O aplikacji Google Cloud i dlaczego startupy powinny wybierać usługi serverless
19 kwietnia 2023Aplikacja Google Cloud powstała po to, żeby pomagać użytkownikom sprawnie zarządzać infrastrukturą z dowolnego miejsca w dowolnej chwili. Nasz Gość, Kamil Brzeziński jest bezpośrednio zaangażowany w jej powstanie.
Co wnosi aplikacja dla użytkowników, którzy i tak korzystają z konsoli webowej? Czy wpływa na lepszy sen właścicieli biznesów cyfrowych i dlaczego nie jest rozwiązaniem tylko dla zajawkowiczów?
Nasz rozmówca uchyla też rąbka tajemnicy odnośnie tego, jak wygląda research w Google. Nie brakuje też pomysłów i sugestii dla startupów. Chcesz wiedzieć dlaczego warto iść w serverless? Wysłuchaj tego odcinka Fly Talks
W odcinku wystąpili:
Przeczytaj odcinek:
Dzisiaj w planie odcinka FlyTalks mamy dwie pozycje: bliższe poznanie mobilnej aplikacji Google Cloud oraz poznanie kogoś, kto ze swoim zespołem odpowiada za właśnie tę aplikację. Jak to się stało, że apka Google Cloud obecnie rozwijana jest w Warszawie i co może zaoferować użytkownikowi chmury? Tego dowiemy się z rozmowy w ramach FlyTalks. Subskrybuj, by być na bieżąco z kolejnymi odcinkami.
W dzisiejszym odcinku niezwykle cenna, ciekawa perspektywa Product Managera Google Cloud Kamila Brzezińskiego. Witaj, dzień dobry.
Witam.
Kamilu, dziękujemy, że znalazłeś czas na rozmowę, która pewnie z naturalnych względów będzie koncentrować się na aplikacji, którą tworzysz.
Ja odpowiadam za, wydaje mi się, dosyć ciekawy produkt cloudowy, inny niż wszystkie produkty cloudowe, śmiało można to powiedzieć, ponieważ jest to aplikacja mobilna. Jest to aplikacja mobilna, która nazywa się Google Cloud, bo jakże inaczej, która pomaga przede wszystkim administratorom i osobom, które zarządzają infrastrukturą na Google Cloudzie podejrzeć, co się tam u nich dzieje. No nie chciałbym teraz w szczegóły wchodzić, bo pewnie jeszcze będzie na to czas, ale generalnie aplikacja jest po to, żeby pomagać naszym klientom, naszym użytkownikom sprawnie zarządzać infrastrukturą i tym, co mają na Cloudzie uruchomione w dowolnym miejscu i w dowolnym czasie.
Bardzo klarownie prowadzisz swoje profile, prezentujesz historię zatrudnienia, z których bije doświadczenie z różnych obszarów IT. Pytanie jednak brzmi, tutaj Internet właśnie nie daje odpowiedzi: czemu w ogóle na pewnym etapie zainteresowałeś się Cloudem? Dlaczego w ogóle chmura?
To jest świetne pytanie, ja przez lata robiłem aplikacje mobilne. Finalnie w tej chwili jestem też w aplikacjach mobilnych, ale cloudowej. Był taki etap mojego życia, kiedy zostałem CTO w jednej z firm medialnych tutaj w Warszawie. Moim zadaniem było oczywiście zarządzać infrastrukturą, zarządzać też programistami, którzy robili ciekawe i innowacyjne produkty webowe. No i w pewnym momencie stwierdziłem, że Cloud to jest rozwiązanie problemu, przed którym staliśmy, bo mieliśmy uruchomić nowy serwis internetowy, który miał się skalować prawie od zera do praktycznie nieskończoności. Takie były przynajmniej oczekiwania biznesu. W krótkim czasie oczywiście, bo to był serwis newsowy, więc tam miały być piki ruchu. No i Cloud wydawał się taką najbardziej oczywistą ścieżką, którą można wybrać. No więc zacząłem się tym interesować, zorganizowałem szkolenie dla siebie, dla swojego zespołu i powoli, krok po kroku, zaczęliśmy wdrażać Clouda w organizacji. Zaczynając od tego serwisu, potem, przenosząc kolejne serwisy, potem moja droga z tą firmą się rozeszła, ale oni dalej kontynuowali tą swoją ścieżkę do Clouda, co mnie bardzo cieszy, bo dzisiaj z tego, co wiem przynajmniej, wszystko co robią, to robią na Cloudzie już, więc wydaje się, że to była słuszna decyzja. I oczywiście, zanim dołączyłem do Google'a, miałem okazję poznać dwóch pozostałych liderów rynku, i to całkiem dobrze poznać, jednego nawet bardzo od podszewki, więc no Google był dla mnie takim naturalnym krokiem i też miejscem, w którym od dłuższego czasu chciałem pracować, ale też od dłuższego czasu uważałem, że nie jestem wystarczająco dobry, żeby pracować w tak wyjątkowej, innowacyjnej firmie.
A powiedz, co daje ci ta wiedza, ta przewaga technologiczna? Jak na to patrzysz? Ta orientacja w rozwiązaniach innych dostawców chmury?
