rozumiem, że to była naprawdę długa droga. Tutaj mogę przytoczyć nawet anegdotę naszego CEO. Swoją drogą pozdrawiam Piotra, bo zawsze jak zastanawiasz się, czy ktoś Cię słucha, to szef akurat jest jedną z tych osób. Piotr powiedział mi, że jakieś cztery lata temu zrobiliście wspólnie event we Wrocławiu. Ty lecisz z Warszawy, by wystąpić na wydarzeniu, wchodzisz na salę kinową, a tam siedem osób dosłownie. I to historia właśnie w temacie zainteresowania polskiego rynku, świadomości chmury publicznej w tamtych czasach. Brzmi to jak inna epoka, a to przecież 2016 rok, więc to na pewno robi wrażenie. Czy to jest fajne ćwiczenie i zajęcie w wolnych chwilach, czytać te wszystkie doniesienia, artykuły, wypowiedzi w internecie, które nie giną? Wypowiedzi sprzed trzech, pięciu lat pod szyldem „Dane muszą pracować, wygra ten, kto skorzysta z najszybciej rozwijających się technologii przetwarzania danych” – to wszystko o czym mówisz. A to już się stało. Czy odnosisz wielką satysfakcję z tego tytułu?
Niewątpliwie, chociaż wolałabym, żeby była większa z tego względu, że mimo że rośniemy ogromnie, jeśli chodzi o zużycie chmury i o gotowość rynku, przede wszystkim rynku polskiego na to, żeby korzystać z technologii chmurowych, to wciąż jeszcze jednak jesteśmy w ogonie tych bardzo zaawansowanych państw. Nawet nie chcę nas porównywać do Ameryki czy do Stanów Zjednoczonych, bo mamy jeszcze sporo do zrobienia. Ale nawet kiedy porównujesz nas z Wielką Brytanią, to ta różnica jest widoczna. Świadomość potrzeby nowych technologii na rynkach zagranicznych dobrze rozwiniętych jest dużo, dużo większa niż w Polsce. Natomiast jak pewnie śledzisz doniesienia rynkowe, dobrze wiesz, że otwieramy region tutaj w Polsce. To był taki game changer. To też trzeba powiedzieć, że w momencie, w którym zrobiliśmy ten announcement, że tak, Google widzi potencjał w Polsce, tak, Polska jest świetnym krajem do tej inwestycji, tak, widzimy, że te firmy chcą korzystać i będą korzystać, w dniu announcementu tu się sytuacja zmieniła, tak jakby został ogłoszony ósmy cud świata, dosłownie. Ja nie byłam w stanie poznać moich byłych partnerów i ich zachowania. Oni natychmiast zrozumieli, co się dzieje. Ale też nie byłyśmy w stanie poznać zachowania klientów, którzy nagle wszyscy ruszyli i stwierdzili, że tak, skoro ktoś wymyślił i w końcu Google postanowił, że to jednak ma sens, to znaczy, że coś w tym jest i ja bym chciał dołączyć do najlepszych. Zobacz, jakie mamy ogromne inwestycje, nie tylko w region. Zatrudniliśmy dziesiątki ludzi. Był czas, kiedy tutaj Google Cloud to były dosłownie dwie osoby na rynek polski, a na rynek Central Eastern Europe był moment, że ja byłam sama, jeśli chodzi o kanał partnerski. W tej chwili wygląda to zupełnie inaczej.
Dobrze, że wybiegasz w przyszłość. Mam nadzieję, że to jeszcze będzie esencja naszej dzisiejszej rozmowy. Czuję, że jest w końcu przestrzeń powietrzna, by zrozumieć, jaką drogę trzeba pokonać, by znaleźć się w takiej firmie jak Google, odnajdywać się tam od ośmiu lat i pracować na takim stanowisku jak Ty? Tutaj przychodzi z pomocą oczywiście internet, który zdradza Twoje dokonania i wykształcenie. Jak sobie zgoogle’amy… jak zdradza Linked In, uczyłaś się także za granicą na Harvard Business School. Jak tam jest?
I to jest jedna z tych fantastycznych value add, tak to nazwijmy, firm, dla których pracujesz i które potrafią docenić to, co robisz. W Google mamy roczne stypendia dla swoich pracowników. Dzielimy się kosztami, ale znakomita większość tych funduszy jest po stronie pracodawcy. Jeśli chciałbyś skończyć, a były to studia związane akurat z moją działką, bo dokładnie chodziło o budowanie kanału, o jego działanie, o modernizację, o to, jak on teraz, właśnie w czasie transformacji cyfrowej powinien wyglądać, to jest najlepsze miejsce, żeby się tego dowiedzieć i Google nie szczędzi. Wtedy absolutnie zrobi wszystko, pomoże Ci, żeby Cię wysłać na miejsce, żebyś mógł poczuć, jak to jest i żebyś mógł przywieźć jak najlepszą wiedzę, którą później można było wykorzystać.
W tym momencie właśnie zaszczepiłaś pewnie paru osobom myśl o zmianie pracy. [śmiech]
Powiem Ci szczerze, kiedy wróciłam, wydawało mi się, że ja już wszystko wiem o kanale, bo siedzę w nim od przeszło piętnastu lat. Bardzo dużo musiałam pokory w siebie wrzucić raz jeszcze i spróbować od początku. Niesamowite doświadczenie, niesamowici ludzie i kompletnie inne spojrzenie na to, co się w chwili obecnej na rynku dzieje.
Na Twoim koncie także Babson College, Business School Massachusetts, wcześniej Ekonomiczny we Wrocławiu. Jak dobrze liczę, powinnaś świętować dwadzieścia lat w IT.
No widzisz, to Ty policzyłeś, bo ja nawet nie liczyłam. Ale jeśli tak jest, to znaczy, że muszę zaraz po naszym callu otworzyć jakiegoś szampana.
