O polskim centrum danych, work-life integration i o roli kobiet w biznesie
16 listopada 20217 lat pracy w Google, 7 miesięcy na stanowisku Country Managera w Google Cloud Poland, tytuły naukowe, studia i liczne dyplomy, trójka dzieci. Jak mówi Magda Dziewguć, nie trzeba wybierać pomiędzy rodziną, rozwojem, a satysfakcją z pracy – i wie o tym coraz więcej współczesnych mam.
W 13. odcinku FlyTalks poznasz perspektywę managerki polskiego zespołu Google Cloud na życie prywatne oraz na życie zawodowe. Jak zmienia się podejście do macierzyństwa i tacierzyństwa? Na czym polega wyższość work-life integration nad work-life balance? Jakie trudności wystąpiły na drodze do uruchomienia centrum danych w Warszawie i dlaczego w kwietniu 2021, po uroczystym przecięciu wstęgi, Googlersi nie osiedli na laurach, a wręcz zwiększyli obroty? Jak bliskość technologii chmurowych wpływa na polski rynek? Czy maszyny odbiorą nam pracę, czy raczej pozwolą tworzyć nowe stanowiska? Oraz dlaczego nie powinieneś bać się kradzieży pomysłu na startup?
Ciekawy odpowiedzi? Zapraszamy do słuchania.
W odcinku wystąpili:
Przeczytaj odcinek:
Słuchasz FlyTalks. Łączymy świat biznesu i technologii. Czy dziewczyny przejmują IT? O co walczyć na rynku pracy, w którym chmura będzie odgrywać tylko większą rolę? Lubię pytania o przyszłość, ale przedstawiając kolejnego gościa FlyTalks, musimy powiedzieć o rzeczach, które miały już miejsce. W ramach teraźniejszości możemy nadmienić też, że Magda Dziewguć nie jest tylko aktualnie, ale tak w ogóle w biurze Google już od wielu lat. Dokładnie od siedmiu miesięcy w Google Cloud Poland, w roli Country Managera. Cześć Magda!
Tu ciągle po prostu coś się dzieje, także teraz się koncentruję na rozmowie z Tobą.
Bardzo cieszę się, że możemy rozmawiać. Pytanie otwierające po prostu musi dotyczyć także otwarcia nowego regionu Google Cloud w Warszawie. Pytam Cię, jako osobę, która była w to, mówiąc delikatnie, szalenie zaangażowana. Możesz zdradzić, z czym to się wiązało? Jak długo pracuje się nad taką operacją?
Chyba nawet trudno określić, ile trwały te prace. Pracuję już ponad 7 lat w Google. Od kiedy dołączyłam do teamu polskiego, to widziałam różnice między Polską a innymi krajami, które są bardziej zaawansowane w adopcji nowych technologii. Jedną z barier była obecność lokalnej infrastruktury. To znaczy, nikt nie chce być w takiej sytuacji, w której myśli, że gdzieś tam są jego dane i ktoś mówi, że bezpieczne. Ta bariera mentalna pt: „chcę mieć pełną kontrolę nad tym, co się dzieje z moimi danymi i chcę, żeby znajdowały się na terenie kraju, w którym prowadzę działalność” była bardzo trudna do pokonania. Od początku, od wielu lat szukaliśmy sposobu na to, żeby móc te dane przechowywać w Polsce w sposób bezpieczny i nadal nie ograniczając w żaden sposób potencjału technologii. Po latach testowania różnych opcji, 14 kwietnia 2020 roku, udało się!
Wyczułem ulgę w Twoim głosie. Tylko pytanie, czy odetchnęłaś już po tym momencie, czy wręcz przeciwnie, wiąże się to z tyloma wyzwaniami, że jeszcze jesteś w pracy?
Nie wystarczy dać wszystkim kluczyki do auta. Jeszcze muszą chcieć do niego wsiąść i jeszcze muszą umieć poprowadzić to auto bezpiecznie. Teraz jesteśmy na etapie takiego prawa jazdy w chmurze i staramy się zrekrutować na te kursy jak najwięcej firm. Staramy się też zapewnić jakieś potencjalne cyfrowe drogowskazy, żeby tymi autami można było pojechać w stronę sukcesu, a nie porażki. To jest dużo więcej pracy.
To właśnie udało się ustalić w paru poprzednich odcinkach, że wszystko, prędzej czy później, sprowadza się do edukacji i jest to ważne dla Google. Na pewno do tego, oczywiście, wrócimy. To, że nowy region jest czymś niesamowitym dla firm, dla biznesu, to jest jasne. Ale czy dla użytkownika domowego także? Chciałbym, żeby nasza dzisiejsza rozmowa także krążyła wokół domu. Będziemy do niego na pewno zaglądać. Co daje nowy region Google Cloud w Warszawie zwykłemu userowi?