Wiesz co, w moim wypadku to nie jest tylko wiedza teoretyczna, bo u każdego z liderów, a mamy trzech liderów na rynku, ja miałem doświadczenie praktyczne. Czyli faktyczne uruchamianie jakichś serwisów, uruchamianie usług, pracowanie z jakimiś klientami zewnętrznymi. To jest taka wiedza, która potem się przydaje. No chociażby przy pracy nad Google Cloudem, bo ja dołączając do Google'a, nie zaczynałem od aplikacji mobilnej, to jest mój drugi, a może i też trzeci produkt, zależy jak na to patrzeć, albo obszar produktowy, nad którym pracuję. Bo zaczynałem w zespole Compute Engine, czyli maszyn wirtualnych. I tutaj takie doświadczenie, jak działa infrastruktura cloudowa, generalnie u różnych dostawców bardzo się przydawała, bo to taka, ja bym powiedział, że to jest taka wiedza elementarna, którą każdy powinien wiedzieć, tak jak programista każdy powinien umieć binarnie, dwójkowo w sensie, ogarniać logikę i algebrę. Tak samo uważam, że każdy, kto robi IT, powinien mieć jakąś taką elementarną wiedzę od każdego dostawcy chmurowego. Nie tylko, żeby rozumieć pojęcia i tak jak powiedziałeś, porównać ze sobą usługi, bo to też jest bardzo ważne, ale przede wszystkim, żeby rozumieć, jakie są ograniczenia, bo to jest istotne. Cloud też narzuca jakieś ograniczenia. Nie wszyscy o tym wiedzą, szczególnie ci, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z Cloudem. I warto mieć świadomość tego, czym tak naprawdę Cloud jest, co jest pod spodem, co się dzieje, kiedy naciskamy przycisk, nie wiem, "uruchom nową maszynę wirtualną", czy "stwórz nową podsieć". To są... To jest taka wiedza, która teraz bardzo mi się przydaje. Nawet, mimo że pracuję przy aplikacji mobilnej, to jestem w stanie po pierwsze, rozmawiać z klientami i rozumieć ich problemy, i rozumieć ich wyzwania, jakie mają, a po drugie, łatwiej pracuje mi się z produktem, bo też mam takie bardzo intuicyjne podejście, jak wymyślam nowe feature'y, czego użytkownik może oczekiwać. To nie znaczy oczywiście, że uważam się za najmądrzejszą osobę i robię feature'y pod siebie, ale mam taki fajny, mówiąc po angielsku, baseline, taką podstawę do tego, żeby potem iść do jakiegoś klienta. I powiedzieć: "Chcielibyśmy zrobić to i to, i w taki sposób. Czy uważacie, że to jest bardzo dobre podejście, czy to jest to, co wam pomoże rozwiązywać wasze problemy?". I to jest taka trochę fajna, partnerska rozmowa, bo oni rozumieją, że ja wiem, jak działa Cloud, że ja uruchamiałem coś na Cloudzie. Ja wiem, z czym oni się mierzą, a nie jest to tak, że przyszedł ktoś z Google'a i mówi: "A, bo my chcemy to zrobić w ten sposób, bo uważamy, że to wam się przyda". I to doświadczenie właśnie, szczególnie takie multicloud, bardzo fajnie się sprawdza. Szczególnie, że w dzisiejszych czasach dużo klientów takich korporacyjnych ma podejście multicloudowe. To nie jest... Oni rzadko kiedy są tylko na jednym Cloudzie, więc takie rozumienie całej otoczki i tego, jak zarządza się przedsiębiorstwem, które ma swoje zasoby na wielu chmurach, bardzo w tym pomaga.
W ujęciu biznesowym takie holistyczne spojrzenie rozumiem, że jest bardzo pomocne, rozpoznanie też możliwie wielu płaszczyzn od podszewki daje lepsze techniczne możliwości zostania dobrym product managerem, unikając np. wymagania od zespołu rzeczy niemożliwych.
No, zdecydowanie tak. Szczególnie, że ja mam doświadczenie też inżynierskie, ja jestem inżynierem z wykształcenia, co prawda inżynierem telekomunikacji i elektroniki, nie software inżynierem, ale hobbistycznie bardzo dużo kodowałem. Lubię sobie od czasu do czasu nadal pokodować, ba, nawet w zeszłym roku usiadłem do dwóch zadań w moim zespole i pomogłem im gdzieś tam dowieźć jakiś feature na Androidzie. Więc ja po prostu lubię to robić, więc też mój zespół traktuje mnie jako partnera, bo oni wiedzą, że jak coś do mnie mówią, to ja rozumiem ich problemy, rozumiem ich wyzwania. Więc tak, taka wiedza, taka szeroka wiedza z tworzenia oprogramowania, z tworzenia produktów szczególnie software'owych, no procentuje. No moje doświadczenie jest dosyć bogate, więc śmiało mogę być partnerem, siadając przy stole i z designerem, i z researcherem, i z marketingiem, no i ze swoimi inżynierami, którzy pracują nad produktem.
Dowiedzmy się zatem, nad czym pracujecie. To mobilna aplikacja szeroko dostępna pod cloudgoogle.com/app, dostępna oczywiście w sklepach z aplikacjami na smartfony. Mobilna apka wyglądająca lekko, widzę cztery zakładki: panel, zasoby, operacje, a jeszcze jest piąta, oprócz ustawień, jest jeszcze piąte zakładka: płatności. Rozumiem, że właśnie nad tymi obszarami możemy mieć kontrolę jako użytkownicy Google Cloud. Czy ten pitch, ta esencja jest wystarczająca, by streścić tę aplikację?
Myślę, że świetnie to podsumowałeś, mógłbyś u nas, myślę, spokojnie przejąć po mnie pałeczkę w przyszłości.
Daj mi 15 lat. [śmiech]
Więc nie, nic dodać, nic ująć. Prosta, szybka aplikacja. Nie pozwala na zarządzanie wszystkimi dwustoma usługami, ale jak najbardziej rozszerzamy ją z każdym miesiącem i staramy się dokładać coraz to nowe usługi, nowe funkcjonalności.
To jak wygląda przegląd infrastruktury? Czy to akurat umożliwia dostęp do zużycia niektórych zasobów? Czy to najbardziej popularne usługi raczej obejmuje, nie wiem, Compute Engine, App Engine, podgląd maszyn wirtualnych? Co możemy zrobić? To taki bardziej monitoring? Czy aplikacja Google Cloud pozwala na jakieś konkretne operacje? No i przecież mamy wersję webową, to do czego aplikacja?