Koniecznie. Choć w temacie szampana słyszałem, że też potrafisz długo rozwijać ten temat, ale może zostawmy sobie to na inne spotkanie, bo dzisiaj oczywiście rozmawiamy o technologiach chmurowych. Czy te technologie są naturalne dla naszych firm, które już trochę wymieniliśmy, porównując je z czasami zamierzchłymi, czyli 2016 rokiem i wcześniej? Odnoszę wrażenie, że to się zmienia, ale czy polskie firmy podchodzą do technologii chmurowych jak na razie ostrożnie?
I tak, i nie. Mamy grupę przedsiębiorstw tzw. digital native i ich w ogóle, myślę, nawet nie trzeba komentować. To są ludzie, którzy są najbardziej świadomi tych technologii na rynku. Bardzo często się zdarza, że ich świadomość tych rozwiązań jest na naszym lub wyższym poziomie. W związku z czym najczęściej są to również klienci, którzy rzadko korzystają ze wsparcia partnerów z tego względu, że są sami tak szalenie zaawansowani, że sami sobie świadczą suport. Sami sięgają po nowości, sami sięgają po dodatkowe rozwiązania. Mało tego, są świetnymi researcherami na rynku, czyli szukają dodatkowych firm, które jeszcze dodatkowe rozwiązania na tym środowisku chmurowym proponują i próbują je aplikować u siebie. To jest sektor, którego w zasadzie nie musimy dotykać. On jest tak naprawdę kołem napędowym również całego środowiska chmurowego. Są firmy, tak jak mówiliśmy typu retail czy nawet automotive, czy manufacturing, które są już świadome tego, jaką wartość przynosi korzystanie z chmury. I nie mówimy tutaj tylko i wyłącznie o elastyczności, o skalowalności. To jest zrozumiałe, szczególnie dzisiaj. Pamiętaj, że te wszystkie serwery, które muszą obsłużyć ten ruch w sieci, te wszystkie strony, ten cały biznes, na którym opierasz swoje istnienie na rynku, zależy tak naprawdę od tej infrastruktury. W związku z czym mając coś w chmurze i mogąc jednym przyciskiem czy suwakiem podnieść sobie ilość mocy, wyskalować się, masz po prostu załatwiony najważniejszy problem, który może być największym stoperem Twojego biznesu dzisiaj. A nierzadko od takich dni jak Wigilia, Sylwester, Święta to są ogromne procenty przychodów. To jest większy procent prawdopodobnie niż z ostatnich trzech miesięcy. Tu obroty tak wzrastają. Więc to są firmy, które rzeczywiście rozumieją, gdzie leży wartość chmury i starają się po nią sięgać. Jest znakomita część przedsiębiorstw, zgadzam się z Tobą, które jeszcze robią to nieśmiało. Natomiast uważam, że dzieje się to dlatego, że po prostu nie mają wiedzy. My jeszcze wciąż jesteśmy krajem, który jest słabo wyedukowany, jeśli chodzi o technologie chmurowe. Do czego zmierzam? Każdy informatyk w firmie powinien mieć przynajmniej jeden porządny certyfikat, być inżynierem cloudowym, inżynierem chmurowym, żeby móc zrozumieć, co tak naprawdę tkwi w chmurze. Ludzie, którzy nie mają znajomości tej technologii, w zasadzie zaczynają się bronić tak zupełnie naturalnie pod tytułem „A po co mi to? Może ktoś tam będzie oglądał te moje dane?”. Jak nie masz zrozumienia problemu, nie czujesz się bezpiecznie. Jak nie czujesz się bezpiecznie, to po prostu nie chcesz z tego skorzystać. To jest nasz absolutny kolejny punkt. Oprócz tego, że budujemy tę chmurę, że ten region chcemy sprowadzić do Polski czy sprowadzamy, to druga ogromna inwestycja i nasz największy target w tej chwili to jest edukacja, edukacja, edukacja. Próbujemy wejść do uczelni, próbujemy wejść do całego sektora edu, żeby już to młode pokolenie przygotowywać. Żeby byli gotowi do tego, że jak wyjdą z tej uczelni, pójdą na nowe stanowiska pracy do nowych firm, nawet do polskich firm, to wejdą i powiedzą: „Szefie, proszę bardzo, nie kupujmy tej infrastruktury. Tu jest pełne rozwiązanie. Tu są fantastyczne innowacyjne rzeczy. Tu mamy partnera w postaci firmy X, która dowiezie nam jeszcze jedno rozwiązanie napisane dokładnie dla nas na tej chmurze. Będziemy widzieć wszystko, co się dzieje na naszym zakładzie pracy”. To jest temat-rzeka. Tu wchodzisz w internet of things, kiedy jesteś w stanie znaleźć jakieś fantastyczne rozwiązanie na choćby halę produkcyjną z IOT, gdzie jesteś w stanie pomierzyć parę rzeczy i zobaczyć, czy ta produkcja idzie dobrze, czy źle, czy powinieneś jakoś skorygować, jak zrobić, żeby to było logistycznie najlepsze. Sama ilość danych. Myśmy mieli kiedyś klienta, który zainstalował sobie dwa, trzy rozwiązania na linii produkcyjnej, to sama ilość danych, którą wytwarzał, tak potwornie mu podskoczyła, że nie miał gdzie tego trzymać. Więc już sam jeden proces, który próbujesz zmienić i wrzucisz coś nowego do tego procesu, powoduje, że zaczyna Ci brakować Twojej własnej infrastruktury i potrzebujesz wtedy rozwiązania chmurowego. Ale się rozgadałam…
Dobrze, o to właśnie tutaj chodzi. To teraz ja trochę. Mamy przeróżne badania. Te na przykład z marca, ważne zwłaszcza przed pandemią. Pokazały, że z chmury obliczeniowej korzysta prawie co trzecia firma w Polsce, co piąta planuje ją wdrożyć w przeciągu trzech lat, ale nadal sporo firm przetrzymuje tylko jedną piątą swoich zasobów. Mamy też oficjalne statystyki GUS-u – im też chyba można ufać, dotyczą 2019 – i dzięki nim wiemy, że z płatnych usług chmurowych korzystało zaledwie 17,5% przedsiębiorstw. Częściej korzystają duże firmy (co druga), średni biznes 30%, mały biznes tylko 14% przypadków. Czy właśnie w przypadku tych najmniejszych jest najwięcej do zrobienia i ewentualnie na jakie rozwiązania w wielkim skrócie mogą liczyć te ostatnie, mniejsze sektory ze strony Google?