Bliskość centrum danych wpływa na czas działania aplikacji, które znajdują się na tej infrastrukturze. Jeśli użytkownicy korzystają z e-commerce, który działa na takiej infrastrukturze, szybciej ładuje się koszyk, odświeża się oferta, szybciej pojawiają się promocje, doświadczenie z aplikacją jest znacznie lepsze, co wpływa na zadowolenie użytkownika i właściciela sklepu internetowego. Myślę, że to naprawdę historycznie ważny moment, że jesteśmy 19. krajem na świecie, gdzie jest infrastruktura fizyczna takiej firmy jak Google To jest jednak 40% dzisiaj ruchu w internecie. Takiej infrastruktury raczej nie stawia się przypadkowo, a w takich miejscach, gdzie ten ruch internetowy będzie rzeczywiście rósł. Są takie prognozy, które mówią, że w ciągu najbliższych kilku lat Polska może stać się jednym z najważniejszych krajów Unii Europejskiej, jeżeli chodzi właśnie o handel w internecie. Mamy tutaj wielu zdolnych producentów, którzy jeszcze ciągle mało sprzedają w kanałach cyfrowych, a w ciągu kilku następnych lat z pewnością się do tych kanałów cyfrowych przeniosą. Więc ten potencjał wzrostu jest olbrzymi i to, że już dziś jesteśmy na niego infrastrukturalnie przygotowani, jest bardzo ważne.
To jest przełom, jak rozumiem. Powiedzmy to głośno. To jest nowy cyfrowy port, do którego można śmiało dokować.
Póki co, oprócz Google, nie ma w Polsce infrastruktury chmury publicznej, więc myślę, że jest to argument sam w sobie. Ta infrastruktura z kolei powoduje, że rozwija się cały ekosystem. Jest więcej partnerów, którzy znają te rozwiązania, rozwija się też ekosystem edukacyjny. Młode talenty wchodzące na rynek, zdobywają te umiejętności. Polska stała się najważniejszym krajem dla R&D Google Cloud w Europie, czyli mamy tutaj tak naprawdę inżynierów produktowych, którzy tworzą rozwiązania Google Cloud. Jeżeli jest się sprytnym, zdolnym użytkownikiem chmury publicznej, to w porozumieniu z tymi inżynierami można już dzisiaj wpływać na to, jakie będą następne feature’y, jakie wyjdą następne rozwiązania w chmurze Google. Dla wielu firm to jest krytycznie ważne, bo to nie jest tak, że jeśli jesteś nawet dużym producentem software, to możesz po prostu mieć R&D w obszarze networking'u cybersecurity, Kubernetesa czy Big Data. Koncentrujesz się na swoje aplikacji i chcesz wszystkie swoje zasoby włożyć właśnie w rozwijanie doświadczenia użytkownika, ulepszanie, integracje, to, żeby po prostu aplikacja była coraz lepsza i przynosiła coraz większe korzyści. Więc jeśli możesz korzystać z R&D takiego partnera jak Google Cloud w rozwoju swojego software’u, to jest to wielka korzyść.
Myślę, że przekonałaś teraz parę osób. Jak rozumiem, zajmowałaś się tym także przez lata zawodowo. Prześledziłem Twoje ogólnodostępne w sieci CV. Jest tego trochę. Duże firmy, rady nadzorcze, ale i pod kątem edukacji jest ciekawie. Prawo, prawo europejskie; następnie studiowałaś na University of Minnesota, Executive MBA Masters of Business Administration. Później Szkoła Główna Handlowa, Executive MBA w Polsce, następnie w ramach podyplomowych studiów psychologia i w końcu wjeżdża Harvard Business School. To jeszcze by się sklejało w ramach jednego człowieka. Ale później dowiedziałem się, że jesteś mamą trójki dzieci, i tutaj już potrzebujemy wyjaśnień. Jak tego dokonać?