Zgadza się. Nasza konsola webowa, nie ujmując jej, jest daleka od ideału, jeśli chodzi o dostęp mobilny. Wielu użytkowników korzysta z tego dostępu. I my staramy się, żeby ich życie było lepsze, więc ja część tych rzeczy, z których użytkownicy korzystają na mobilnej wersji webowej, przenoszę powoli do aplikacji. Ale nie przenoszę całych funkcjonalności, tylko skupiamy się faktycznie na tych use case'ach, które są istotne z punktu widzenia mobilnego. A one to przede wszystkim to, co wspomniałeś, notyfikacje, czyli coś się dzieje z infrastrukturą, dostaję powiadomienie, jest incydent, jak chcę wejść, zobaczyć, co np. się z tą VM-ką dzieje. Mamy podgląd podstawowych statystyk, wykresów, można zrestartować VM-kę, można się na nią zalogować SSH, można wywoływać nawet komendy, G-cloudowe, więc pod względem takim monitoringu, ale też podstawowej administracji, jak najbardziej jesteśmy w stanie bardzo dużo rzeczy zrobić, ponieważ mamy dostęp do G-Clouda, jesteśmy w stanie zrobić praktycznie wszystko. A z takiego, z takiej strony interfejsowej, no to obsługujemy te rzeczy, co powiedziałeś, czyli App Engine, Compute Engine, GKE, o którym nie wspomniałeś. Wspieramy też Storage, Cloud SQL-a, no i za chwilę będą dochodziły kolejne funkcje, kolejne produkty się pojawiały. Oprócz tego, bardzo takim często używanym use casem na urządzeniach mobilnych w naszej aplikacji jest zarządzanie uprawnieniami. Administrator jest poza biurkiem, ktoś dzwoni: "Słuchaj, ja tu potrzebuję dostępu, takiej roli do takiego projektu". No i wtedy administrator może to zrobić z poziomu telefonu. Chcemy to jak najbardziej ułatwiać, żeby to było szybkie i wygodne. No i oczywiście billing: użycie zasobów, podgląd estymat, jakie będą do końca miesiąca wraz z podstawowymi wykresami, które mogą być przydatne, więc billing jest też bardzo często używaną zakładką u nas w aplikacji. No ale aplikację tworzymy głównie pod kątem monitoringa, bym powiedział, że ta funkcja Cloud monitoringu, z której korzystają nasi klienci Google Cloud, jest bardzo istotna. I dlatego bardzo dużo czasu poświęcamy, żeby to usprawnić. Za chwilę, nie mogę jeszcze zdradzić co, ale za chwilę pojawią się bardzo ciekawe nowe funkcje w ramach tego Cloud monitoringu, które wynikły z naszych rozmów z klientami, z użytkownikami, z naszymi partnerami, bo staram się rozmawiać ze wszystkimi, którzy są chętni do rozmowy, i pytać ich: jak możemy spowodować, żeby ta aplikacja była ich takim podstawowym narzędziem pracy, że jak rano wstaną, to nie wejdą na Facebooka czy inny program, tylko aplikacja Google Cloud to będzie ta, którą uruchomią, żeby zobaczyć biling, zobaczyć, czy wszystko jest okej. I potem w ciągu dnia, w ramach pracy, gdy są z dala od biurka, mogą w prosty sposób monitorować i zarządzać infrastrukturą. Ta aplikacja zawsze, przynajmniej z założenia będzie uproszczona w stosunku do tego, co oferuje Cloud konsola, ale staramy się możliwie szeroko pokrywać wszystkie te sytuacje, które mogą spotkać administratorów w momencie, kiedy są z daleka od biurka, z daleka od konsoli webowej.
To naprawdę brzmi jak fajne wsparcie, zwłaszcza dla osób, które budząc się po postawieniu prawej stopy na podłodze, sięgają po tę aplikację, monitorują ich globalny biznes, sprawdzają kondycję, jakieś estymacje finansowe. No chyba to jest aplikacja, która po prostu, tak mi się wydaje, może przełożyć się, mówiąc tutaj o sypialni, na lepszy sen, sen właścicieli cyfrowych biznesów, którzy mogą spać spokojnie. A to spektrum użytkowników aplikacji Google Cloud jest dość szerokie, jak mówiłeś. No bo i zajawkowicze, i osoby stricte techniczne, admini, osoby reprezentujące tylko sferę bilingu i płatności w firmie: apka dla każdego.
I tak, i nie. W sensie oczywiście my nie limitujemy użytkowników, bo na tym nam nie zależy, ale z drugiej strony staramy się docierać do administratorów, do operatorów, do osób, które faktycznie zarządzają infrastrukturą. To, że mamy biling, że mamy dodatkowe funkcje, to wynika z tego, że te osoby, które na co dzień zajmują się monitoringiem, administracją, one też jak najbardziej muszą od czasu do czasu zerknąć, chociażby na informacje bilingowe. Ale bym powiedział, że to, nad czym się skupiamy i wokół czego duża część użytkowników się obraca, to są notyfikacje, to jest monitoring. Notyfikacje, które obsługujemy w tej chwili, to są notyfikacje związane z incydentami. Z błędami, z problemami, które mogą wystąpić na naszych zasobach, które mamy na Google Cloudzie, więc to użytkownik definiuje sobie incydenty w Cloud konsoli, w interfejsie webowym i wybiera aplikację webową jako odbiorcę tych notyfikacji. Więc te alerty są wysyłane do telefonu, po kliknięciu wchodzimy na incydendent, możemy przejrzeć, co tam się wydarzyło wejść głębiej, możemy nawet przejrzeć logi, bo mamy, mamy log viewer'a w ramach aplikacji. Więc te wszystkie rzeczy, które są wokół incydentów i tych alertów, jak najbardziej. Na razie jeszcze alertów bilingowych nie obsługujemy, ale może to się zmieni w najbliższej przyszłości. Ja mówię, na razie nie chciałbym zdradzać szczegółów. Nad aplikacją pracuje tutaj zespół w Warszawie, powiedzmy, że duży zespół inżynierów jak na aplikację mobilną, więc staramy się, co około sześć tygodni wydawać nową wersję do sklepu z nowymi funkcjami.
Jako FOTC i z perspektywy premium partnera dostajemy po prostu sygnały ze strony klientów, że im więcej możliwości kontroli podglądu bilingu, tym lepiej dla ich spokoju, dlatego drążę temat, ale rozumiem, że wszystko w swoim czasie, to będzie pewnie wynik któregoś sprintu. Sprintu, który trwa u was półtorej miesiąca.
Dokładnie tak, tak to wygląda po naszej stronie. Takie tempo sobie narzuciliśmy jako zespół. Docelowo będziemy starali się, żeby te sprinty były krótsze, ale ponieważ zespół jest nowy i ja też od niedawna się zajmuję tą aplikacją, bo od roku. W Google Cloudzie to jest niewiele czasu, więc tak naprawdę dopiero się rozkręcamy i dopiero ustawiamy wszystko w zespole tak, żeby jak najbardziej efektywnie pracować.
Przypominam, że dzisiaj w ramach FlyTalks Kamil Brzeziński, Product Manager w Google i właśnie o aplikacji Google Cloud dzisiaj rozmawiamy. Czy Kamilu, możesz trochę przybliżyć jej początki, bo z tego, co wiem, nie były one polskie, jednak jak to się stało, że prace nad produktem toczą się w Warszawie?