To jest trochę dyskusyjne, powiedziałabym. Może inaczej, odwrócę trochę Twoje pytanie i zacznę od historii, która spowodowała, że poszłam w środowisko chmurowe. Jak prześledziłeś pewnie mój życiorys, ostatnio z tych wielkich fajnych firm, dla których udało mi się pracować i zarządzać kanałem i sprzedażą właśnie też do rynku SMB, to było HP. W moim zakresie obowiązków, oprócz tego, że było budowanie kanału partnerskiego, który miał przeszło trzystu, czterystu partnerów, miałam też pod sobą rynek SMB tak zwany. Czyli wszystko, co nie było enterprise, było u mnie. Miałam swoich handlowców i tam sprzedawaliśmy, głównie serwery. W którymś momencie zauważyliśmy spadek, że tych serwerów zaczęło nam ubywać. Niby się wszystko sprzedaje, robimy targety, gdzieś tu się dziura pojawia, więc próbujemy zasypać jakimiś Pecetami wtedy jeszcze. Ale wciąż widzę dramatyczny spadek sprzedaży serwerów, więc zaczęłam tego szukać. Wzięliśmy bardzo mądrych analityków z mojej firmy, usiedliśmy, wzięliśmy wszystkie raporty Gartnera i ja mówię: „Dobra, szukamy. Bo jak nam spada, to komuś musi rosnąć”. Zaczęliśmy szukać u szanownej konkurencji: w Dellu, w IBM. Co się okazało, wszystkim spadało. Nie mogliśmy znaleźć brakującej ilości year over year, gdzie te serwery się znalazły. W końcu ktoś wpadł na pomysł, mówi: „Słuchajcie, te serwery są w chmurze”. Ci ludzie przestali inwestować w infrastrukturę, a zaczęli kupować po prostu usługi chmurowe.
Który to był rok mniej więcej?
Osiem lat temu, bo to było dokładnie wtedy, kiedy ja podjęłam decyzję, że to jest ten trend, to jest to, co się będzie działo na rynku. My już nie będziemy sprzedawać serwerów. To już się nie wróci. To już się nie zdarzy. Więc to był 2012 rok dokładnie. Zaczęłam bardzo szczegółowo oglądać, co się dzieje. Zaczęliśmy dość szczegółowe analizy robić. Co się okazało, ci młodzi przedsiębiorcy, to nowe pokolenie, które wchodziło, nagle postanowiło nie wyważać otwartych drzwi. Wyobraź sobie, przychodzi przedsiębiorca, który chce postawić biznes, strzelam, ogrodniczy. Chcę sobie otworzyć super hiper sieć sklepów ogrodniczych. Po co on ma kupować serwery, robić jakąś sieć, zatrudniać informatyka i pakować fundusze, których ma na początek pewnie ograniczoną ilość, jak może to wszystko wpakować w swój biznes, czyli w to, żeby miał dobre nasionka, żeby miał atrakcyjny towar, żeby był inny, żeby miał model sprzedaży też jakiś fantastyczny? Całą resztę po prostu kupił w chmurze. Najczęściej na początku oni po prostu kupowali, to był słynny Gmail nasz, obecnie Workspace. Gmail, G Suite, Workspace. Oni zaczynali od tego, że całą swoją korespondencję, wymianę informacji – wszystko to zaczęli trzymać w chmurze. Więc tak naprawdę ja jako Ula Leciejewska chmurę zauważyłam od rynku SMB. Tu zobaczyłam, że zaczyna w pierwszej kolejności ten rynek się przesiadać. Do dużych przedsiębiorstw dotarliśmy później. Duże przedsiębiorstwo ma to do siebie, że jak już podejmie decyzję, to idzie na całego, bo to się wiąże z bardzo wymiernym żeby nie powiedzieć kopem, bo to jest kolokwializm. Ale w momencie, w którym wchodzisz w tę technologię, przy dużym biznesie wynik widzisz bardzo szybko. Przy małym biznesie prawdopodobnie te firmy nie nauczyły się jeszcze korzystać z fajniejszych rzeczy, które mogłyby im się przydać w zależności od specyfiki ich biznesu. Oni prawdopodobnie z rozwiązań chmurowych korzystają, tak jak powiedziałam, weźmy maila z chmury, weźmy może ewentualnie serwer, będziemy tam sobie trzymać stronę internetową i jest dobrze. Nie są świadomi tego, że mogliby skorzystać jeszcze z dużej ilości rozwiązań, które istnieją. To nie muszą być koniecznie nasze rozwiązania. Jest mnóstwo firm, tak jak powiedziałam, które mają fantastyczne rozwiązania napisane przez siebie, czyli są to aplikacje, działają na naszym silniku chmurowym i dostarczają właśnie tym małym biznesom jakieś szczególne wartości, które pomagają czy sprawniej obsługiwać klienta, czy na przykład lepiej identyfikować potrzeby klienta i odpowiadać z ofertą na jego zapytania. Do tego jeszcze dochodzi cały marketing i oczywiście nasz Google’owski marketing, cała analiza potrzeb klienta. To wszystko jak połączysz razem, dostajesz fantastyczny obraz swojego klienta i możesz absolutnie elastycznie reagować na wszystkie jego potrzeby, nawet na te zmieniające się.