Takich mam, które jednocześnie pracują, uczą się i robią bardzo trudne projekty, jest bardzo dużo. Ja może jestem trochę bardziej widoczna, bo generalnie pracuję w firmie, która wzbudza duże zainteresowanie. Od czasów COVID prowadzę też aktywnie profil na Instagramie @mama_pracuje_bo_lubi i to jest niesamowite właśnie, gdy piszą do mnie dziewczyny, które są lekarzami, prawnikami, pracują w różnych zawodach związanych z braniem odpowiedzialności, prowadzą duże projekty. Pracują nie tylko w polskich firmach, ale też w korporacjach na całym świecie i świetnie sobie radzą. Mają dzieci, kariery i bardzo często jeszcze się uczą. Myślę, że najważniejsze to po prostu nie dążyć do perfekcji. Jeśli coś studiujesz, to nie znaczy, że musisz wszystkie przedmioty zaliczyć na piątkę. Można sobie po prostu odpuszczać te, które do niczego ci się nie przydadzą, a koncentrować się na tym, co ci się przyda. Tak samo jest w pracy. Dostajesz sto maili, z których tylko dziesięć jest istotnych, więc to, że w ogóle nie przeczytasz 90–ciu i nic z nimi nie zrobisz, nic nie zmienia. Z czasem trzeba się przede wszystkim nauczyć właśnie tego, czego nie robić, czym się nie zajmować, czym się nie przejmować, tylko bardzo starannie zarządzać swoim czasem i alokować go właśnie na te obszary, gdzie widzimy wartość, rozwój, korzyść z tego zaangażowania. Całą resztę po prostu sobie odpuszczać.
Bierzemy sobie to do serca. @mama_pracuje_bo_lubi obserwujemy na Instagramie. Pewnie dostajesz tam mnóstwo historii i pewnie odpowiedzi od żyjących realnych osób. Wyszczególnia Ci się jakaś taka konkretna grupa społeczna albo zawodowa, gdzie kobietom jest najtrudniej w Polsce?
Ja nawet nie powiem, że kobietom jest najtrudniej, bo od kiedy interesuję się tematem bycia rodzicem w pracy, to poświęcam też dużo czasu na zrozumienie pozycji ojców. Oni wcale nie mają łatwiej. Jednak jesteśmy już w takich czasach, kiedy mężczyźni chcą być świadomymi rodzicami, chcą spędzać więcej czasu ze swoimi dziećmi i chcą być obecni w ich życiu. Ale hasło, kiedy przychodzisz do pracy i mówisz “ja wezmę ojcowski” albo “wymienię się z żoną na macierzyńskim, żeby ona wróciła do pracy” wcale nie spotykają się z dobrym społecznym przyjęciem, tylko często koledzy pytają “a co z twoją żoną jest nie tak? Stary, musisz tę żonę ogarnąć”. Więc ciągle jeszcze funkcjonujemy w takiej kulturze, w której nie ma dużego zrozumienia dla ojców, którzy chcą współdzielić te obowiązki i budować partnerski model. Co innego jest na slajdach, co innego jest w wywiadach z celebrytami w kolorowych czasopismach, a co innego jest właśnie w zwykłym banku czy w zwykłej fabryce, gdzie ludzie na co dzień takie informacje wymieniają. Myślę, że to jest tak, że i kobiety mają trudno, bo mają dużo takich domowych, tradycyjnych obowiązków na swoich barkach. Jednak częściej się uczy dziewczynki gotować, obsługiwać pralkę albo sprzątać, niż uczy się synów i potem ten bagaż pojawia się w każdym domu. Ale z drugiej strony panowie, którzy chcą aktywnie włączać się w takie partnerskie modele domowe, to nawet często ze strony własnej mamy słyszą “ale co, twoja żona nie umie ugotować rosołu?”.
To typowe. Na szczęście to się zmienia. Co obserwujesz po tej kobiecej stronie? Oczekiwania są ogromne. Czy ten słynny work–life balance da się osiągnąć?
Wierzę, że właściwą formą jest work–life integration, bo balans jest niemożliwy do uzyskania. To w ogóle było sztuczne pojęcie wypromowane bez sensu, które tylko ludzi stresuje, bo i gdzie znajduje się ten balans? Na ośmiu godzinach, na dziesięciu godzinach? Jak robisz 60% celów, czy jak robisz 110% celów? To jest metryka totalnie bez sensu. Ważniejsza jest ta integracja – to, że dobrze się czujesz w swojej pracy i dobrze się czujesz w swoim życiu jednocześnie. Jeżeli się źle czujesz w swoim życiu z powodu pracy albo źle się czujesz w swojej pracy z powodu swojego życia, to właśnie ta integracja jest zaburzona, więc trzeba dążyć do takiego modelu, w którym praca sprawia ci radość, satysfakcję. Ale też taki uncomfortable excitement, czyli że nie nudzisz się, masz wystarczająco dużo wyzwań, masz stretch rozwojowy, czujesz, że jesteś na granicy swoich możliwości i to właśnie wtedy się rozwijasz. Ale z drugiej strony ta praca nie zabiera ci życia i nie jest tak, że po prostu umierasz ze zmęczenia wieczorem i już nawet nie wiesz, czy twój pies jest głodny, czy po prostu już dawno poszedł do sąsiada, bo wtedy to znaczy, że to integration się nie sprawdza.