Zgadza się. Projekt w ogóle powstał Google'u w 2014 roku. W 2015 były wydane pierwsze wersje na Androida i na iOS-a, pierwsza była na Androida, chwilę później tam, kilka miesięcy później, weszła wersja na iOS-a. Obie wersje robione są natywnie, więc są równolegle kodowane przez dwa, powiedzmy, niezależne zespoły i staramy się dowozić nowe funkcje równolegle w obu sklepach. Co jest pewnym wyzwaniem. Oryginalnie projekt był w Kirkland, czyli w stanie Waszyngton, to jest takie małe miasteczko koło Seattle, dla tych słuchaczy, którzy nie wiedzą. W Kirkland mamy bardzo dużo zespołów inżynieryjnych, UX designerów, product managerów oczywiście też. Więc to był jeden z projektów, który został przeniesiony do Warszawy, tak jak i wiele innych. Nie znam dokładnie kulis, nawet gdybym znał, to pewnie nie mógłbym niestety szczegółów powiedzieć, ale mogę powiedzieć tylko tyle, że no z każdym rokiem przybywa nam produktów tutaj w Warszawie. Zespoły się rozrastają dosyć dynamicznie. No pewnie warto wspomnieć, że w zeszłym roku kupiliśmy dwa nowoczesne biurowce na Woli, czyli The Warsaw Hub, po to żeby właśnie zespoły miały gdzie pracować. I teraz zdradzając trochę i jak to wygląda od kuchni, ponieważ jesteśmy częścią Google Clouda i robimy projekty, no klasy enterprise, no to mamy pewne procesy, procedury, których musimy przestrzegać jako zespół, to nie jest tak, że mamy pełną swobodę i robimy sobie, jak chcemy. No bo Google Cloud jako brand, no jest brandem premium. I tak byśmy chcieli, żeby był postrzegany, więc staramy się robić wszystko, żeby aplikacja mobilna nie wpłynęła negatywnie na odbiór Google Clouda jako usługi. Stąd te 6 tygodni, które mamy narzucone, to jest bardzo takie optymistyczne i bardzo rygorystyczne, bym powiedział. Patrząc z perspektywy tego, jak projekty klasy enterprise się rozwija. I teraz tak, no my w zespole staramy się pracować Agile'owo. Oczywiście mamy planowanie OKR-ów, jak w całym Google'u, który jest semestralne, czyli dwa razy do roku planujemy OKR-y, czyli to, co będziemy robić w kolejnym półroczu. Ale w ramach tego półrocza już mamy, powiedzmy, że dużą swobodę. Bo o ile ja staram się mieć jeden taki ogromny produkt, nad którym siedzimy w aplikacji mobilnej w ciągu kwartału czy dwóch, o tyle wszystkie pozostałe projekty, które robimy, robimy w ramach innych OKR-ów. Więc tutaj mamy taką Agile'ową swobodę w doborze produktów i pracuję blisko z zespołem UX researcherów po to, żeby też rozumieć potrzeby użytkowników i wiedzieć, co priorytetyzować, co jest ważniejsze, co jest istotniejsze z punktu widzenia dostarczenia tego na rynek. No bo jednak, mimo że zespół nie jest mały, to zasoby są ludzkie ograniczone. I nie możemy sobie pozwolić na pracę nad wszystkim równolegle. Zespół stara się pracować nie więcej niż nad dwoma projektami równocześnie. I to, co robimy w tej chwili, żeby usprawnić w ogóle proces wydawania aplikacji i pracy nad tym, to migrujemy się do Fluttera. Flutter to jest taka Google'owa technologia, dla tych słuchaczy, którzy nie wiedzą, oparta na języku Dart, która pomaga tworzyć aplikacje mobilne cross-platformowo. Czyli piszemy kod raz, a on się kompiluje do iOS-a i Androida. I nasza aplikacja w tej chwili już jest hybrydowa, czyli już niektóre funkcje, z których użytkownicy korzystają, są napisane we Flutterze i tego nawet nie są w stanie rozpoznać. Więc staramy się powoli, krok po kroku, z dwóch natywnych aplikacji zrobić jedną flutterową, po to żeby w przyszłości móc wydawać aplikację nie co 6 tygodni, ale co 4, a może i nawet częściej.
Czy to znowu ta sytuacja, to jest te słynne "*to zależy", od przypadku? Czy raczej mógłbyś podjąć jakąś generalizację, że zazwyczaj opłaca się taki nakład pracy związany, rozumiem, w tym przypadku z migracją, po to by pracować w bardziej zwinnym, nowoczesnym środowisku?
Powiem tak, wszystko zależy od sytuacji, nie generalizowałbym. My poświęciliśmy kilka miesięcy pracy w zeszłym roku, żeby zrobić taki research i sprawdzić, czy zostanie przy natywnym kodowaniu nam się opłaci. Zebraliśmy dane z innych zespołów w ramach Google'a, które zrobiły już taką migrację albo są w trakcie migracji, więc no zrobiliśmy całkiem obszerny wywiad tego, co się dzieje. Plus porozmawialiśmy z zespołami Kotlina, Fluttera u nas, i z innymi zespołami, które robią aplikacje mobilne, po to żeby zrozumieć, który kierunek będzie dobry. I wypracowaliśmy taką strategię technologiczną dla zespołu, gdzie Flutter z podejściem takim hybrydowym, czyli nie siadamy i nie przepisujemy całej aplikacji z natywnej na hybrydową, tylko robimy to krok po kroku, w ramach pracy nad usprawnieniami jakichś ekranów, spowodowało, że no najpierw ta praca była powolna, bo musieliśmy dużo przygotować kodu pod Fluttera, ale teraz idzie nam coraz szybciej, i szybciej, i no Google jest firmą, która bez danych nie podjęłaby żadnej decyzji. Więc my naprawdę zebraliśmy dużo danych, żeby zrozumieć, że ta praca czy ten czas, który teraz inwestujemy w migrację, ona nam się bardzo szybko zwróci. Ja już widzę w tej chwili zwrot tej inwestycji. Czyli już te rzeczy, nad którymi pracujemy, już zajmują na mniej czasu, niż gdybyśmy robili je równolegle na 2 platformach.
I to jest odpowiedź, na którą liczyłem. Research, a później pojawiają się konkretne cyfry i efekty, i na tym wszystkim powinniśmy chyba polegać, podejmując jakieś biznesowe decyzje. Aplikacja działa szybciej, niż zwłaszcza konsola, czemu to zawdzięcza?