To już hasło pandemia. Znowu raporty i liczby. Wedle raportu OLX chyba nadchodzą jeszcze lepsze czasy dla branży, bo czterech na pięciu przedsiębiorców już uważa, że automatyzacja ich procesów, cyfryzacja, digitalizacja zasobów, to wszystko będą zjawiska, które na pewno jeszcze nabiorą na sile po pandemii. Ula, jak oceniasz zainteresowanie tymi usługami stricte w czasie pandemii?
Zdecydowanie większe niż wcześniej. To nie da się porównać. Oczywiście my rośniemy i to nie rośniemy 2X, nie rośniemy nawet 5X, tylko rośniemy ogromne ilości razy year over year. Na to się nakładają dwie rzeczy. Oczywiście, z jednej strony to jest zainteresowanie usługami, ale z drugiej strony edukacja, ponieważ tak jak mówisz, pandemia przytrzymała nas trochę w domach i spowodowała, że zaczęliśmy mieć trochę czasu, żeby się przyglądać tym wszystkim usługom dookoła, czyli raz jeszcze mówię, edukacja. I tak naprawdę z jednej strony klienci przyszli, bo zrozumieli, że w czasie pandemii zaczęli dramatycznie tracić swój biznes, po prostu, i że nie zdążyli wsiąść, tak jak mówię, do tego pociągu, więc starali się bardzo szybko nadrobić z nami te zaległości. I mamy mnóstwo klientów, którym to się udało. Chwalimy się. Jakbyś wszedł, na pewno widziałeś czy na Linkedinie, czy na wszystkich innych social mediach klienci pokazują, że skorzystali z naszej technologii i dzięki temu utrzymali, wręcz mało tego, obroty wzrosły w czasie pandemii. Ale też trzeba zaznaczyć, że tutaj wszędzie jest też ogromna praca naszych partnerów. Partnerzy z założenia różnią się od klientów tym, że szybciej zrozumieli, co to jest Google Cloud. Nie tylko Google Cloud. Co to jest chmura w ogóle. Generalnie nasza sieć partnerska, ta Google’owska, Google Polska czy nawet Google West. Mamy kilka grup partnerów, ale ta najbardziej core’owa to są partnerzy, którzy z nami pracują od ośmiu lat. Czyli nie można powiedzieć, że oni nie są wykształceni. Oni mają wszelkie zdolności takie jak my i oni mają rozumienie rynku dokładnie takie samo jak my. Ci partnerzy w trakcie pandemii zaczęli widzieć też swoją szansę na to, żeby dostarczyć tych usług najwięcej jak się da. Zaczęli właśnie od edukacji. Od tego, że zaczęli docierać do tych przedsiębiorstw, które jeszcze nie rozumieją i zaczęliśmy po prostu edukować te przedsiębiorstwa. Mało tego, zaczęliśmy wspólnie robić tak zwane Poce, czyli Proof of Concept. Szliśmy do takiego przedsiębiorstwa i robiliśmy próbkę, pokaz tego, co może dać takiemu przedsiębiorstwu chmura. Po takim procesie, kiedy przedsiębiorca zauważył, że chociażby raport. Wyobraź sobie, że mamy przedsiębiorstwo, w którym potrzebujesz mieć dane tu i teraz, żeby szybko reagować na potrzeby klienta.
Właśnie na to czekaliśmy. Na konkretne przykłady. Może bez marek, za to z określeniem branży.
Masz klienta, który musi szybko reagować na zmiany kursowe czy waluty, czy masz klienta bankowego, który musi bardzo szybko podejmować decyzje. W normalnych warunkach, mając ogromną ilość danych u siebie, zapuszczając jakiekolwiek raporty, potrafisz czekać do czterech dni na to, żeby cała ta Twoja infrastruktura wypluła jakiś rozsądny raport, który Ci powie, jak rynek będzie się zachowywał, albo jaka jest potrzeba Twojego klienta. U nas zrobisz to w paręnaście sekund, dwie minuty. To jest różnica, w jakiej otrzymujesz dane niezbędne dla Twojego biznesu. Na to mówimy door opener. Ten Proof of Concept to jest dla nas door opener u klienta. Wchodzimy i pokazujemy na podstawie jednego rozwiązania, które mamy, które prawdopodobnie ktoś dla nas napisał. My mamy mnóstwo tak zwanych partnerów technologicznych, czyli tak zwanych partnerów build. To są wszyscy ci, którzy wybudowali właśnie jakieś takie, na przykład bank w pudełku. Jesteś milionerem, wymyśliłeś sobie, że jutro chcesz sobie otworzyć bank. Nie będziesz go pisał od początku, tylko pójdziesz do chmury i kupisz sobie taki bank w pudełku, i od jutra już masz bank elektroniczny w sieci otwarty, klient może wejść. Oczywiście ja mówię wszystko to w uproszczeniu, ale takich właśnie mamy partnerów, którzy taki bank na naszej platformie stawiają. Ty tylko po prostu idziesz, kupujesz sobie i mówisz: „Jestem właścicielem banku”. Proszę bardzo, jeden, dwa dni i masz wszystko postawione. Takie door openery, takie właśnie rozwiązania, czy rozwiązania paymentowe, wszystkie działające na naszym silniku, powodują, że ci klienci patrzą, mówią: „Jezu, a my tyle czasu żeśmy spędzali, żeby jeden proces powiązać z drugim procesem, z trzecim, żeby to wszystko zsynchronizować. A tu możemy to wziąć z jednego miejsca i w zasadzie jedyną rzecz, którą widzimy, to jest nasza konsola, która nam mówi, za ile zużyliśmy tej chmury”. Bo najczęściej biorą to klienci pay per use, czyli zużyłeś, płacisz po miesiącu za zużycie. Tych przykładów jest mnóstwo. Wiesz, Konrad. Mamy fantastycznego kolegę u nas, bardzo lubię go słuchać, który się zajmuje właśnie sektorem manufacturing, ale który sam kiedyś był takim prawdziwym pracownikiem firmy budowlanej. To jest fajne, jak taki człowiek idzie do klienta, zna wszystkie jego procesy, wie, gdzie jeżdżą ciężarówki z piaskiem, gdzie tego piasku po drodze w jakiś dziwny sposób ubywa, nikt nie wie, gdzie ten piasek się gubi. I on jest w stanie zaproponować takie rozwiązanie, które biega już na naszym silniku, które tu położysz miernik, tu położysz coś tam, kierowca wyjeżdża, zmierzysz, wraca, zmierzysz, jeszcze sprawdzisz na dodatek, gdzie był, do tego dochodzi jeszcze GPS. To są wszystko rozwiązania, które działają już tylko i wyłącznie w technologiach chmurowych.