Pies to jedno, ale co, jeśli dzieciaki się na ciebie trochę obrażą? Chciałbym dowiedzieć się od Ciebie, jak Tobie się to udało? Jak oceniasz ten pewnie szalony czas rad nadzorczych i bardzo poważnych stanowisk, które zajmowałaś i zajmujesz? Jak Tobie udało się to połączyć? Masz jakieś cudowne protipy dla osób, które, miejmy nadzieję, też będą miały podobne wyzwania?
Mam taką radę, żeby naprawdę nie próbować się oceniać, czy jestem już wystarczająco przygotowana, czy już jestem wystarczająco dobra, czy mam to ogarnięte, czy nie mam. Czy dzieci sobie poradzą, czy sobie nie poradzą. Czy to jest dobry czas, czy zły czas. Po prostu, jeżeli coś Cię kręci, jeżeli uważasz, że coś jest pasjonujące, jeżeli wnosi wartość w twoje życie, to idź w to. Po drodze zarządzaj całym ekosystemem. Jeżeli chodzi o łączenie kariery i wychowywanie dzieci, to bardzo często słyszę taki argument: może mogłabym pójść do bardziej ambitnej pracy, ale wtedy muszę wynająć nianię albo kogoś do pomocy, to oddam tej osobie całą swoją pensję, a przecież będę lepszą opiekunką dzieci za tę samą pensję. To jest prawda i nieprawda, bo oczywiście tak to wygląda od strony ekonomicznej, ale jeżeli wynajmiesz tę nianię, to zaczniesz budować doświadczenie, wiedzę i się rozwijać i za 2 lata już będziesz zarabiała te 30–40% więcej. Będziesz więcej warta z perspektywy rynku pracy. Jeżeli tej niani nie wynajmiesz, to będziesz mieć taką dziurę, gap w doświadczeniu, kiedy inni twoi rówieśnicy się właśnie rozwijają, często właśnie mężczyźni, budują swoją pozycję na rynku pracy, a ty w tym czasie po prostu jesteś na marginesie rynku pracy. Po dwóch latach koniec końców jest się wartym mniej, a nie więcej. Myślę, że to jest takie patrzenie trochę inaczej na to samo. Ja często mówię, że jak nie wiesz, co zrobić w ogóle w takiej sytuacji, to zapytaj, co byś chciała, żeby zrobiła twoja córka w takiej sytuacji i czy generalnie chciałabyś, żeby podjęła decyzję dobrą dla jej rozwoju, czy może taką, która właśnie z tym rozwojem idzie na kompromis. I to wcale nie znaczy, że jest łatwo. Naprawdę są takie momenty, kiedy właśnie trzeba wybrać czy idziesz na radę nadzorczą, czy na szczepionkę, ale nie ma się co obwiniać i myśleć sobie: wyrodna ze mnie matka, bo idę na radę nadzorczą, a nie na szczepienie, tylko wytłumaczyć komuś, kto planuje szczepienie, że w tym terminie nie możesz i poproszę o inny termin. Często się okazuje, że jest to robialne, bardziej trzeba koncentrować się na dobrym planowaniu, optymalizacji, a nie na ocenianiu czy robię dobrze, czy źle, czy to jest dobry czas, czy nie.
Czy dzieciaki można wpuszczać do życia zawodowego? One mogą nam jakoś towarzyszyć?
Oczywiście, że tak. Dla dzieciaków to jest fajne. One są dumne, one mają swoje opinie na ten temat. To też powoduje budowanie swojego autorytetu. Jeśli w twoim życiu zawodowym się dobrze dzieje i pokazujesz, że w tym życiu robisz coś ciekawego, że to jest dla ciebie pasja, że masz fajne rzeczy, to jest to inspiracja dla dzieci. One wtedy mają bardzo blisko przestrzeń, która im się wydaje możliwa, realna też dla nich. Idą tą samą drogą. Jeżeli budujesz taką narrację, że to jest bardzo trudne, nie da się tego pogodzić i lepiej po prostu się poddać, odpuścić, to też wysyłasz podświadomie swoim dzieciom taki sygnał, że to jest bardzo trudne i kiedy one znajdą się w takiej sytuacji, jest duże prawdopodobieństwo, że wezmą z ciebie przykład. Jest to trudne, żeby jedno i drugie godzić. Nie będę udawać, że w ogóle nie ma z tym związanych wyzwań, również emocjonalnych, ale nadal uważam, że warto.