To jest bardzo dobre pytanie. To jest nasz mały sekretny przepis, a mianowicie mamy middleware, czyli back-end pomiędzy API Google Cloud'owym a aplikacją mobilną. Czyli my optymalizujemy jeszcze zapytania, które aplikacja do danych, które aplikacja potrzebuje, żeby w optymalny sposób te dane do aplikacji wysyłać. Tak że to nie jest tak, że aplikacja odpytuje bezpośrednio API Google Clouda, tylko odpytuje nasz wewnętrzny middleware, on odpytuje dopiero Google Clouda, on też pewne rzeczy potrafi cashować i właśnie optymalizować ilość danych, dzięki czemu aplikacja działa dużo, dużo szybciej. No plus aplikacja to nie są Javascrypty, więc no nie zapominajmy, że Cloud konsola to jest ogromny produkt. To jest naprawdę ogromny produkt. Znam zespoły, które pracują przy tym produkcie, część z tych zespołów jest tutaj w Warszawie, więc mamy z nimi bezpośredni kontakt i ogarnięcie takiej ilości kodu, i takiej ilości funkcji, no ma swoje implikacje na wydajności, tak. Więc zaletą aplikacji jest to, że ona naprawdę jest skrojona na takie szybkie rozwiązywanie konkretnych problemów użytkowników i tego się trzymamy.
Obejmując stery nad tym produktem, czy miałeś okazję odwiedzić rejony Seattle, i wiesz, dotrzeć do źródła?
Oczywiście, byłem w Kirkland kilka razy. Kirkland to jest to miasto, z którego wywodzi się aplikacja. W Seattle jest mój manager, więc ja mam dosyć dobre połączenie Warszawa-Seattle, po to żeby z moim managerem często się spotykać, ale to nie znaczy, że tam latam, bo od kilku miesięcy staramy się ograniczyć loty. W związku z sytuacją, jaka panuje w tej chwili na świecie. Ale wcześniej bywałem w Kirkland kilka razy, spotkałem się z osobą, która projektowała tą aplikację wcześniej, która zajmowała się rozwojem tego produktu. Ja miałem okazję porozmawiać też z zespołem inżynierów, tak że jak najbardziej tak. No ja nie wyobrażam sobie przejęcia projektu między biurami bez takiej bezpośredniej komunikacji.
Czego można nauczyć się od kolegów z zespołu z Ameryki?
Wydaje mi się, że to jest dosyć wyjątkowe, jeśli patrzymy na Google jako organizację, bo bez względu na to, w którym biurze Google'a jesteś, czujesz tą samą atmosferę. Staramy się zatrudniać osoby, które są otwarte, które nie boją się nowych wyzwań, nie boją się podejmować ryzyka. I jakbym miał... Spróbował odpowiedzieć na to pytanie, to powiem tak: jedyne, co możemy z takiego zespołu przy przejmowaniu projektu się dowiedzieć, no to tego, dlaczego podjęli pewne decyzje, jak technologicznie aplikacja jest rozwiązana itd., itd., takie rzeczy stricte około produktowe. Bo jeśli chodzi, nie wiem, o sposób pracy, o podejście do pracy, do ludzi, to to jest wyjątkowe w Google'u, że bez względu na to, mówię, w którym biurze jesteś, ludzie zachowują się tak samo. Tak samo są otwarci, tak samo są pomocni, tak samo są świetnymi specjalistami w tym, co robią.
To teraz może o trochę innej wycieczce, bo podróżujesz. Do tego, że w ogóle sam latasz, może do tego dojdziemy, mam nadzieję, że dotrzemy. Teraz jednak wycieczka, która przewijała się w twoich mediach społecznościowych zawodowych. Google for Startups z ostatniej AI Accelerator Summit, jesteś mentorem, doradzasz startupom. Pytanie, czy możemy na chwilę pochylić się nad startupami?
Jasne.
Okej, to tutaj dwa pytania. Czy wspomniane GKE, Kubernetes jest odpowiedzią na wyzwania startupów dotyczących kontroli kosztów? Startupy chcą szybkości, chcą zwinności, chcą się rozwijać, chcą się skalować. Co w ogóle polecasz startupom, które chcą osadzić się w Cloudzie?
Bardzo fajny temat. Nie wiem, czy mamy kolejne dwie godziny, żeby o tym porozmawiać. [śmiech] Otworzyłeś puszkę Pandory. Powiem tak, ja przed przyjściem do Google'a, sam prowadziłem startup. To był startup w Kuwejcie, który był aplikacją mobilną do zamawiania kierowcy. Ja celowo tutaj nie mówię do zamawiania jedzenia czy zakupów, bo my bardziej uważaliśmy swój produkt jako taki konsjerż niż coś, co jest aplikacją do zamawiania zakupów czy jedzenia. I to było osadzone na Cloudzie. I moje podejście zawsze takie było, i też doradzam to startupom, jeżeli pytają mnie oczywiście o radę, żeby starać się iść w kierunku serverlessa. Im bardziej w kierunku serverlessa się idzie, tym zdecydowanie, po pierwsze, są niższe koszty, a po drugie, mniej interesujemy się infrastrukturą, mniej interesujemy się administracją, a bardziej skupiamy się na produkcie. Jakiekolwiek usługi serverless, bo ja tu nie chcę wskazywać konkretnie, czy to będzie Cloud Run, czy to będzie Functions, czy cokolwiek innego, one pozwalają nam się skupić na produkcie, pozwalają się skupić na naszym kodzie. Robimy deploy i to działa. Z pewnymi ograniczeniami, no bo serverless ma narzucone pewne ograniczenia i je trzeba znać. I np. mój poprzedni startup, który był przed dołączeniem do Google'a, nie miał ani jednej maszyny wirtualnej. Wszystko było w Cloudzie. Tam nie było żadnej maszyny wirtualnej. Nie było też Kubernetesa, wszystko było totalnie serverlessowe, łącznie z bazami danych, z cashem, więc płaciliśmy za usługi, jakimi jest Cloud, a nie za infrastrukturę. I uważam, że to jest najlepsze podejście do startupów. Oczywiście to jest podejście, które powoduje tzw. vendor lock-in, czyli jeżeli idziemy bardzo w rozwiązania platform as a service i serverlessowe, no to piszemy to pod konkretnego dostawcę cloudowego. I to jest pewne wyzwanie, pewne ograniczenie, z których firmy, startupy rozpoczynające swoją przygodę, muszą wiedzieć. Jeżeli to wiedzą i się z tym liczą, to powiem, że efekty są dużo lepsze, bo ta współpraca też między providerem cloudowym a startupem jest bliższa. Bo pracujesz na konkretnych technologiach, więc zwykle jesteś w stanie dojść do jakichś osób, które przy tym Cloudzie pracują i pomogą ci, podpowiedzą, mamy bardzo fajny customer support, mamy świetną sieć partnerów, chociażby taką jak wy, gdzie to są partnerzy pomagający nie tylko startupom, ale też korporacjom, byciem takim digital native. I oczywiście, jeżeli ktoś mówi, że ma on-premowe rozwiązania czy jest w świecie maszyn wirtualnych, Cloudzie, to GKE na pewno jest takim pierwszym krokiem w kierunku takiego digital native. Ja bym nikomu nie sugerował przepisywać aplikacji bezpośrednio z on-premowych wirtualek czy nawet wirtualek w Cloudzie do serverlessa. GKE wydaje się takim fajnym krokiem, żeby kontrolować koszty, szczególnie że GKE ma bardzo dużo funkcji, które pomagają użytkownikom. Tam jest świetny autoscaling, bardzo fajne zarządzanie nodami, i tym, co na nich chodzi, więc pod tym względem na pewno GKE i jest fajnym, uniwersalnym wyborem, żeby zacząć przygodę z Cloudem.