Zabrzmiało trochę jak polskie budownictwo. [śmiech] Wracając jednak jeszcze do bankowości, bo pewnie w przypadku tego sektora będzie najwięcej rozterek tego typu. Czy zarzut braku bezpieczeństwa jest najczęstszą obawą wymienianą przez potencjalnych użytkowników chmury publicznej? Jak w ogóle chmura przekłada się na bezpieczeństwo lub jego brak?
To teraz musimy rozpatrzeć dwa aspekty. Zacząłeś od sektora bankowego, na niego mówimy FSI. Muszę Ci powiedzieć, że jeśli chodzi o Polskę, zawsze byliśmy takim świecącym przykładem na mapie nawet nie Europy, tylko świata. Ponieważ z reguły sektor bankowy to był ten sektor, który najbardziej ostrożnie próbował wejść w środowiska chmurowe. I nawet te osiem lat temu, kiedy jeszcze nie rozmawialiśmy o takich zaawansowanych technologiach chmurowych, tylko ten Gmail słynny czyli dzisiaj Workspace, to było zawsze: „A gdzie te dane będą? Gdzie one będą składowane? Jak regulacje wyglądają?”. Natomiast jeśli chodzi o Polskę, nasz sweet spot to były banki. Nie było banku w Polsce, który z nami nie rozmawiał. Ilość szkoleń, ilość spotkań, które organizowaliśmy… Nie dla dwóch, trzech osób. My zapraszaliśmy do biura trzydzieści osób i tak jak dzisiaj spotykamy się na naszym meecie, to potrafiliśmy dzielić taki zespół bankowy na kilka pokoi, wrzucaliśmy po sześć osób do pokoju i mówiliśmy: „Zróbcie projekt, proszę bardzo. Zróbcie projekt w chmurze”. I oni wychodzili absolutnie zaskoczeni, jak to jest możliwe, że w ciągu dwóch godzin udało im się projekt zrobić, który normalnie na zebraniach w tydzień próbują ogarnąć i dalej jeszcze ktoś tam czegoś nie napisał. Nasz sektor bankowy jest jednym z najbardziej zaawansowanych sektorów na świecie. To jest moja osobista, ale nie tylko moja opinia. Nawet jakbyś porównał dzisiaj systemy bankowe, pewnie porównujesz, to jak pojedziesz do Stanów, tam jeszcze wciąż, myślę, jakbyś się uparł, to gdzieś czekiem zapłacisz.
No właśnie, poopowiadaj trochę o Stanach, bo mam wrażenie, że tam dłużej czeka się na gotówkę z niektórych bankomatów.
[uśmiech] Trochę czas tam stanął w miejscu. Myślę, że to jest tak, że oni po prostu wcześniej zaczęli, ale nie zmodernizowali tych systemów. My zaczęliśmy nieco później, ale za to z wysokiego C. Wszystkie te banki mają ogromną świadomość tego, co niesie ze sobą chmura i jaką przewagę też technologiczną im daje. Pamiętaj, że oni działają w środowisku bardzo wysokiej konkurencji. Jak dzisiaj patrzysz, czym możesz więcej klienta zachęcić? Musisz mieć dobry interface, musisz mieć dobrą aplikację do obsługi swojego konta. To są rzeczy, które są must. Natomiast możesz próbować robić lepszą lokatę, gorszą lokatę o pół procenta i obsługiwać, my na to mówimy sektor tak zwanych bankowych turystów, bo to są ci ludzie, którzy dla pół procenta przenoszą swoje oszczędności. Natomiast tak naprawdę tu, w technologii, właśnie w tym wszystkim, co Ci chmura oferuje, jest Twoja silna strona. Jeśli umiesz wykorzystać to dla siebie, daje Ci to przewagę konkurencyjną. W wielu aspektach. Jedyna rzecz, która nas wstrzymuje, to nie jest bezpieczeństwo. Dla przedsiębiorstwa to jest problem. Każdy szef IT, kiedy zajmuje się swoim security, musi spowodować, że w jego przedsiębiorstwie powstaje tak zwany kompromis między budżetem, który ma na to security a tym, co on rzeczywiście chciałby mieć, żeby czuł się w stu procentach zabezpieczony. To jest zawsze kwestia kompromisu. U nas w ogóle nie ma tego tematu. U nas security musi być – musi być! – na najwyższym poziomie. Nie może być na świecie lepszego, którego my nie mamy. Ta kwestia i ten faktor u nas w ogóle nie podlega żadnej dyskusji. Więc ci szefowie IT banków nie mają w ogóle tego rodzaju rozterek. Jedyne rozterki, które posiadamy, to jest niestety wciąż regulacja. Wciąż jesteśmy na tym etapie, że regulacje państwowe nie nadążają za rozwojem technologicznym. O ile już trochę rzeczy się zmienia, już widzimy to, że ta chmura nagle została gdzieś tam podjęta, rząd czy ministerstwa zauważają, że ona istnieje… Powiem więcej, pandemia w ogromnej, w ogromnej mierze się temu przysłużyła. Jak się domyślasz, kiedy w marcu wszystko się zamknęło i nagle trzeba było otworzyć teleporady, trzeba było uruchomić zdalne nauczanie, to się okazało, że tylko chmura może nam przyjść z pomocą i w zasadzie nic więcej. To był taki moment, w którym rządzący też rozumieli, że to jest narzędzie, z którego trzeba będzie korzystać. Mało tego, ono już ludziom weszło w krew. W tej chwili już mamy takie przyzwyczajenia, od których nie będziemy chcieli odejść. Nie wyobrażam sobie sytuacji w tej chwili, że nie jesteśmy w stanie pracować zdalnie, nie jesteśmy w stanie pracować razem na jednym dokumencie. To już ludziom po prostu weszło w krew.