Też uważam, że dzieci powinny być towarzyszem podróży, a nie bagażem, do czego często sprowadza się w ogóle fakt posiadania dzieci. Obserwujesz jakieś dobre zmiany na tym polu? Mówię tutaj o przykładzie nie tylko Polski, ale może też i świata. Czy kobiety rosną w siłę? Może to trochę tendencyjne, ale ja osobiście uważam, że płynie jakaś taka wspólna, kolektywna energia, kiedy kobiety chcą współpracować razem, to tworzą trochę inną jakość, zwłaszcza tej współpracy. Oczywiście gdy nie chcą, to jest więcej oliwy dolewanej do ognia, ale myślę, że w świecie IT są bardzo pożądane.
Też tak myślę. To jest tak, że koniec końców to doświadczenie użytkownika to jest coś, co definiuje skuteczność jakichkolwiek aplikacji IT. Wszystkie firmy w najbliższych latach staną w jakimś sensie firmami IT. Czy jesteś w medycynie, edukacji czy w retailu, software za chwilę będzie twoją najważniejszą przewagą konkurencyjną. Ten software trzeba projektować dla wszystkich użytkowników, więc jeśli przy projektowaniu software pracują w większości mężczyźni i ten software wykonują w większości mężczyźni, potem testują w większości mężczyźni, to nie ma się co spodziewać, że użytkowniczki będą zachwycone tym softwarem, bo generalnie ich potrzeby są mniej reprezentowane. To jest racjonalny powód, które wszystkie firmy powinny brać pod uwagę, że my musimy mieć taką strukturę naszego zespołu, jak struktura naszych odbiorców. Jeżeli struktura naszych odbiorców to jest mniej więcej 50:50, to tak powinny też wyglądać nasze zespoły tworzące to, co robimy dla odbiorców, bo wtedy mamy pewność, że dobrze rozumiemy rynek, na który adresujemy swoje produktu.
To była jedna z wielu złotych myśli, które można śmiało oprawić w ramkę w gabinecie każdego chmurowego przedsiębiorcy. Wspomniałaś o rynku. Jak opisujesz ten rynek? Co na nim obserwujesz, mówiąc także o rynku pracy? Co radzisz młodym, kobietom, mężczyznom poszukującym może też wyzwań? Mówi się, że niektóre zawody mogą przestać istnieć, ale nie należy się tego obawiać.
Z radością mogę powiedzieć, że jest w tym obszarze coraz więcej optymizmu. Spotkałam się w ubiegłym tygodniu z profesorem Andy McGuffie, które specjalizuje się w badaniu wpływu nowych technologii na rynek pracy. Akurat tak się złożyło, że w jednej z moich poprzednich prac miałam przyjemność zaprosić go do Polski z takimi pierwszymi wykładami. To było z 15 lat temu. On wtedy siał taką dramatyczną wizję, że maszyny i roboty odbiorą ludziom pracę i będzie strasznie, będzie duże bezrobocie i mega problem społeczny. Dawał wykład na Masters & Robots teraz i miałam okazję zadać mu pytanie. Zapytałam: co się stało? Teraz mówisz, jakbyś całkowicie zmienił zdanie. Powiedział właśnie, że tak jest. Wpływ technologii przez te 15 lat na rynek pracy ku jego własnemu zaskoczeniu jest bardzo korzystny. Ludzie się szybciej uczą, szybciej się przenoszą do zawodów lepiej płatnych. Ten przyrost nowych aktywności, nowych możliwości jest po prostu na skalę nigdy wcześniej niespotykaną i to, co jest najfajniejsze, to jest taka demokratyzacja dostępu. Dzisiaj możesz być biednym studentem gdzieś w akademiku we Wrocławiu i tak naprawdę jeśli masz fajny pomysł, to masz do dyspozycji całą wiedzę świata w swoim smartfonie, możesz zrobić kursy, jakie tylko chcesz, research, odpalić darmową ankietę i ją wrzucić na Instagrama, a jednocześnie masz tak dużo gotowych klocków SaaS, że możesz sobie poskładać sklep internetowy, własne radio, własny kanał na YouTube. Zacząć budować content produkt, usługę i skalować się w miarę jak zarabiasz. Niczym się twoje możliwości nie różnią od funduszu inwestycyjnego w Singapurze czy dziecka Donalda Trumpa, które śpi na materacu z dolarów. Po prostu masz dzisiaj dokładnie takie same możliwości. To powoduje, że cała armia ludzi, którzy jeszcze 20–30 lat temu byli wykluczeni z szans na sukces, bo właśnie mieli bardzo ograniczony dostęp do nowych technologii i kapitału, dzisiaj ciągną w ogóle właśnie świat do przodu, rozwiązując całą masę problemów, które wydawały się nie do rozwiązania.