Najważniejsze to zacząć.
Tak, najważniejsze to zacząć. I teraz, i dużo firm ma tą barierę taką: "No ale my tu mamy aplikację od 20 lat" albo "Nie, no my słyszeliśmy na konferencji, że najlepiej postawić maszynę wirtualną, dostaliśmy jakieś kredyty i będziemy jako startup tak robić". Ja mówię: "Dobrze, no to zatrudnijcie sobie administratorów, którzy będą te maszyny utrzymywać, ktoś musi to robić, tak?". Więc tutaj ten serverless w przypadku startupów jest na pewno lepszym rozwiązaniem. I ja jestem wielkim orędownikiem serverlessa, mimo że pracowałem w Compute Engine. Ja pracowałem akurat przy managed instance grupach, które są już takim poziomem abstrakcji nad compute engine umożliwiającym zarządzanie, no dużymi grupami maszyn z autoscalingiem, autohealingiem, i jeszcze wieloma świetnymi funkcjami. Więc ja uważam, że jeżeli mówimy o uniwersalnym podejściu takim do migracji, do Clouda czy uruchomieniu czegoś na Cloudzie, to na pewno GKE jest świetnym wyborem. Jeżeli mówimy o startupach, które mają małe zespoły, chcą dowieźć produkt jak najszybciej i skupić się na produkcie, a nie na infrastrukturze czy na serwisach, serverless to jest zbawienie, tak. I App Engine oczywiście jest takim pierwszym, powiedzmy, krokiem, ale Cloud Run jest świetny. Mało użytkowników gdzieś tam kojarzy ten serwis, a ja uważam, że to jest bardzo niedoceniona usługa. No i oczywiście Functions. Więc no mówię, moglibyśmy spędzić pewnie z dwie godziny rozmawiając o podejściu. Dosłownie w zeszłym tygodniu miałem mentoringową sesję z jednym ze startupów, w ramach właśnie Google for Startups, gdzie rozmawialiśmy na temat uruchomienia ich usług w kolejnych regionach, bo mają klientów ze Stanów, którzy by chcieli, żeby ich dane były nie w Europie, ale w Stanach, więc rozmawialiśmy na temat strategii podejścia do uruchomienia ich całej infrastruktury w Stanach, i zastanowienia się sensownie, jak tymi danymi zarządzać, tak żeby przypadkiem użytkownicy z Europy nie trafili do Stanów, a użytkownicy ze Stanów, którzy chcą mieć dane lokalnie, żeby mieli te dane lokalnie. No i chmura tutaj działa świetnie, w sensie w Google Cloudzie naprawdę są ogromne możliwości kontroli nad danymi i decydowania, co i gdzie ma być przechowywane.
A te startupy, którym doradzasz jako mentor, jakie mają najczęstsze pytania? Z czym zwracają się do ciebie?
Powiem tak myślę, że najczęstsze pytania, bo to też zależy od startupu, na którym jest etapie, tak? Bo rozmawiam i ze startupami, które dopiero zaczynają, i z takimi, które, znaczy nie powiem, że mają ugruntowaną pozycję na rynku, bo to już nie jest startup, tylko takie, które mają już produkt i coś chcą z nim robić. I chyba najczęstszą taką dyskusją jest, jak się skalować w odpowiedni sposób, jak się skalować tak, żeby te koszty nie rosły wraz ze skalą, bo tego się zawsze startupy obawiają. Kontrola kosztów infrastruktury, szczególnie cloudowej w przypadku startupów, wydaje mi się, że to jest temat numer jeden. Ja też prowadząc swój startup, miałem ograniczony budżet, na infrastrukturę też nie mogłem sobie pozwolić na to, żeby wydawać setki tysięcy dolarów miesięcznie, żeby serwerować aplikację mobilną dla kilkuset tysięcy użytkowników. Więc to wydaje mi się, że zazwyczaj takim najczęściej pojawiającym się pytaniem, to jest właśnie jak kontrolować koszty. I jak robić to skalowanie, żeby iść w dobrym kierunku. I ja też się cieszę, bo np. obserwując to, co się dzieje w Google Cloudzie, i nasze cenniki, ja widzę duży progres. Ja pamiętam jeszcze usługi sprzed paru lat, niektóre z nich były niedostępne dla startupu ze względu na bardzo wysoki próg wejścia i koszty. W tej chwili sporo tych usług jest już na takim poziomie, że jesteś małym startupem, mało potrzebujesz, to mało będziesz płacić, i jak będziecie sobie rośli, to rośniecie razem z nami i te koszty będą sobie tam jakoś powoli rosły. No bo dla Google Clouda jako dostawcy, infrastruktura też kosztuje, tak? To nie są... To, że my dyski dokładamy czy dodatkowe łącza itd., to wszystko to są koszty. No i ktoś te koszty musi na końcu ponieść, tak?