Albo korzystać z internetowej mobilnej bankowości, bo tego też oczekujemy przecież od banków. Chciałem od razu Cię zapytać, jak ważne w procesie zbierania danych są urządzenia mobilne. Czy w ogóle możemy jakkolwiek marginalizować mobile?
Nigdy w życiu. Jak zapytałeś mnie na początku wywiadu o moje dane w sensie istnienia w sieci, istnienia w internecie i czy chronię prywatność. Tak, staram się ją chronić na tyle, na ile to jest potrzebne. Natomiast jeśli chodzi o mój telefon i o to, ile informacji da się ode mnie zebrać, nie mam z tym problemu, żeby je zbierać. Powiem Ci dlaczego. Ponieważ to mi dramatycznie ułatwia życie. Wszystkie reklamy, które dostaję, są celowane, więc nie muszę szukać w ogromnej ilości danych, co ja bym chciała kupić. Wystarczy, że mam jakąś potrzebę i ja to wszystko widzę. Bank przysyła mi również scustomizowane oferty. Nie strzela do mnie, mówiąc: „Szanowna Pani Urszulo, może by Pani chciała ode mnie kredycik na milion złotych?”, wiedząc że na przykład mam u niego lokaty, w związku z czym prawdopodobnie nie jestem zainteresowana żadnym kredytem. To jest ogromna oszczędność czasu. Na początku oczywiście jak każdy miałam lęk pod tytułem o matko, tu ktoś coś widzi, tam ktoś coś widzi. Umówmy się, żyjemy w takim świecie, w którym już wszyscy nas widzą. Musimy się nauczyć żyć z tą świadomością, że jesteśmy rozpoznawalni. Może jesteśmy anonimizowani, ale jesteśmy dla takich urządzeń, dla tych wszystkich technologii rozpoznawalni. A im więcej danych będziemy mieli w systemie, im ta nasza sztuczna inteligencja będzie operowała na większej ilości danych, tym te dane będą dużo bardziej wiarygodne, a raporty będą jeszcze lepsze. Wtedy wyobraź sobie taką sytuację, że jak za dziesięć lat przyjdzie taka sama pandemia, to te systemy w ciągu pięciu minut wygenerują nam fantastyczną strategię, kiedy trzeba zrobić lockdown, kogo trzeba zamknąć, kto jest potencjalnym roznosicielem, ponieważ widział się z panią Asią, z panią Kasią. Ja naprawdę wierzę w te wszystkie rozwiązania i bardzo żałuję, że jeszcze nie jesteśmy na tym etapie. Jakbyś jeszcze spojrzał na pandemię i na te wszystkie kraje, które są bardzo zaawansowane technologicznie, to byś zobaczył, wydaje mi się, że Tajwan był jednym z tych krajów, który wprowadzając właśnie taką szeroką analizę danych, które zebrał o swoich obywatelach, poradził sobie z pandemią chyba w dwa miesiące, o ile pamiętam.
Czyli rozumiem, już abstrahując od potencjalnego wpływu różnych teorii spiskowych, technologia mobilna 5G jest czymś, co chmurze zrobi dobrze?
Absolutnie tak. Bez dwóch zdań. Pamiętam, jak próbowałam rozgryźć, o co chodzi w tym 5G, bo jak się domyślasz, w mniejszych miejscowościach teorie spiskowe ze szczepionką, „Dostaniemy chipy, a tutaj jeszcze nie wiadomo, co się stanie”, tak samo w podwarszawskich mniejszych dzielnicach zdarzają się tego rodzaju dyskusje. Ja mam taki filmik przygotowany zawsze na YT, gdzie mąż koleżanki opowiada, co to jest 5G. Ale to jest zawsze dla mnie najlepszy przykład właśnie tych self-driving car. Masz samochód, który będzie Cię samemu woził. Nie potrzebujesz kierowcy. Wyobraź sobie dzisiaj, nawet w ramach pandemii taką usługę. Przyciskasz guzik, ten samochód przyjeżdża pod Twój dom. Nie ma tam kierowcy, który może być potencjalnie nosicielem wirusa. Jest to samochód. Dobrze, niech go ktoś wyozonuje wcześniej, okej. Umówmy się, że to jest potrzebne. Ten samochód Cię zawozi pod miejsce przeznaczenia. Nie szuka slotu parkingowego. On Cię zostawia, mówi: „Wyjdź, załatw co swoje i naciśnij guzik, kiedy będziesz mnie potrzebował”, i przyjeżdża. I tego bez 5G nie zrobisz. Musisz mieć do tego technologię 5G. Wyobraź sobie, że mamy już taki idealny świat. Oczywiście niestety, jest słaba strona. Moi studenci, z którymi rozmawiałam kiedyś i opowiadaliśmy sobie takie historie, od razu odkryli, że pojawienie się self-drive samochodów wpłynie na spożycie alkoholu. Bo jak się domyślasz, każdy będzie chciał się napić…
Choć to nieletalne, ale tak, istnieje pokusa.