Nasze pokolenia ma jakąś szczególną misję do wykonania? Mówię tutaj o ramach internetu, technologii? W którą stronę ma to zmierzać, a w którą w ogóle nie powinno? A może mamy to już za sobą?
Myślę, że nie ma się co tak szczególnie obciążać tą odpowiedzialnością, bo użytkownicy, niezależnie od tego czy są ramy, czy nie, głosują swoimi fingerprintami. I albo klikają na coś, co jest fajne, albo nie klikają. Choćby regulator nie wiem, jak chciał, to w żaden sposób tego nie ureguluje. Myślę, że trzeba się koncentrować na tym, żeby być spójnym ze swoimi wartościami, robić to, co w co się wierzy. Fake nie wychodzi. Jak próbujesz zrobić coś sztucznego, nabrać ludzi, oszukać, masz jakiś rozjazd między wizją produktu a doświadczeniem użytkownika, to po prostu w czasach instant feedback, kiedy ludzie ci dają gwiazdki albo nie dają, szorują screenshoty, albo cię hejtują, albo rate–ują, musisz po prostu koncentrować się na tym, co robisz i robić to najlepiej na świecie, pracować z użytkownikami, cały czas pokornie ich słuchać i zmieniać się w duchu tego, co oferują. Nie ma się co obciążać jakąś szczególną odpowiedzialność. Internet jest naprawdę dzikim światem, w którym koniec końców wygrywa to, co jest dobre i co działa, a to, co po prostu jest oszustwem i nie działa, jest automatycznie eliminowane, bo wszyscy to widzą i wszyscy mają dostęp do tego, że nie jest to wartościowe.
Jak mówimy o dobrych rzeczach i decyzjach, rozumiem, że w Twoim życiu na pewnym etapie musiało pojawić się marzenie albo dostrzegłaś w czymś sporo magii, że zaczęłaś zmierzać dosyć konkretnie w kierunku chmury. Siedzisz w niej od dawna. A początki chmury w Polsce to przeważnie były bardzo skromne zespoły.
Chmura nie nazywała się od początku „chmurą”. Widać było, że są ogromne zasoby technologiczne, na których stoją aplikacje Googla, ale nawet sam Google nie do końca rozumiał, że to jest takie rozwiązanie as a service, które może podać jako gotowy silnik klientom biznesowym. Myślę, że cały power, jaki ma Google dla naszego regionu, bo moje marzenia są związane z naszym regionem i z tym, co nasz region może osiągnąć dzięki tym możliwościom, pojawiły się jak zaczęłam spotykać tych ludzi, którzy realizują w tej chmurze swoje marzenia. Pamiętam takie spotkanie z czeskim twórcą, pasjonatem wiatru, który zaczął mi opowiadać, że on uwielbia wiatr, jest pilotem, kitesurferem, snowsurferem i robi z wiatrem wszystko, co się da, a jego główny problem polegał na tym, że nigdzie nie było dostępu do takich precyzyjnych informacji na temat wiatru, które pomogłyby mu właśnie w takim profesjonalnym korzystaniu z danych. Wtedy po prostu zaczął robić zupełnie dla siebie taką aplikację, która zbierałaby dane dotyczące wiatru z wszystkich możliwych punktów pomiarowych. To jest open data najczęściej. Zasysał te dane z coraz większych obszarów, coraz więcej ludzi zaczęło z tej aplikacji korzystać. Dzisiaj jego aplikacja windy.com ma precyzyjniejsze prognozy pogody niż cokolwiek innego na świecie. Wtedy zrozumiałam, że taki ludzik z czeskiej Pragi naprawdę ma wpływ na to, że gdzieś tam ludzie w Bangladeszu dostają powiadomienia, że chwilę będzie tajfun, schowajcie się. To jest ten power chmury. Wiedząc, że w naszym regionie jest tylu zdolnych inżynierów, tylu ludzi, którzy mają pomysły, zmysł przedsiębiorczości, zdolność podejmowania ryzyka, to podpięcie pod ich pomysły tej chmury powoduje, że może ze 10 lata właśnie z tej Polski, z Czech czy z innych krajów Europy Wschodniej te aplikacje będą zmieniać życie ludzi na całym świecie.
Jak mamy uruchomić ten drzemiących w nas potencjał?