A na początku te koszty mogą być dosłownie zerowe albo operować na kilkunastu dolarach miesięcznie, tak? Miesięcznie. Odsyłamy do magicznego hasła Free TR, które uratowało niejeden biznes, można w ramach darmowych limitów postawić całkiem sensowną infrastrukturę, a na pewno być gotowym na skalowanie. Teraz, żeby trochę odpocząć od tych wszystkich nazw bezserwerowych technologii i wszystkich zalecanych dobrych praktyk na starcie chmurowego biznesu, dedykowanych nie tylko startupom, proponuję ci taką zabawę. Bo jesteśmy już w dosyć decydującym momencie naszego podcastu. Słuchaj, wybierasz to, co jest ci bliższe. Dwa pojęcia bliskie siebie, ale jednak ty zdecyduj, co jest dla ciebie znacznie lepsze.
Spróbujemy.
Game Boy czy Scrabble?
Game Boy.
Dobra, czemu? Jakby wiem, że masz dużą nostalgię do retro gier, ale czy to jest coś, wiesz, z czym się urodziłeś?
No mam kilka Game Boyów i od czasu do czasu lubię sobie pograć. Ja nigdy Game Boya jako dziecko nie miałem. Kolega mojego kuzyna miał Game Boya, więc jak jeździłem na wakacje do mojego kuzyna, to graliśmy w Tetrisa, a potem w Super Mario. No niesamowite, że coś, co mieści się w kieszeni, można było grać w niesamowite gry wtedy, więc ja mam ogromną nostalgię do Game Boya, szczególnie, że dla mnie to było takie takie urządzenie, którego nie miałem jako dziecko, teraz mam kilka.
Super. No właśnie to jest plus bycia dorosłym, że w końcu można zrobić to wszystko, na co miało się ochotę wcześniej, i nadal ma się ochotę. Kontynuując, taki trochę temat na czasie: Casio czy Rolex?
O, trudne pytanie. Wybrałbym rolexa z wielu powodów. W sensie mam kilka casio w domu, ale na co dzień noszę rolexa, więc akurat wybrałbym rolexa. Ale znam temat, w sensie wiem, skąd to wyszło. Ja mam wielki sentyment do casio, jako świetnej, japońskiej marki robiącej super zegarki. Moja córka ma g-shocka, moja żona ma g-shocka. No mówię, ja też mam kilka zegarków casio, nawet żona mi jeden zegarek casio podebrała, taki limitowana edycja z Pacmanem, bardzo fajny zegarek, którego już teraz kupić nie można. Kosztował około 100 zł, bo to jest właśnie fajne w casio, że za niewielkie pieniądze można mieć coś, co pokazuje nam czas bardzo dokładnie, i właściwie na lata, bo baterie w tych zegarkach wymienia się co kilka lat. Więc i tak, odpowiadając na pytanie, wybrałbym rolexa.
Spoko, nie, ja to szanuję, słuchaj, tutaj akurat nostalgia przegrała z innymi względami. Pytanie brzmi, czy kolekcjonujesz zegarki? Czy to jest twoja nowa pasja? Czy zajmowałeś z tym od zawsze, czy to też znowu coś z dzieciństwa, co ci zostało?
Od zawsze to może nie, ale tak, kolekcjonuję. W sensie mam mam w kolekcji dwadzieścia kilka zegarków różnej klasy, w sensie od casio, gdzieś tam do omegi czy właśnie rolexa. I ja lubię zegarki. W sensie tak na poważnie, to zacząłem się w czasie covidu zajmować nie tylko kolekcjonowaniem, ale też trochę handlem zegarkami, więc wszedłem mocniej w temat. No w czasie covidu trzeba coś robić. I covid był takim fajnym czasem, gdzie ceny zegarków raczej rosły, niż spadały, bo wiele osób uważało to za świetną inwestycję. Teraz rynek przechodzi pewną korektę, więc to już nie jest dobry czas na inwestowanie pewnie, w sensie w kupno, żeby potem szybko sprzedać drożej, ale generalnie tak. Ja kocham zegarki, szczególnie mechaniczne, które mają duszę, które cykają, ale mam kilka też kwarcowych zegarków w swojej kolekcji, w tym jakieś tam omegi, w tym casio, bulova. No mam, tak powiem, jest wiele fajnych marek, które lubię, tak że można powiedzieć, że kolekcjonuję zegarki. Nie mam zegarków drogich, w sensie mówimy o zegarkach za kilkaset tysięcy złotych, bo uważam, że są pewne granice. Są firmy, które robią naprawdę piękne zegarki, one są drogie, nawet potrafią kosztować ponad 1 000 000 zł i więcej, tutaj nie ma górnego limitu, ale to już nie jest to, co mnie interesuje, tak? Ja noszę zegarki. Ja nie kupuję zegarków po to, żeby leżały na półce i się kurzyły albo były jako inwestycja, więc ja faktycznie wszystkie zegarki, które mam, noszę. One są noszone na różne okazje, na na mój humor itd. Więc nawet ostatnio właśnie z casio chodziłem, tak. Więc wymieniłem rolexa na casio, i nie uważam, żeby to było coś złego.
Product Manager musi trzymać się timingu, więc totalnie rozumiem twoją zajawkę. Jeśli cofamy się w czasie, teraz do lat, powiedzmy, 2000, więcej czasu spędziłeś na GG czy teraz, łącząc ten czas, który spędziłeś na Twitterze? Co by wygrało?
Dobre pytanie, znaczy historycznie wygrałby Twitter, bo na rynku jest dłużej, ale na GaduGadu straciłem... Zainwestowałem dużo czasu w GaduGadu. Plus ja pracowałem kiedyś w GaduGadu, w sensie komunikator mobilny Gadu Gadu to był mój produkt.
Stąd pytanie!
Więc... I nadal jestem użytkownikiem GaduGadu, nadal mam aplikację mobilną na swoim telefonie, aczkolwiek już nikt do mnie nie pisze, więc straciło to trochę sens.
Okej. Hybryda do jazdy czy praca hybrydowa?
Praca hybrydowa, z przewagą biura.
Super! Praca z drugim człowiekiem czy z komputerem, co wolisz?
Zdecydowanie z drugim człowiekiem.
Miło słyszeć. Masz swój YouTube'owy kanał. No od kiedy poznałeś poprzednią CIO YouTube'a, Panią Susan Wójcicki, notowania kanału pewnie wzrosną. [śmiech] Setki tysięcy subów to tylko kwestia czasu. A jeszcze w temacie nostalgii, bo wiem, że czas na goni. Chciałem zapytać o twojego podopiecznego, zielonego mini coopera. Czy to jest przedłużenie jakiejś wizji sprzed lat, analogowego świata, jakiegoś sentymentu? Bo trochę znam to uczucie. To akurat musi być miłość, jeśli wiążesz się ze starym samochodem, albo raczej mówiąc, klasykiem.