Tym bardziej powodowana tym, że masz kierowcę niewidzialnego, który Cię dowiezie. Ale kończąc, wyobraź sobie, jak to wpływa fantastycznie na to, co się dzisiaj dzieje. Oczywiście zobacz, jaka jest definicja zawodu, bo w tym momencie wszyscy taksówkarze tracą pracę. Uber przestaje istnieć. Więc mówię, każda taka technologia, która zaczyna być wprowadzana, powoduje, że rynek się redefiniuje. Więc my nie powinniśmy być tylko gotowi na transformację cyfrową. My powinniśmy być również gotowi na to, że nam się zmieni kompletnie status zawodów. Miliony zawodów znikną w przeciągu następnych dziesięciu lat, to możesz być pewien. Pojawią się oczywiście w to miejsce nowe, ale to będą zawody właśnie związane z tymi technologiami. Data scientist dzisiaj, jeśli masz kogoś wśród swoich znajomych, to dobrze wiesz, to jest król życia. To jest człowiek, który otrzymuje dziennie dziesięć ofert pracy, ponieważ firmy, które są już świadome, jak się pracuje z danymi, potrzebują właśnie takich ludzi u siebie.
I chyba to nie koniec dobrych wiadomości, nie tylko dla wspomnianych osób, ale tak w ogóle. Dobre wiadomości w tych trudnych czasach są na wagę złota. Jak się okazuje, obok Kataru, Kanady, Australii, ale też Indii, Francji, Włoch, Chile i Hiszpanii na liście nowych regionów Google Cloud mamy też Polskę i planowaną siedzibę w Warszawie. To już wiemy. Ale czy możesz, Ula, zdradzić coś, czego jeszcze o tym projekcie nie wiadomo? Jak wpłynęła na to wszystko pandemia?
Jak się domyślasz, wiele z tych informacji wciąż jest jeszcze limitowanych ściśle albo przynajmniej staramy się je limitować, jeśli chodzi o wynoszenie ich na zewnątrz. Mogę potwierdzić tylko to, że idziemy zgodnie z planem i pandemia nas kompletnie nie opóźniła w żadnym aspekcie. Na pewno w 2021, mogę powiedzieć, że szybciej niż później otworzymy. Oczywiście spowoduje to wzrost miejsc pracy, bo to jest normalne. Z każdym otwartym nowym tworem te miejsca się tworzą. Natomiast niewątpliwie oznacza to już fakt, że wszyscy nasi klienci, ci właśnie szczególnie bliscy, którym zależy na latency, czyli na tym opóźnieniu, już nerwowo tupią nóżkami, bo chcieliby się przesiąść i chcieliby już zacząć korzystać z tego naszego projektu. Nie ukrywam też, że jest mnóstwo firm, które jako taką barierę sobie wskazywały, że ta lokalizacja danych. One będą za granicą, nie w Polsce. W tej chwili to przestało istnieć, w związku z czym już też z tymi klientami przez ostatni rok pracowaliśmy bardzo usilnie na tych Proof of Concept, o których ci wcześniej wspominałam, tak żeby ich przygotować na to, że jak już ruszymy i naprawdę zależy im na tym, żeby z polskiego data center korzystać – proszę bardzo, jesteśmy, mamy otwarte umysły, czekamy. Największym projektem, który towarzyszy otwarciu regionu, jest projekt edukacyjny. Z takich ciekawostek mogę Ci opowiedzieć, jak się domyślasz, żeby zostać certyfikowanym inżynierem Google, musisz zdać specjalny egzamin w specjalnie autoryzowanym centrum, które jest nie przez nas nawet prowadzone, tylko przez third party i tam tych obostrzeń jest wiele. Więc teraz wyobraź sobie, jak należy taki egzamin przeprowadzić w systemie online. Tutaj weszło mnóstwo procedur. Naprawdę da się to zrobić i da się to zrobić tak, żeby uwiarygodnić, że ktoś za Ciebie tego egzaminu nie pisał, że nie korzystasz z dodatkowych materiałów, że siedzisz sam w pokoju, że sam odpowiadasz na te wszystkie pytania, i że wiedza, którą certyfikujemy, jest absolutnie Twoją wiedzą.
To się dzieje przez software, czy bardziej dostarczacie hardware: dodatkową kamerę? Bo to naprawdę duże wyzwanie i niektóre uczelnie nie poradziły sobie z tym problemem.
Z tego co wiem, dzieje się to przez software, natomiast potrzebujemy też współpracy zdającego, bo on musi w pewnym momencie nam pokazać całe swoje otoczenie, cały swój pokój i tam wchodzą takie bardzo mądre rozwiązania, które rejestrują nieścisłości, które mogłyby się wydarzyć podczas spisywania tego egzaminu.
Sala gimnastyczna raczej nie przejdzie.
Nie. [śmiech]
Znalazłem wyliczenia, że firmy bazujące na infrastrukturze chmurowej mogą spodziewać się przychodów na poziomie nawet 7,5 dolarów amerykańskich z każdego dolara wydanego do 2025. Więc rozumiem, że przyszłość na pewno może przynieść także konkretne profity dla wszystkich, którzy wsiądą do tego pociągu chmurowego.