Przede wszystkim próbować. Nie przywiązywać się do pierwszego pomysłu, nie przerażać się porażkami, nie stresować się tym, że coś od razu nie zaskakuje. Najlepiej mieć od razu kilka pomysłów, które się testuje. Taka ważna rzecz, której jeszcze w polskiej kulturze nie umiemy robić, to bardzo otwarcie rozmawiać z ludźmi o swoim pomyśle. Mamy często nieufność w sobie, że mamy pomysł na startup, nikomu nie powiemy, bo ktoś nam ten pomysł ukradnie i zrobi go szybciej. To jest bardzo błędne myślenie. Pomysł jest wart nic, zero. Wartość pojawia się wtedy, kiedy zaczynasz wdrażać ten pomysł i go testować, bo od tego momentu, kiedy masz pomysł, do finalnego wdrożenia będzie tysiąc wersji, ale żeby te wersje szybciej zrobić, to musisz się szeroko dzielić i rozmawiać z ludźmi, którzy mają więcej doświadczenia, mają wiedzę, mogą coś doradzić, pokierować do potencjalnych zasobów. Widzę tę różnicę między polskimi młodymi ludźmi a właśnie na przykład Amerykanami, którzy gdzie tylko dorwą, to już mają 10 pomysłów, które chcą z tobą przedyskutować i czekają na twoją opinię i rady, a Polacy zastanawiają się czy powiedzieć, czy nie powiedzieć, lepiej nie używać nazwy. Tracimy przez to czas i energię. Jak masz fajny pomysł, to dziel się nim, testuj, sprawdzaj, jak ludzie reagują i wdrażaj zmiany.
Ostatnio mieliśmy jakby trochę więcej czasu na przemyślenia i udoskonalenie naszych produktów. Co ciekawego zaobserwowałeś w czasie pandemii w pracy, w życiu?
Po naszych wszystkich systemach informatycznych widać, że my zrobiliśmy tak naprawdę 10 lat w 10 miesięcy. To, ile musieliśmy dołożyć tego compute power infrastruktury, jak zwiększył się ruch, to jest właśnie tak, jakby minęło 10 lat, chociaż minęło właśnie 10 miesięcy. Myślę, że ludzie nie do końca sobie uświadamiają, co to znaczy. Dopiero teraz to odczuwają, że nagle jest przyspieszenie gospodarcze, którego nikt tak do końca się nie spodziewał, że ono będzie aż tak dłużej i aż tak szybkie. Wszystkim brakuje zasobów, wszyscy mają więcej zamówień, niż są w stanie ogarnąć, ponieważ wielu użytkowników już robi zamówienia części w internecie, w bankowości elektronicznej niż idzie do oddziałów, czy do sklepu, to nagle trzeba utrzymać tę nową rzeczywistość w tym modelu, który preferują klienci. Myślę, że to jest taka nauczka dla nas, że cyfrowa przyszłość, chociaż się jej spodziewaliśmy, już tu jest. Nie byliśmy na nią przygotowani i teraz nie ma co się zastanawiać w ogóle czy to już jest normal, czy to jeszcze nie jest normal, tylko trzeba przyjąć taki paradygmat never normal i zasuwać do przodu. Im bardziej, im bliżej do tego cyfrowego świata, tym lepiej.
W tym roku Polska bardzo się do niego zbliżyła. Chcę jeszcze wrócić do obszaru, który wymieniłaś w toku naszej rozmowy. Mówiłaś o Bangladeszu. Chcę zapytać o bliskie temu obszarowi Indie. Moje sprawdzone zawodowe źródła donoszą, że bywałaś tam. Co tam robiłaś? Co stamtąd przywiozłaś?
Przywiozłam stamtąd jakiegoś strasznego wirusa, którego nikt wtedy nie zdiagnozował. Byłam naprawdę bardzo długo chora i próbowałam dojść do siebie.
Czułem, że to będzie świetne pytanie.
Przywiozłam też stamtąd swoją zachodnią tożsamość. Byłam tam, dlatego że miałam akurat wtedy hinduskiego narzeczonego i pojechałam właśnie na bliskie poznanie kultury, rodziny. Byliśmy tam dość długo i była to taka podróż do prawdziwych Indii, wiele lat temu. One trochę dzisiaj inaczej wyglądają, trochę inaczej wyglądały wtedy. I jak tam jechałam, to wszystko wydawało mi się takie jak w bajkach o Szeherezadzie, że to w ogóle są kwiaty we włosach, jedwabne sari, wszystko jest takie urocze i magiczne, a jak tam już pojechałam, to naprawdę byłam w wielu takich sytuacjach społecznych, które uświadomiły mi po prostu, jak wiele już kobiety osiągnęły w tym zachodnim świecie i jak dużą mamy przewagę w stosunku do kobiet na przykład w dżungli Kerali, gdzie byłam, które nie decydują nawet same o tym, kogo poślubią. Rzadko mają możliwość decydowania o swojej ścieżce edukacji. Pamiętam, że po kilku dniach bawienia się sari i kwiatami jaśminu we włosach, wyjęłam z plecaka swoje jeansy t–shirt, założyłam je z o wiele większą dumą niż kiedykolwiek wcześniej i naprawdę zajęłam się takim coachingiem wszystkich dziewczynek na wioskach, które spotykałam i zachęcaniem ich do tego, żeby zawalczyły o swoją tożsamość.