To jest miłość. W sensie to jest taka miłość do tego, że jak coś się stanie, to nie jest tak, że wzywam od razu pomoc drogową, tylko podnoszę maskę i biorę taśmie klejącą, i naprawiam, i to działa. Ja kocham stare samochody z tego względu, że są proste. Są tak proste, jak moje aplikacje. Ja nawet robiłem ostatnio wewnętrzną prezentację na temat mojej zajawki w Google'u i tamte stare samochody się pojawiały jako właśnie analogia do tego, jak pracuję nad programami: keep it simple. Więc tak, ten mini cooper jest gaźnikowym samochodem, więc konstrukcja jest bardzo prosta. On nie ma komputera, który steruje pracą silnika, tam jest tylko gaźnik, który miesza powietrze z benzyną i doprowadza do silnika. Najbardziej skomplikowanym elementem tam, to jest chyba pompka do spryskiwaczy, a reszta ma być prosta i jest prosta, tak. Jak kiedyś mi pękła linka od sprzęgła, to... Przepraszam, to była linka od gazu, to moja żona przez okno trzymała linkę od gazu, i tak jechaliśmy. Albo przepuściłem ją po prostu pod maską przez okno, żeby dojechać do domu, więc to jest prostota tych samochodów, tak? Że jesteś w stanie samemu naprawić, jesteś w stanie samemu zdiagnozować, dlatego ja je kocham. Na co dzień po Warszawie jeżdżę vespą, bo to jest najsensowniejszy środek transportu, żeby nie stać w korkach, więc jak nie ma śniegu na drogach, to jeżdżę na skuterze. I jeżeli tylko jest okazja, w sensie znowu mówimy, że nie ma soli przede wszystkim na drodze, to ja jeżdżę starym cooperem. Nawet jak pada deszcz, to nie ma problemu, to jest samochód brytyjski, on kocha deszcz, ale on nienawidzi soli, jak każdy klasyk. Ten samochód jest zrobiony, w sensie to nie jest samochód, który ma te 30 lat i od 30 lat nikt nic nie robił. Nie, on przeszedł pełną blacharkę, elektryka, wszystko było w nim wymienione, naprawione, to jest jak nowy samochód z fabryki, więc jak najbardziej trzeba nim jeździć. Stare samochody nie lubią stać, one lubią pracować, silnik musi smarować i wszystko to. No to jest jak zegarki, tak? Nie trzymasz dobrego zegarka w szufladzie, zegarek musi pracować, samochód klasyczny też musi pracować. Jak ja otwieram swojego nowego mini coopera, bo mam nowego mini coopera, i otwieram maskę, ja tam widzę tylko plastik i jedyne miejsce, co mogę zrobić, to mogę dolać płynu do spryskiwaczy. I to jest właściwie wszystko, resztę już robi serwis. Nawet oleju sam nie wymienię, bo nie wiem, gdzie jest wlew od oleju, więc to jest to, tak. W starym cooperze podnoszę maskę, wszystko widzę, wiem, jak to działa. W nowym nie mam zielonego pojęcia. Mam automatyczną skrzynię biegów, przełączniki jak z samolotu w środku, co bardzo lubię, bo wygląda jak kokpit samolotu trochę, i to jest mój taki samochód na trasy. Na trasy nie pojadę starym mini cooperem, szczególnie z rodziną, no bo jest szansa, że spędzę więcej czasu z maską do góry, niż czerpiąc przyjemność z jazdy, więc to jest samochód, którym raczej dalej niż 100 km od Warszawy nie jeździmy.
No wiadomo, że w dalsze podróże to już wskakuje się w samolot. Pytanie, czy tak jest w twoim przypadku, czy masz gdzieś w garażu retro samolot? [śmiech]
Nie, nie mam retro samolotu i generalnie nie planuję zakupu samolotu. Ostatnio zrobiłem prawo jazdy na motocykl, ale też nie planuję zakupu motocykla. W każdym razie zrobiłem licencję pilota wiele lat temu w Poznaniu, na takim małym prywatnym lotnisku, nie na Ławicy. Chociaż mój instruktor założył potem szkołę latania właśnie na Ławicy. I powiem szczerze, latanie wymaga nie tylko ogromnej ilości gotówki, ale przede wszystkim ogromnej ilości czasu. Dla mnie latanie jest bardzo hobbistyczne, ale nie mam po prostu czasu. To jest ten problem. W sensie, jeżeli miałbym wybrać, czy pograć z synem, nie wiem, w Valoranta czy Fortnite'a, czy polatać sobie gdzieś nad Warszawą albo trochę dalej, to zdecydowanie wolałbym przysiąść przy komputerze i w ten sposób spędzić czas. Ale kocham latać, w sensie latanie daje pewną wolność, pewną swobodę i ja to po prostu, ja to uwielbiam, nie? Ale porównując do innych moich hobby, latanie mocno spadło w priorytetach, głównie ze względu na ogromne koszty, ale przede wszystkim czas.
To zostając jeszcze w przestworzach, gdzie będzie można więcej o chmurze dowiedzieć się, tej technologicznej, z twojej strony może jako też mentora?
Ja zwykle o eventach dowiaduję się gdzieś u nas w wewnętrznej komunikacji, że będzie w biurze jakiś event, i wtedy podejmuję decyzję, czy na niego iść czy nie. Staram się też być na eventach organizowanych przez naszych partnerów czy w ogóle eventach zewnętrznych, które gdzieś są albo około aplikacji mobilnych albo cloudowe. No i oczywiście startupowe, jak najbardziej, nie tylko te organizowane przez Google for Startups, ale też przez inne organizacje, bo ja mentoruję startupy już od dawna, nie tylko kiedy dołączyłem do Google'a. Aczkolwiek Google for Startups jest naprawdę fajnie zorganizowaną u nas taką działką, robiącą naprawdę wiele dobrego. I ja się cieszę, że jestem częścią tego zespołu i jestem mentorem, który pomaga startupom.
Jak zacząć tę przygodę, warto odwiedzić stronę programu albo sprawdzić Google for Startups na stronie fotc.com. Kamil Brzeziński był bohaterem, gościem, nawet pilotem odcinka FlyTalks. Wielkie dzięki i mam nadzieję, że do usłyszenia albo od razu także do zobaczenia na eventach.
Dziękuję, Konrad, za zaproszenie i bardzo mi było miło tutaj być z wami.