Bezwzględnie. Najważniejsza rzecz, z którą musimy sobie radzić, i to jest pierwsze pytanie i rzecz, której uczymy naszych wszystkich nowych handlowców, to jest w momencie, kiedy idziesz do klienta na pierwsze spotkanie i zaczynasz opowiadać o chmurze. Ale nawet nie o chmurze jako chmurze, tylko sprzedajesz tego door openera jako pierwsze rozwiązanie, które go zachęci do tego, żeby w ogóle korzystać z rozwiązań chmurowych. W momencie gdy przychodzi do rozmowy „To może warto przenieść Pana infrastrukturę do chmury? Może warto nie inwestować już w ten sprzęt, zostawić to, przenieść wszystko do chmury”, naturalne pytanie, które zadaje klient, to jest takie: „No ale to będzie pewnie droższe. Proszę mi porównać, ile mnie to dzisiaj kosztuje, jak mam ten swój serwer, jak mogę sobie kawę na nim postawić, a ile ja będę używał tego w chmurze?”. To jest rzecz, której nigdy nie należy robić. Z bardzo prostej przyczyny. Kompletnie dwie różne rzeczy porównujemy. To, że go przeniesiemy do tej i chmury, i że on nie będzie miał tych serwerów – okej, przestanie za nie płacić, uniknie tego kosztu, przyjdzie rachunek z chmury, który czasem może być nawet wyższy. Ale za chwilę przychodzą wymierne korzyści w postaci, uwaga: masz dodatkowe pięć osób z działu IT, które do tej pory te serwery obsługiwały. Czyli masz pięć głów, pięć etatów, które możesz zagospodarować w zupełnie inny sposób. Zwalniają Ci się dodatkowe zasoby w postaci tych ludzi, których możesz wrzucić na wymyślanie nowych technologii, które są dostępne w chmurze, a które w środowisku on-premise’owym kompletnie nie istniały dla Ciebie, nie były w ogóle dostępne. Jest milion rozwiązań, które są dostępne tylko w chmurze. Więc jak to wszystko zsumujesz i policzysz na przykład pół roku używania takiej chmury, to się zorientujesz, że ten klient ma właśnie tak jak mówisz, jeden do siedmiu. Zainwestowałem dolar, ale tak naprawdę z tego wszystkiego co się stało po tej inwestycji, wyciągnąłem siedem. I to jest właściwe porównywanie tych dwóch rozwiązań. Nie można nigdy porównywać: „Przeniosłem się, dobrze, to teraz zróbcie mi tutaj analizę kosztów”. Zrobiliśmy taki bardzo fajny raport, polecam Ci, jakbyś kiedyś chciał zgłębić, z Deloitte. W tym roku robiliśmy takie badanie rynku polskiego. Zrobił to Harvard Business Review, my i Deloitte. Zadaliśmy dwustu dużym klientom podstawowe pytania: jakie są problemy przy wejściu w chmurę, czego się obawiają, czy już są, czy nie są. Jest tam jedno takie pytanie, w którym bardzo fajnie to jest pokazane. Każdy klient, wchodząc w chmurę, na początku liczył na to, że będzie miał korzyści z tytułu pieniądza. Że wchodząc w chmurę, zoptymalizują koszty. Po dwóch, trzech miesiącach używania chmury okazuje się, że optymalizacja kosztów w ogóle tych klientów przestała obchodzić, natomiast zaczęła ich obchodzić technologia, z której mogą skorzystać i nowe dostępne rozwiązania. Zupełnie nastąpiło przebudowanie myślenia u takiego klienta. I to się dzieje u większości naszych klientów. Stąd trzeba też pamiętać, że to jest the must u nas, że klient, który startuje od poziomu jednego dolara, jest świadomym klientem i my to widzimy, że zaczyna zużywać, jego wykres zużycia tej chmury jest rosnący, najlepiej wykładniczo. Ale to jest właśnie nasz cel, żeby ten klient korzystał jak najwięcej. Oczywiście jest taki moment, w którym on musi wejść, zoptymalizować procesy, bo tu wyszło nowe rozwiązanie, tu wyszło nowe rozwiązanie, do tego potrzebuje specjalistów u siebie, którzy się znają na chmurze i którzy mu pozwolą zrobić optymalizację. Ale dzięki temu zaoszczędzi nowe rezerwy, dzięki którym będzie mógł kolejne technologie sobie dobrać i nimi spełniać swój biznes.
Czyli to dlatego dosłownie nie da się nie kochać Google Cloud. Może masz jakieś protipy dla młodych słuchaczy naszego podcastu albo dla każdego, kto przez całą naszą dzisiejszą rozmowę myśli tylko i wyłącznie nad jednym: jak stać się częścią rodziny Google? Co trzeba zrobić?
Edukacja, edukacja, jeszcze raz edukacja. Od chmury nie ma odwrotu, od nowych technologii nie ma odwrotu, od cyfrowej transformacji nie ma odwrotu. Mało tego, ona nie przychodzi. Ona już jest, ona się dokonała – są tylko spóźnialscy. Więc jeśli ktoś chce być w rodzinie Google Cloud, a przypominam, że rodzina Google Cloud to nie tylko my, pracownicy Google – to są nasi partnerzy: fantastyczni, fenomenalni, absolutnie wykształceni, rozumiejący ten rynek, to są również nasi klienci, o nich dbamy tak samo jak o naszych pracowników – to tylko i wyłącznie wiedzą, tylko i wyłącznie znajomością technologii może stać się bardzo szybko członkiem naszej rodziny i współpracować na faktycznie każdej płaszczyźnie.
To była wielka przyjemność. Przygoda i podcast, który dostarczył wielu cennych informacji prosto ze źródła. A dostarczała je dla nas Head of Channel Google Cloud CEE - Ula Leciejewska. W imieniu załogi bardzo dziękujemy Ci za naszą rozmowę.
Bardzo dziękuję, pozdrawiam.
Do usłyszenia w kolejnym odcinku FlyTalks.