Myślę, że to, co przywiozłaś z Indii, jest unikatowe. Wszystkich malkontentów z Polski chętnie wysyłałbym za granice w ramach takiej szybkiej terapii. Wróciłaś do Indii po latach?
Tak, ale dzisiaj to jest już zupełnie inny kraj. Bardzo też dużo czerpię z tego, że ma bardzo dobry system edukacyjny. Bardzo dużo możliwości na karierę na całym świecie pojawiło się dla zdolnych ludzi z Indii. Ale też jest cały czas bardzo dużo wewnętrznych nierówności, bardzo dużo problemów społecznych i olbrzymia konkurencja, której w Polsce nie dostarczamy. Tam jednak na dobre uczelnie są tysiące ludzi na miejsce i ta rywalizacja jest dużo, dużo większa. Będziemy o tym pamiętać, bo coraz częściej Polska styka się z Hindusami w ramach różnorakich projektów, zwłaszcza w świecie IT i biznesu.
Myślę sobie o tej naszej rozmowie dzisiaj i wszystkich cennych rzeczach, jakie padły, jeśli chodzi o lepszy model organizacji pracy, rynek pracy i jego przyszłość. Spodziewałem się po prostu takich bardziej mrocznych wizji, mglistego końca, wielu zawodów albo usilnej walki o równouprawnienie, podczas gdy nie o to w tym wszystkim chodzi.
Kilka następnych lat dla Polski szykuje się naprawdę bardzo optymistycznie. Duże wzrosty gospodarcze, świetna sytuacja dla pracowników na rynku pracy, dużo możliwości uczenia się i rozwoju. Ciągle bardzo korzystna pozycja w Unii Europejskiej. Grzech nie skorzystać. Także zachęcam wszystkich do tego, żeby po prostu szukać tych szans, żeby aktywnie po nie sięgać, bo perspektywa jest bardzo optymistyczna.
Nawet uwzględniając czwartą fale pracy zdalnej. Jak udało Ci się przestawić od bardzo podróżniczego trybu pracy po te spotkania opierające się wyłącznie na callach na Google Meet?
W Google zawsze praca w biurze była opcją. Dla samego stylu pracy nic się nie zmieniło, bo i tak pracujemy na Google Meet. Nawet jak jestem w biurze, to często rozmawiam z kimś na Google Meet, kto jest trzy piętra dalej. To, co wszyscy doceniliśmy, to energia wynikająca z takich żywych spotkań. Siądziesz z kimś, popatrzysz mu w oczy, zrozumiesz jego intencje, napijesz się kawy. To jest zupełnie inna energia. Cała radość pracy wynika z tego, że po prostu spotykamy się z drugim człowiekiem i coś robimy razem. Moja praca w pandemii przestała mi się podobać. Nieustanne siedzenie przed ekranem i odhaczanie kolejnych pozycji nie jest czymś, co lubię robić. Ja kocham swoją pracę, dlatego że w tej pracy spotykam fajnych ludzi. Robię z nimi ciekawe projekty, spędzamy razem czas, uczymy się od siebie i w ogóle mamy po prostu fajny czas razem. To jest coś, co w pandemii niestety zniknęło i na szczęście teraz wraca.
Odhaczaniem niech zajmą się maszyny, a ludzie powinni zająć się innymi ludźmi.
Takie są dokładnie wnioski tych profesorów, którzy myślą o przyszłości rynku pracy. Prosta praca, której nie lubimy, trafi do robotów i maszyn, a my będziemy mieli więcej czasu na taką pracę, która wymaga kreatywności, dyskusji, spotkań.
Nasze dzisiejsze spotkanie w ramach FlyTalks uświetniła swoją obecnością Magda Dziewguć – Country Manager Google Cloud Poland. Obserwujemy @mama_pracuje_bo_lubi na Instagramie i słuchamy Twojego podcastu, czekając na kolejne spotkanie także w ramach FlyTalks. Szalenie dziękuję za dzisiejszą rozmowę.
Cała przyjemność po mojej stronie. Pozdrawiam!